Rozdział 42

226 16 9
                                    

- Jak się czujesz, wracając do domu po tym wszystkim?

Otworzyłam oczy i spojrzałam na siedzącego za kierownicą Happy'ego, który zerknął w moją stronę. Poprawiłam się na siedzeniu i uśmiechnęłam delikatnie pod nosem. Naprawdę cieszyłam się, że wracałam do domu, brakowało mi swojego pokoju, wychodzenia na podwórko, siedzenia na moście przy jeziorze... Brakowało mi też Pepper i Morgan, które przecież przez cały czas tam były.

- Czuję... Spokój. Po raz pierwszy od dawna. - przyznałam po chwili, opierając się wygodnie o oparcie fotela. - Nic nam nie zagraża póki co, wszystko układa się dobrze. Jest lepiej. - dodałam, choć oboje doskonale to wiedzieliśmy. Happy przez to wszystko też był w niebezpieczeństwie, a mimo to pomagał nam, nie przejmując się, że w każdej chwili mógł zginąć.

- Widać po tobie poprawę. Uśmiechasz się w końcu. - stwierdził z uśmiechem, skręcając w drogę, gdzie już z daleka można było dostrzec budynek, do którego zmierzaliśmy.

- Wiem. Wreszcie wiem, że jednak może być lepiej.

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko w moim kierunku, choć nie powiedział już nic więcej. Bo nie potrzebowaliśmy więcej słów.

~*~

Otworzyłam drzwi do budynku i ostrożnie weszłam do środka. Było tam niewyobrażalnie cicho, jak na to, że gdzieś tam było dziecko. Poczułam nieprzyjemny uścisk w środku, bo nie dochodziło do mnie, że pod moją nieobecność mogło coś im się stać. Dostawałam wiadomości na bieżąco, wiedziałam, że były całe, ale po tym wszystkim, co się wydarzyło w ostatnich miesiącach, niczego nie byłam pewna.

- Wróciłam! - zawołałam, ostrożnie kierując się do salonu. Zaraz zza rogu wyszła Pepper w całej swojej okazałości, a mnie wielki kamień spadł z serca. Ulżyło mi, gdy ją zobaczyłam.

- Stella, jak dobrze cię widzieć. Chodź, kochana.

- Cześć, Pepper. Was też dobrze widzieć. - odparłam, przytulając się do niej bardziej. Znów poczułam się, jak w domu. Znów poczułam, jak to jest mieć kogoś bliskiego przy sobie. Znów mogłam się do niej przytulić i o nic nie martwić. - Wszystko dobrze? Co ciekawego robiłyście pod moją nieobecność?

Kobieta nie odpowiedziała, uśmiechając się jedynie. Prędko dotarło do mnie, dlaczego tego nie zrobiła.

A nie zrobiła tego tylko i wyłącznie ze względu na Morgan, która zaczęła biec w moim kierunku z wyciągniętymi ramionami.

- Stella!

- Maguna! - zawołałam ze śmiechem, dając dziewczynce dojść do mnie. Ta natychmiast zjawiła się obok, patrząc na mnie tymi dużymi brązowymi tęczówkami, które obie odziedziczyłyśmy po tacie. - Chodź tu, mała. - dodałam, widząc jej niepewną minę. Po tym uśmiech rozjaśnił jej twarz, a ona natychmiast przytuliła się do mojej piersi, ściskając mocno. W takim też pozycji, wstałam, by być na równi z Pepper. - Tęskniłaś? - spytałam, kiedy brunetka odsunęła się ode mnie nieznacznie, patrząc na moją twarz.

- Bardzo. - przyznała z szerokim uśmiechem, przygryzając palca. Dotknęłam palcem jej malutkiego nosa, a ona roześmiała się cicho.

- Ja za tobą też. Za wami dwoma.

Pepper podeszła do nas z drugiej strony i objęła nas obie ramionami. Ten drobny, choć tak bardzo ważny dla mnie gest, uświadomił mi tylko, że były dla mnie całym światem. Nie wyobrażałam sobie życia bez nich, po tych wszystkich wspólnie przeżytych chwilach. Tych słabszych i tych lepszych.

- Dobra, głupio tak stać w przejściu. Opowiadajcie, co tam u was? Hestia często was dowiedziała?

