Rozdział 10

497 22 16
                                    

- Stella? - spytała dziewczynka, otwierając drzwi do mojego pokoju. Odwróciliśmy się z Peterem niemal od razu w jej stronę, na co spuściła nieco głowę w dół. - Opowiesz mi bajkę? Tata zawsze...

Poczułam nieprzyjemne uczucie w sercu, gdy tylko wypowiedziała to jedno słowo. Odwróciłam głowę w bok, przygryzając wargę i przymykając oczy. Zaraz jednak kucnęłam tuż przed siostrą.

- Morgan, ja... - zaczęłam, nie będąc w stanie spojrzeć w jej brązowe tęczówki. Ona wpatrywała się we mnie, jak w jakiś obrazek, a ja nie potrafiłam odmówić tym oczom. Po prostu nie potrafiłam. - Jasne. - powiedziałam po chwili, wymuszając uśmiech, po czym wstałam na równe nogi. - Idź do swojego pokoju, ja za chwilę do ciebie przyjdę, okey?

Morgan pokiwała energicznie głową, a następnie udała się do swojego lokum. A ja stałam tam, czując napływające do oczu łzy, które za wszelką cenę chciały wydostać się na powierzchnię.

- Czemu ona tak bardzo mi go przypomina? - wyszeptałam, odwracając się przodem do nastolatka, który prędko do mnie podszedł. Chłopak złapał w swoje ciepłe dłonie moją twarz i spojrzał w moje oczy swoimi też załzawionymi.

- Ej, proszę, nie płacz. Bo ja zaraz...

Nie wytrzymałam dłużej i wtuliłam się w jego ciało, starając się nie rozpłakać, choć i tak pierwsze łzy opuściły swoje wcześniejsze miejsce. Peter ścisnął mnie mocno, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.

- To wszystko jest tak przytłaczające... Ja... Muszę po prostu odpocząć trochę od tego wszystkiego. To za dużo, zdecydowanie za dużo, jak dla nastolatki.

Staliśmy tam przez chwilę, nie odzywając się, a jedynie wsłuchując się w bicia swoich serc. Nie potrafiłam udawać przez dłuższy czas, że wszystko było w porządku, skoro i tak każdy wiedział, że tak nie było. Oszukiwanie samej siebie było niepotrzebne.

W końcu odsunęłam się nieznacznie od chłopaka i spojrzałam na jego twarz. Jego brązowe tęczówki lśniły lekko, co dodawało mu uroku.

- Przepraszam, ale...

Nie dane było mi dokończyć, bo Peter przerwał mi niemal od razu, stykając swoje czoło z moim. Swoimi dużymi, ciepłymi dłońmi złapał moje, małe, wtedy zimne.

- Nie tłumacz się, rozumiem.

- Dziękuję. - wyszeptałam, przymykając oczy. Choć wciąż czułam nie fatalnie, kiedy on był obok... Wszystko wydawało się jakieś takie prostsze, lżejsze, bardziej kolorowe. - Za wszystko, Pete. - dodałam cicho, a on objął mnie ponownie. Mimo że nie miałam pewności, zdawało mi się, że na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

~*~

Pół godziny później wychodziłam z pokoju czterolatki, który był tuż koło mojego. Wszystko tam było urządzone podobnie do mojego pokoju, lata temu, gdy to ja byłam w jej wieku. Na jednej ze szafek dostrzegłam nawet jedną z moich zabawek, którą niegdyś się bawiłam. Z tego, co mówiła mi Morgan, uwielbiała się nią bawić.

Westchnąłm cicho i weszłam do swojego lokum, gdzie wciąż znajdował się Peter. Zauważyłam go przy moim biurku. Siedział na krześle i przeglądał moje rysunki, które rysowałam od kilku dni w geście zajęcia czymś myśli.

- Już jestem. Morgan śpi. - oznajmiłam, podchodząc do niego. Oparłam się o oparcie krzesła, a on spojrzał na mnie przez swoje ramię, trzymając w dłoni jedną z kartek.

- Narysowałaś mnie?

Uśmiechnęłam się delikatnie i wzięłam stertę kartek z rysunkami. Rzeczywiście, na wielu z nich znajdował się Peter, ale też Spiderman. Tata, Pepper, nawet Morgan znajduje się na jednym z rysunków. Byli również Avengersi, a także inni, których znałam.

