Rozdział 14

357 22 1
                                    

Rano obudziłam w pokoju Morgan, ale dziewczynki już nie było. Przeciągnęłam i po chwili zwlokłam się z jej łóżka. Nie czekałam na nic, tylko poszłam do siebie, by jakoś się ogarnąć. Prędko ubrałam się w jakieś dresowe, czarne spodnie i bluzkę na krótki rękaw. Gotowa od razu ruszyłam do kuchni, by zjeść śniadanie.

- Cześć.

- Hej, Stella. - odpowiedziała Pepper, kiedy tylko zjawiłam się w pomieszczeniu. Stała do mnie tyłem, smażąc gofry, których zapach rozchodził się niemal po całym domu. Usiadłam przy stole, przyglądając się jej poczynaniom. - Proszę, zrobiłam ci śniadanie. - powiedziała, stawiając przede mną talerz ze stosem świeżych, gorących jeszcze gofrów z dżemem truskawkowym. - Morgan mi mówiła. - dodała, siadając naprzeciwko mnie. Sama miałam przed sobą talerz z goframi.

- Chwaliła się? - spytałam, wkładając jeden z kawałków mojego śniadania do ust. Spojrzałam na kobietę, a w jej jasnych oczach dostrzegłam troskę.

- Nie zrób jej nic tylko, okey?

- Pepper. - powiedziałam, po czym złapałam ją za dłoń. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam, ale zrobiło mi się lepiej dzięki temu. - Ja? Zrobić coś jej? Przestań. - dodałam, wkładając po raz kolejny kawałek gofra do ust. Były naprawdę dobre. - Jest urocza. Jest moją siostrą. Nigdy bym jej nic nie zrobiła. Moim zadaniem jest by ją chronić.

- Lepszej siostry nie mogła sobie wymarzyć. - stwierdziła Pepper, uśmiechając się szeroko. Zrobiło mi się cieplej na sercu od tych słów, to naprawdę dużo dla mnie znaczyło.

- No ba! - zaśmiałam się, choć zaraz uśmiech nieco zmalał. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, nigdzie nie było Morgan, tak samo w salonie, który było stąd doskonale widać. - A gdzie ona teraz jest?

- Na podwórku, w swoim domku. Mówiła, że to tam na ciebie poczeka. - odpowiedziała blondynka, wskazując na szklane drzwi prowadzące do ogrodu. Sama nieświadomie spojrzałam w tamtą stronę.

- To zaraz do niej pójdę.

Przez resztę posiłku żadna z nas więcej się nie odezwała, a jedyne co zakłócało tą ciszę, to piosenki lecące z niewielkiego radia stojącego na jednej z półek.

~*~

- Dzięki za śniadanie, Pepper.

- Nie ma sprawy. - odparła kobieta, zmywając naczynia. - Miłej zabawy. - powiedziała, na co tylko się uśmiechnęłam. Zaraz skierowałam się w odpowiednią stronę, by znaleźć Morgan, której w końcu miałam pokazać, co potrafię. Nie mogłam się doczekać jej reakcji. - I nie zróbcie sobie niczego! - zawołała jeszcze Pepper, jednak nie odpowiedziałam jej już.

Wyszłam z budynku, wdychając świeże powietrze. Było jeszcze przed południem, dlatego słońce nie świeciło jeszcze za mocno, ku mojej uciesze.

- Morgan! - zawołałam, gdy na horyzoncie pojawił mi się niewielki domek dziewczynki. Uśmiechnęłam się pod nosem, podążając w jego kierunku. - Chodź, mała. Pokażę ci coś. - powiedziałam głośno, dochodząc do docelowego miejsca. Tuż obok konstrukcji stało malutkie krzesełko, na którym usiadłam. Nie przejmowałam się nawet tym, że byłam na nie zdecydowanie za duża. - Chcesz poznać Snow?

To wystarczyło, by Morgan wyszła ze swojego ukrycia. Miała na sobie niebiesko złoty kask zbroi Pepper, w której ta walczyła na wojnie z Thanosem, a na dłoni znajdowała się rękawiczka wyglądem przypominającą tą, którą miał na sobie tata w zbroi Iron Mana. W głowie momentalnie pojawił mi się jego obraz, jednak pokręciłam głową, by odgonić od siebie przykre myśli.

- Chodź, zdejmiemy to i pójdziemy nad jezioro, okey?

