Rozdział 48

221 12 2
                                    

Trochu bardzo przekopiowany z Odnaleźć siebie. Mam nadzieję, że nie macie mi tego są złe.

~~~~~~~~~~
Pewnego ranka zadzwoniła do mnie Michelle z pewną informacją. Szybko dowiedziałam się, że organizowane jest ognisko wszystkich znajomych, na które może byliśmy, może nie byliśmy z Peterem zaproszeni. Mimo tego, tego samego dnia wieczorem, udaliśmy się na obrzeża Nowego Jorku, w sam środek lasu, nieopodal domków letniskowych, gdzie miało być organizowane ów ognisko. Już z daleka było słychać głośne rozmowy i muzykę lecącą w tle. Odwróciłam się do Petera, posyłając w jego stronę uśmiech, który odwzajemnił w tym samym momencie. Na horyzoncie niemalże od razu pojawiło się kilka znajomych sylwetek. Ale to jedna szczególnie wpadła mi w oko.

I do tej osoby też zaczęliśmy się kierować.

- Kogo moje oczy widzą? Michelle Jones. - powiedziałam głośno, zaledwie kilka metrów od dziewczyny. Ta prędko odwróciła się do tyłu, słysząc swoje imię i niemal od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Stella Stark. No kto by się spodziewał?

Spojrzałyśmy po sobie, a po chwili przytuliłyśmy się na powitanie. Po tym, jak opowiedziałam jej wszystko, zrozumiałam, że była tą osobą, której też mogłam w pełni zaufać. Była też pierwszą moją przyjaciółką w moim wieku.

- Hej. - przywitał się Peter, który przez cały czas stał obok i przyglądał się zaistniałej sytuacji między nami z uśmiechem. Michelle zetknęła w jego stronę i odwzajemniła jego uśmiech.

- Cześć. - odparła prędko, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho, by jej nie przeszkadzał. - Dobrze, że jesteście. Przynajmniej nie będę musiała tu sama siedzieć. - powiedziała, siadając na swoje wcześniejsze miejsce. Natychmiast usiedliśmy obok niej na niewielkiej ławce, którą ktoś tam wcześniej położył.

- I tak nie mieliśmy, co robić, dlatego przyjechaliśmy. - wyjaśniłam zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami.

- Widziałaś może Neda? - spytał nagle Peter. Momentalnie spojrzałyśmy na niego zdziwione, jednak chłopak nawet się tym nie przejął, przeskakując wzrokiem ze mnie, na dziewczynę.

- Kręcił się tu gdzieś niedawno. - odpowiedziała MJ, wskazując gdzieś palcem za siebie. Peter momentalnie podniósł się ze swojego miejsca i pocałował mnie w głowę, nachylając się w moją stronę.

- Idę go poszukać.

- Jasne.

Chłopak odszedł prędko w poszukiwaniu Neda, a ja wraz z Michelle patrzyłyśmy za nim przez chwilę, aż w końcu zniknął nam z oczu. Chwilę po tym Jones odwróciła się w moją stronę, klanu w transie.

- Widać, że cię kocha.

Nie odpowiedziałam, uśmiechnęłam się jedynie szczerze. Wiedziałam, że Parker mnie kochał już od naprawdę dawna i zdawałam sobie sprawę, że w ostatnim czasie często to okazywał. Sama też nie byłam mu dłużna. Tyle razem przeszliśmy... To tym bardziej przybliżyło nas do siebie.

- Ty też sobie kiedyś kogoś takiego znajdziesz, MJ. To tylko kwestia czasu.

- Cześć, dziewczyny.

Obie odruchowo przeniosłyśmy wzrok na siadającego obok chłopaka. Był dość wysoki, miał ciemnobrązowe włosy i zielone oczy, w których tańczyły wesołe iskierki. Był przystojny, musiałam to przyznać. A jego szeroki uśmiech, skierowany w naszą stronę, dodawał mu tylko uroku.

- Umm... Hej?

- Stella Stark, prawda? - spytał od razu, nie przejmując się nawet naszym chwilowym zawahaniem. Wskazał dłonią w moim kierunku, jakby pytał, czy to rzeczywiście ja. Przytaknęłam skinieniem głowy na potwierdzenie jego słów. - Miło poznać. Kai Haster. - przedstawił się, wymieniając ze mną uścisk dłoni. Zdziwiłam się, że nie zrobił tego samego od razu z Michelle. - Przykro mi z powodu taty. - dodał z wyraźnym współczuciem.

