Rozdział 26

247 16 1
                                    

Już kilka minut później płynęliśmy jakąś łódką po jednym z kanałów, w tylko Fury'emu znaną stronę. Stałam kawałek za nim, rozglądając się wokoło. Skoro miałam okazję zobaczyć puste kanały, różne zabytki bez tłumów ludzi wokół, to tylko wtedy.

- Stark zostawił je dla ciebie. - oznajmił w pewnym momencie Nick, patrząc przed siebie. Chłopak podszedł do niego bliżej i stanął obok, zaciekawiony, co takiego zostawił mu mój tata.

- Serio? - spytał zdziwiony Peter. Zerknęłam na niego ukradkiem, a w środku coś ukłuło mnie w serce, pozostawiając po sobie jedynie ból. Zdawałam sobie sprawę, że Peter też mógł coś dostać od taty, w końcu ten też dla niego sporo znaczył..

Fury podał chłopakowi niewielkie, podłużne pudełko z okularami w środku. EDITH, dobra, pomocna sztuczna inteligencja, którą stworzył tata, która służyła mu przez pewien czas i która też nieco nam pomogła przy pierwszym spotkaniu kosmitów, z którymi miałam styczność.

Peter niepewnie odebrał od mężczyzny etui i ostrożnie otworzył je, ukazując tym samym okulary, które Stark miał w zwyczaju nosić.

- O jakże ciężka jest głowa, która dźwiga koronę. - zacytował Fury, lustrując chłopaka wzrokiem. - Stark powiedział, że nie załapiesz, bo to nie jest tekst z Gwiezdnych Wojen. - prychnął, na co sama parsknęłam cicho.

Peter zdecydowanie mocno siedział w Gwiezdnych Wojnach i wielokrotnie mi o nich gadał. Nawijał wtedy, jak szalony, a ja uwielbiałam, gdy to robił. Mówił z pasją, jakiej wielu nie posiadało.

~*~

Niewiele później całą trójką znaleźliśmy się w bazie Fury'ego, którą odwiedziłam zaledwie kilka dni wcześniej. Ludzie kręcili się tam, bądź po prostu stali przy swoich stanowiskach, pracując.

- Maskę sobie daruj. Wszyscy tu już cię widzieli bez niej. Po co masz sapać przez tę lajkrę skoro i tak wiedzą, kim jesteś? - odezwał się Nick, nie odwracając się nawet za siebie.

Spojrzałam w jego stronę i oparłam się o jeden z filarów, przyglądając się innym. Sama nie wiedziałam, po co tam byłam. Wiedziałam wszystko, co miałam wiedzieć, a jednak coś mówiło mi, żeby tam zostać i choć chwilę pobyć z chłopakiem.

Peter po chwili rzeczywiście ściągnął maskę Spidermana, ujawniając tym samym swoją twarz. Na moich ustach mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech, gdy tylko odwrócił się w moją stronę. Nie odezwałam się, tak samo, jak on, ale nie potrzebowaliśmy słów, żeby się zrozumieć.

- Idziesz?

Kiwnęłam do nastolatka głową, żeby szedł za mężczyzną, co też od razu uczynił. Sama również ruszyłam za ich dwójką, chcąc być bliżej w razie konieczności.

- Przy tamtej konsoli mamy Marię Hill. - zaczął Fury, najwyraźniej zamierzając przedstawić nastolatkowi wszystkich. Mnie też ich przedstawił, ale i tak niektórych już znałam.

- Cześć, Maria. - przywitałam się, uśmiechając do kobiety, która odwzajemniła mój gest niemalże od razu.

- Hej, Stella.

- To jest Dimitrij. - kontynuował mężczyzna, nie zwracając na nas uwagi. Wskazał na mężczyznę obok, który przeładował broń, którą trzymał w dłoniach. Wyglądał jak typowy gangster, ale był nikim w porównaniu z niektórymi osobami, z którymi dane mi było walczyć. - A tam czeka pan Beck.

Wywróciłam oczami, gdy Beck odwrócił się w naszą stronę. Był dziwny, nie wyglądał na nikogo spoza ziemi, a widziałam już wiele takich istot. Asgardczycy też wyglądali, jak my, ale ich dało się odróżnić od innych. A on? On był taki sam, jak my.