- Mam wiele rysunków z tobą. - powiedziałam zgodnie z prawdą, przeglądając kilka z nich w poszukiwaniu tego jednego. - Rysuję, gdy mi się nudzi, bądź po prostu muszę się jakoś uspokoić. - dodałam, spoglądając na niego kątem oka. W ostatnim czasie naprawdę musiałam się uspokoić i nieco wyciszyć przez to wszystko. Ta wojna, śmierć Natashy... Śmierć taty. To było dla mnie za dużo, jak na jeden raz. - Ten jest z wczoraj. Narysowałam go w godzinę. - oznajmiłam, podając mu odpowiedni rysunek, przedstawiający właśnie go. I przy okazji też mnie. Było to nasze zdjęcie, które niegdyś zrobiłam.

- Wow. - skomentował, przyglądając się mojemu dziecku. Dotknął delikatnie mojej namalowanej twarzy, po czym odwrócił się do mnie przodem. - Naprawdę masz talent, Śnieżynko.

- Dzięki. - podziękowałam, nachylając się w jego stronę. Chwilę później nasze usta złączyły się w jedną całość, a mnie przeszedł delikatny dreszcz. Zaraz jednak poczochrałam mu włosy dłonią. - Idę się wykąpać, bo zaraz tu padnę. - powiedziałam, podchodząc do wielkiej, przestronnej, trzydrzwiowej, białej szafy, w której znajdowały się wszystkie moje ubrania. Jak zdążyłam się zorientować, tata musiał tutaj wszystko przenieść, bo po siedzibie nie zostało nic.

- Skoro o tym gadamy... - zaczął Peter niepewnie. Odwróciłam się do niego, drapał się po szyi, ukradkiem spoglądając w moją stronę. - Nie mam ze sobą ubrań na zmianę. - dokończył w końcu, prostując się. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo to było nic w porównaniu z innymi rzeczami.

- Żaden problem.

Zaczęłam szperać po różnych pułkach w poszukiwaniu tej jednej koszulki, którą zamierzałam mu dać. Najśmieszniejsze było to, że to on mi je kiedyś sam pakował do torby.

- Miałam wystarczająco dużo czasu, by nieco poznać ten pokój. Wszystkie moje rzeczy tu są. - oznajmiłam, przeglądając którąś już półkę. Akurat na tej były moje piżamy, więc wyciągnęłam jedną, odwracając się do Petera przodem. - Pędzle, farby, sztalugi, ołówki, szkicowniki. Wszystko to, czego potrzeba do rysowania. - dodałam, wskazując na ów rzeczy stojące po drugiej stronie pokoju, w kącie. Zaraz wróciłam do szperania w szafie, musiałam znaleźć tą cholerną koszulkę za wszelką cenę. - Wszystkie ciuchy też są na miejscu. W tym twoje koszulki. Jedną mogę ci dać na noc, drugą na jutro, jeśli chcesz. Spodnie jakieś załatwię.

Uniosłam zwycięsko dłoń do góry, trzymając szarą koszulkę na krótki rękaw, którą mu niegdyś zabrałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym rzuciłam nią w chłopaka, który w porę ją złapał, uchraniając się tym samym przed dodaniem w twarz.

- No nie spodziewałem się tego. - zaśmiał się, oglądając to, co mu dałam. Sama podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej świeżą bieliznę. - Ale dzięki.

- Do usług. - odparłam, podchodząc ze wszystkim do drzwi. W końcu musiałam się wykąpać po całym dniu, potrzebowałam zmyć z siebie to wszystko. - Ja idę, a ty się rozgość. Czuj się, jak u siebie.

Już miałam naciskać na klamkę, gdy usłyszałam, jak chłopak rzuca się na moje wielkie łóżko. Uniosłam brew do góry i spojrzałam na niego z uśmiechem. Leżał rozłożony na całym materacu, co wyglądało nawet uroczo.

- To wyro jest niesamowicie wygodne.

Zaśmiałam się, po raz pierwszy tak naprawdę. Nie potrafiłam się powstrzymać, on zawsze sprawiał, że się uśmiechałam, niezależnie w jakiej sytuacji.

- Zdążyłam się już o tym przekonać.

Inna niż wszystkie 2Where stories live. Discover now