- Przyzwyczaiłam się już, że go nie ma. Minęło już sporo czasu. - odparłam spokojnie, doskonale znając prawdę. Nikt nie miał prawa wiedzieć, że tata żył. Wiedzieli tylko najbliżsi i tak miało pozostać.

- Jasne, to zrozumiałe. - powiedział Kai, nieświadomie kiwając głową. Jeszcze przez chwilę patrzyliśmy na siebie, aż w końcu chłopak odwrócił wzrok i spojrzał na siedzącą najbliżej niego Michelle. Dziewczyna spojrzała na mnie lekko przerażona. - A ty jesteś Michelle Jones, co nie? - spytał dla upewnienia, posyłając w jej stronę znacznie szerszy uśmiech, niż do mnie. Zmrużyłam oczy, domyślając się, co mogło siedzieć mu w głowie.

- No tak. Nie da się ukryć. - powiedziała dziewczyna, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Kai Haster. - przedstawił się ponownie chłopak, ściskając jej dłoń. - Chcecie może coś do picia? - zaproponował niemal od razu, spoglądając na nas obie.

- Nie, chyba nie trzeba na razie. Ale dzięki za propozycję. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, wymieniając z Michelle porozumiewawcze spojrzenia. Przez chwilę panowała między nami cisza, przerywana jedynie przez innych, chodzących w tą i we w tą. Kai przeskakiwał wzrokiem ze mnie do MJ i odwrotnie, nie tracąc przy tym uśmiechu ani na moment. - Co ty się tak nam przyglądasz? - spytałam ze śmiechem, bo jego zachowanie było dość zabawne i nieco dziwne.

- Ładne z was dziewczyny.

- Jeśli próbujesz nas poderwać, to wybacz, ale mam chłopaka. I nie zamierzam go zostawiać. - odezwałam się od razu, prostując się nagle. Odrzuciłam swoje długie, brązowe, tamtego dnia rozpuszczone włosy na plecy i założyłam nogę na nogę, lustrując Kaia wzrokiem.

- Nie, nie, spokojnie. Wiem, że jesteś zajęta. - odparł natychmiast, nie zrażony moją nagłą odpowiedzią. Uniosłam zdziwiona brew do góry, ale zaraz uśmiechnęłam się pod nosem, gdy ten odwrócił się do mojej przyjaciółki, bo właśnie tak mogłam ją wtedy nazwać. - Ale Michelle jest chyba wolna, nie?

Michelle spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami, pewnie nie rozumiejąc, co się właśnie działo.

- Kai! Chodź tu, a nie! - zawołał ktoś zza pleców chłopaka. Nasza wcześniejsza rozmowa poszła w zapomnienie, bo odwróciliśmy się gwałtownie do zbliżającego się do nas Flasha. - Witajcie. - powiedział na przywitanie, jednak żadna z nas nie odpowiedziała na jego przywitanie, bo nastolatek prędko stracił nami jakiekolwiek zainteresowanie i położył dłonie na barkach chłopaka. Zdziwiłam się. Skąd Flash go tak znał? - Idziemy. Jesteś mi potrzebny.

- Do zobaczenia później, dziewczyny.

Jeszcze przez dłuższy czas obie patrzyłyśmy za oddalającymi się sylwetkami, nieco oszołomione wcześniejszymi słowami Kaia, skierowanymi do Michelle.

- Co to było? - odezwałam się, przenosząc swoje brązowe tęczówki ma przyjaciółkę.

- Czy on właśnie... ? - zaczęła Michelle, jednak nie dokończyła. Spojrzała na mnie, więc uśmiechnęłam się znacząco w jej stronę. Dziewczyna musiała od razu zrozumieć, co miałam na myśli. - Nawet tak na mnie nie patrz. To nic nie znaczyło. - powiedziała prędko, na co zaśmiałam się pod nosem cicho.

- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy i wtedy przyznasz mi rację.

Michelle pokręciła głową. Do końca całej imprezy nie wspominała chłopaka, ja też nie. Ale w głowie szykowałam już plan zeswatania ich razem. Wiedziałam swoje i nie mogła temu zaprzeczyć, choćby bardzo chciała.

Inna niż wszystkie 2Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang