Rozdział 17

378 22 12
                                    

- Dlaczego chcesz wyjechać?

Staliśmy na korytarzu, gdzie mogliśmy porozmawiać na spokojnie, bez obecności Pepper, która przyrządzała śniadanie dla siebie i Morgan. Zdawałam sobie sprawę, że teraz czekała mnie poważna rozmowa z Peterem, w końcu przypadkiem dowiedział się, że zamierzałam wyjechać. Byłam zła sama na siebie, bo nie tak miał się o tym dowiedzieć, miałam powiedzieć, wyjaśnić mu wszystko na spokojnie.

- Muszę odpocząć, Peter. - powiedziałam spokojnie. Byłam już tym wszystkim cholernie zmęczona, nie miałam już sił, by zaprzeczać. Z resztą, każdy i tak widział, że było źle. Temu nie dało się w żaden sposób zaprzeczyć.  - Ten dom, Morgan, Pepper... To wszystko przypomina mi o nim, rozumiesz? Jeśli będę tu przez cały czas, to w końcu oszaleję. - przyznałam zgodnie z prawdą, czując napływające do oczu łzy. W ostatnim czasie za dużo płakałam, zdecydowanie za dużo.

- Chcesz mnie zostawić?

- Co? Nie! - zawołałam od razu, bo za nic nie spodziewałam się takich słów. Jak on mógł w ogóle o tym pomyśleć? - Nie, nie, nigdy w życiu. Po prostu muszę wyjechać na jakiś czas. Sama. - dodałam, kładąc dłonie na jego barkach. Spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam w nich jedynie obawę, co łamało mi, i tak już złamane serce.

- Czyli chcesz mnie zostawić.

Odsunęłam się od niego gwałtownie. Nie byłam gotowa, by to usłyszeć. Nie chciałam się z nim kłócić w takich okolicznościach, ale wiedziałam, że byłam nerwowa w ostatnich tygodniach, większość rzeczy mnie denerwowała, łatwo było wyprowadzić mnie z równowagi, którą starałam się opanować przez tyle lat w Chicago. Po tej przeklętej wojnie wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam.

- Czy ty nie rozumiesz, co do ciebie mówię?! - krzyknęłam, nie przejmując się, że Pepper mogła mnie usłyszeć. Nie przejmowałam się, że krzyczę na bliską mi osobę, która tak naprawdę nic mi nie zrobiła. - Nie zostawiam cię, nie zrywam z tobą. Wyjeżdżam na jakiś czas, bo muszę odpocząć. - powiedziałam już spokojniej, starając się opanować szybkie bicie własnego serca. - Każdy kolejny dzień tutaj doprowadza mnie do szaleństwa. Jeśli tak dalej pójdzie, to w końcu coś sobie zrobię i tylko będą problemy. A nie chcę nikogo ranić, rozumiesz? - spytałam, choć nie oczekiwałam odpowiedzi. - Dlatego muszę wyjechać.

- Do Europy. - oznajmił, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Fakt, była, ale dlaczego mi to wypominał?

- I co z tego?! - powiedziałam głośno, przez co cofnął się do tyłu o krok, zdziwiony moim wybuchem. Czułam wyrzuty sumienia, ale zagłuszone przez świadomość, iż robię dobrze, wyjeżdżając. - W ogóle... Daj mi święty spokój. Niepotrzebnie tu przyjeżdżałeś. - dodałam, zrezygnowana. Machnęłam ręką, po czym zaczęłam odchodzić od chłopaka w stronę swojego pokoju.

- Gdzie ty idziesz? Stella! - zawołał, a ja odwróciłam się do niego przodem. Nastolatek jednak nie ruszył się z miejsca, patrzył jedynie w moją stronę.

- Do siebie. Nie idź za mną. - nakazałam, ponownie się odwracając. Spuściłam głowę w dół i znów skierowałam się w odpowiednią stronę.

- Poczekaj!

Peter złapał mnie za nadgarstek, zmuszając tym samym do zatrzymania się. Złość wzięła górę, choć tak bardzo tego nie chciałam. Nie chciałam, żeby ta sytuacja w ogóle miała miejsce.

- Zostaw. Mnie. W spokoju. - wycedziłam przez zęby, wyrywając dłoń z jego uścisku. Chłopak jednak nie zraził się moim tonem, aczkolwiek spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Zdawałam sobie sprawę, że go tym raniłam, ale nie potrafiłam inaczej w tamtym momencie. - Proszę. - wyszeptałam, a po chwili pierwsza łza opuściła swoje miejsce i wypłynęła na powierzchnię. Nie starłam jej.