Skierowałyśmy się wgłąb salonu, po czym wszystkie trzy usiadłyśmy na kanapie. Blondynka nie odpowiedziała, a jedynie usadziła Morgan na swoich udach, obejmując ją ramionami. Nie patrzyła mi w twarz, czy jakkolwiek w moją stronę, co dało mi jasno do zrozumienia, że coś było nie tak.

- Pepper? Wszystko w porządku? - spytałam, kładąc dłoń na jej ramieniu. Wszelakie szczęście wyparowało, a zastąpiła je obawa. Nie potrafiłam zapomnieć, choć usilnie próbowałam. Obawa i strach już zawsze będą mi towarzyszyły.

- Tak, jasne. Czemu miałoby być źle? - odparła pytaniem na pytanie, starając się za wszelką cenę nie poznać po sobie, że coś się wydarzyło. Znałam ją zbyt dobrze, wiedziałam, kiedy coś się działo, kiedy coś ją trapiło.

- Spytałam o coś. A z twojej strony zero odpowiedzi. Coś się stało pod moją nieobecność, tak? Proszę, nie trzymaj mnie w niepewności.

- Dobrze, nie będę już tego ukrywać. - odezwała się wreszcie, nieświadomie sprawiając, że moje serce zaczęło walić mi w piersi. Westchnęła cicho, poprawiając ułożenie swojej córki na swoich udach. - W twoim pokoju czeka na ciebie niespodzianka.

- Jaka niespodzianka? O czym ty mówisz? O czym nie wiem? - zasypałam ją pytaniami, nie do końca rozumiejąc, o czym mówiła. Znaczy, okey, niespodzianka i w ogóle, ale dlaczego? Rozumiem, że dużo dla nich zrobiłam, że można robić swoim bliskim niespodzianki, ale ja nigdy nie oczekiwałam niczego w zamian.

- Musisz sama zobaczyć i się o tym przekonać. - odparła, po czym nagle wstała, wprawiając mnie w kolejne osłupienie. Spojrzałam na nią i na Morgan, sama wciąż siedząc. - A póki co, my musimy się zbierać. Morgan ma wizytę u dentysty. Naprawdę mi przykro, że znów nie będziemy się widzieć. - dodała ze skruchą, łapiąc dłoń dziewczynki.

- To tylko kilka godzin, mogę przecież powiedzieć chwilę sama.

Nieświadomie sama wstałam i skierowałam się z nimi do przedpokoju. Patrzyłam, jak Pepper pomaga założyć Morgan buty, po czym sama założyła swoje. Wzięła jeszcze torebkę w dłoń i odwróciła się w moją stronę z delikatnym uśmiechem.

- Do zobaczenia później, Stella. Mam nadzieję, że niespodzianka się spodoba. - powiedziała kobieta, łapiąc za klamkę od drzwi. Poprawiła ułożenie ramiączka od torebki na swoim ramieniu i ponownie złapała córkę za dłoń.

- Paa. - dodała Morgan, machając do mnie dłonią.

Zaraz obie zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie odgłos zamykanych drzwi. A ja stałam tam przez chwilę, analizując w głowie, co się właśnie stało, dlaczego tak szybko wyszły.

- Co tu się właśnie...?

Rozejrzałam się wokoło, wszystko było na swoim miejscu, nic nie zmieniło się od mojego wyjazdu. Wzruszyłam ramionami, poszłam się czegoś napić, po czym, wraz ze szklanką z wodą, udałam się do swojego pokoju. Naprawdę ciekawiło mnie, co takiego znajdowało się w moim pokoju, co takiego wykombinowała Pepper.

Otworzyłam drzwi i pchnęłam je lekko do przodu. Ale nie weszłam nawet do środka, bo po prostu mnie sparaliżowało.

- Cześć, skarbie. Witaj ponownie.

Usta otworzyły się, tworząc literkę o. Szklanka wypadła z mojej dłoni i rozbiła się na ziemi, wylewając z siebie całą zawartość. Nogi wręcz ugięły się pode mną, a serce przestało na moment bić. Złapałam się jedną ręką za głowę, a drugą podtrzymałam o framugę drzwi, świadoma, że jeśli tego nie zrobię, to mogę upaść na ziemię z wrażenia.

- O fuck.

Inna niż wszystkie 2Where stories live. Discover now