Czterolatka pokiwała jedynie głową, a ja, nie zastanawiając się długo, ściągnęłam z jej głowy hełm, ujawniając jej niewinną twarzyczkę. Niemal od razu odgarnęła swoje włosy z twarzy i uśmiechnęła się szeroko.

Zaraz obie skierowałyśmy się na pomost nieopodal. To właśnie tam zamierzałam pokazać jej co nieco.

- A masz strój? - spytała, łapiąc mnie za dłoń. Patrzyła w moją stronę swoimi brązowymi tęczówkami, w których jak zwykle tańczyły wesołe iskierki.

- Jasne. Nawet przy sobie. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Nigdy nie ściągałam tej bransoletki, w każdej chwili mogło się coś stać, a ja dzięki niej mogłam kogoś uratować, nie zdradzając, że to ja.

- Ale nie masz...

- Mam bransoletkę. To dzięki niej staję się Snow, wiesz? - odparłam, przerywając jej. Dziewczynka stanęła na moment i skrzyżowała ręce na piersi, przyglądając się mi.

- Pokaż.

Uśmiechnęłam się delikatnie i odeszłam od niej o krok. Zaraz wcisnęłam niewielką zawieszkę w kształcie śnieżynki, a chwilę później miałam w pełni założony strój Snow. Wszystko było wyprane i naprawione, nie było nawet śladu po uczestnictwie w wojnie między przybyszami z kosmosu, a bohaterami.

- Witaj, Morgan. Jestem Snow. - przedstawiłam się, wyciągając w jej stronę dłoń. Ta niepewnie ją uścisnęła, patrząc na mnie z otwartymi ustami. - Podobam się? Czy wyobrażałaś sobie mnie inaczej? - spytałam, okręcając się wokół własnej osi, by pokazać się jej w całej okazałości. - Morgan?

Morgan nie odpowiedziała, ale zamiast tego rzuciła się na mnie, ściskając mocno. Zaśmiałam się cicho, obejmując ją ramionami. Była taka drobna.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też, mała. - powiedziałam zgodnie z prawdą, po czym odsunęłam się od niej kawałek, by spojrzeć w jej tęczówki. - Chcesz może polatać?

- TAK!!! - zawołała głośno, podskakując w miejscu z ekscytacji. Pokręciłam głową z uśmiechem i kucnęłam, by być z nią na równi.

- Okey. Obejmij mnie mocno, polatamy chwilę.

- Nie spadnę? - spytała, mimo wszystko podchodząc do mnie bliżej. Objęła moją szyję, a ja podniosłam się na równe nogi, trzymając ją mocno.

-  Nie. Będę cię trzymać.

Ścisnęła mnie, najwyraźniej się bojąc. Ja jednak nie zwracałam już na to uwagi i wzbiłam się w górę na kilka metrów.

Widok był zadowalający. Słońce było już dość wysoko, z daleka widać było las, przed nami było wielkie, wciąż nieco zamarznięte jezioro, choć był środek lata.

- I jak? Boisz się? - zapytałam po chwilowej ciszy, nie oderwać wzroku od krajobrazu. Właśnie w takim miejscu było moje miejsce. I taty najwyraźniej też, skoro tu zamieszkał z Pepper i Morgan. - Spójrz, jakie ładne widoki mamy z góry. - powiedziałsm, by dziewczynka również się rozejrzała. Ta, zamiast tego,objęła mnie jeszcze mocniej, o ile było to jeszcze możliwe. - Nie bój się, naprawdę. Nie spadniesz. Wszystko mam pod kontrolą. Nie dałabym ci spaść.

Udało mi się, oderwała się ode mnie nieznacznie i rozejrzała wokoło. Nie musiałam długo czekać na jej uśmiech.

Okręciłam się dookoła, by spojrzeć też na resztę krajobrazu. Z góry dostrzegłam Pepper spoglądającą na nas z tarasu.

- Pomachaj mamie. - powiedziałam cicho, wskazując w odpowiednią stronę.

Morgan natychmiast jej pomachała, a Pepper równie szybko jej odmachała. Ja też wcale nie kwestionowałam i odwzajemniłam jej gest, przez cały czas trzymając czterolatkę w pasie.

Masz nietypową siostrę, Morgan. Inną niż wszystkie.

Inna niż wszystkie 2Where stories live. Discover now