Nie stałam tam dłużej, odeszłam, a bardziej pobiegłam do swojego pokoju, zostawiając go samego. Natychmiast otworzyłam drzwi i równie prędko je zamknęłam. Nie wytrzymałam dłużej, rozpłakałam się, jak dziecko. Oparłam się o ścianę i zjechałam na dół, chowając głowę między kolanami.

Ogarnij się, idiotko.

On przecież nic nie zrobił.

- Śnieżynko...

Nie podniosłam głowy, nie byłam w stanie. Jego głos był cichy i spokojny, taki, który uwielbiałam, a mimo to...

Wiedziałam, że chłopak usiadł koło mnie, czułam jego obecność. Ale nie spojrzałam w jego stronę, starałam się jakoś uspokoić, choć nie było to łatwe.

- Przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Możesz przecież robić, co tylko chcesz, nie mogę ci tego zabronić.

Zmusiłam się i spojrzałam w jego stronę. Zmartwienie i troska wręcz malowały się na jego twarzy.

- To chyba ja powinnam przepraszać, Pete. Niepotrzebnie się tak uniosłam. Przepraszam. - powiedziałam cicho, ocierając policzki z łez. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i objął mnie ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Oparłam głowę na jego piersi. - Od dawna jestem strasznie rozdrażniona, najmniejsze rzeczy mnie wkurzają. Każdy kolejny dzień tutaj jest udręką. Wiem, że on wszystko robił w tym pokoju, a to tym bardziej mnie dobija. Morgan tak bardzo mi go przypomina, ale nie potrafię udawać, że jej nie ma. - wyrzuciłam z siebie. Przed oczami momentalnie pojawiła się moja siostra, uśmiechnięta, niewiadoma, co przeżywałam w środku. - Codziennie budzę się z myślą, że to może tylko mój chory sen. Że tej wojny nigdy nie było, że Thanos to tylko moje wyobrażenie, że to wszystko nie miało miejsca. Ale kiedy wychodzę z pokoju i widzę Morgan bawiącą się w ogródku, Pepper gotującą coś w kuchni, ogólnie ten dom... Wszystko znów do mnie wraca, jak boomerang. Wciąż nie daje mi to spokoju.

Zamilkłam, on też nic nie mówił. Ścisnął mnie mocniej, jakby chcąc dodać mi tym otuchy. Byłam mu za to wdzięczna, choć i tak zbytnio nie mogło.

- Chcę po prostu zapomnieć, odpocząć. - wyszeptałam, ciut łamiącym się głosem. Znów wzięło mnie na płacz, nie potrafiłam już tego kontrolować. To wyniszczało mnie od środka, nie dając spokoju. - Chcę, żeby on wrócił.

- Ja też. - przyznał cicho Peter.

- Tęsknię za nim, tak cholernie mocno za nim tęsknię.

Nastolatek przytulił mnie mocno do swojej piersi, a ja wtuliłam się w jego ciało. Potrzebowałam tego, bardzo tego potrzebowałam.

- Jedź do tej Europy. - powiedział nagle, przerywając tym samym ciszę. Odsunęłam się od niego nieznacznie i spojrzałam na jego spokojną twarz.

- Co?

- Nie będę cię zatrzymywał. - oznajmił, a ja wiedziałam, że mówił prawdę. Zawsze mnie rozumiał, wiedział, czego chciałam, czego potrzebowałam. A teraz potrzebowałam porządnego odpoczynku, by zapomnieć. - Nie zdawałem sobie sprawy, że dla ciebie to jest trudniejsze, niż dla mnie. Myślałem tylko o sobie, a ty tu przeżywałaś piekło. - dodał, jednak nie odezwałam się już. Tak po prostu wtuliłam się w niego ponownie. Jego silne, ciepłe ramiona znów mnie oplotły, dając niesamowite uczucie bezpieczeństwa. - Należy ci się odpoczynek.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Zaledwie kilka sekund, gdy zdałam sobie sprawę, jak dawno nie mówiłam mu tej jednej, ale ważnej rzeczy.

- Kocham cię, Peter. - wyszeptałam, nie odrywając się od niego ani na moment. Po chwili poczułam pocałunek w głowę, na co uśmiechnęłam się delikatnie, aczkolwiek szczerze.

- A ja kocham ciebie, Stella.

Inna niż wszystkie 2Where stories live. Discover now