Podeszłam do Marii i oparłam się o filar tuż przy jej stanowisku. Miałam stąd doskonały widok i na Petera, i na Fury'ego, i na Becka. Do tego ostatniego nie zamierzałam podchodzić z czystej niechęci, ale przecież nie musiał o tym wiedzieć.

- Mysterio? - spytał zdziwiony nastolatek, choć mówiłam mu, kim był ów mężczyzna. Ewidentnie musiał zapomnieć, bądź po prostu zapomniał o moich słowach.

- Co?

- Nieważne. - powiedział Peter, machając lekceważąco ręką. - Tak na pana mówią moi kumple. - dodał w ramach wyjaśnienia, mimo że nie było to potrzebne.

- Ach tak. - mruknął mężczyzna, podchodząc do Parkera z wystawioną dłonią. - Ty mów mi Quentin.

- Żałosne. - mruknęłam pod nosem, wywracając oczami na to całe przedstawienie. Sama obecność Becka działała na mnie jakoś dziwnie, niewytłumaczalnie.

- Widzę, że ktoś tu jest nie w sosie ostatnio. - zaśmiała się Maria, spoglądając na mnie ukradkiem. Spojrzałam w jej stronę, przejeżdżając dłonią po swoich włosach.

- Można powiedzieć. - westchnęłam ciężko, po czym uniosłam wzrok, sfrustrowana tym wszystkim. Sama nie wiedziałam, po co robiłam to wszystko. Miałam odpocząć, zacząć wszystko od nowa, a znów pakowałam się w kłopoty, w misję, w której nigdy nie miałam uczestniczyć. - Ja nawet nie wiem, co tu robię. Nie jestem tu do niczego potrzebna. Mogłam sobie spokojnie leżeć na hotelowym łóżku i odpoczywać. Ale NIE. Lepiej zwerbować mnie do roboty, w której nie jestem potrzebna.

Kobieta położyła mi dłoń na ramieniu, uśmiechając się pocieszająco. Uspokoiłam się nieco i spojrzałam na Petera i Becka, którzy przez cały czas ze sobą rozmawiali. Do uszu natychmiast dotarły do mnie ich słowa.

- Dobrze się dzisiaj spisałeś. Widziałem cię na tej wieży. - odezwał się mężczyzna, uśmiechając się pod nosem. Wywróciłam oczami, bo nawet mnie nie wspomniała, a podobno współpracowaliśmy. - Przydałby się ktoś taki w moim świecie.

- A mnie to już nie pochwaliłeś, nic nie powiedziałeś... Po prostu świetnie.

- Dzięki. - odparł Peter, zapatrzony w niego, jak w jakiś obrazek. Kiedyś zapatrzony był podobnie w mojego ojca, którego w końcu traktował, jak własnego ojca, którzy przecież zginął lata temu.

- Tobie też dziękuję, Stella. - odezwał się Beck, odwracając w moim kierunku. Zmierzyłam go wzrokiem, zakładając ręce na piersi.

- Łaski bez, Beck. - warknęłam, nie chcąc pokazać swojej słabości. Był dla mnie nikim. I nie zamierzałam pozwalać mu mówić do siebie po imieniu. - I dla ciebie Snow. Nie mów do mnie po imieniu.

Peter spojrzał na mnie najprawdopodobniej zdziwiony moją reakcją, ale zlekceważyłam to. Czułam złość, sama nie wiedziałam, dlaczego. Nie ufałam Beckowi w żadnym stopniu, źle mu się z oczu patrzyło, a bynajmniej ja miałam takie odczucie. Denerwował mnie, udawał wielkiego bohatera, którym nie był w żadnym stopniu, bynajmniej w moim mniemaniu..

- Czekaj, w twoim świecie? - spytał nagle nastolatek, zdawszy sobie sprawę, co tak naprawdę Beck powiedział zaledwie chwilę przed. Złapałam się za głowę, wiedząc, że teraz zacznie się ta cała gadka o jego jakże smutnym życiu, której nie chciałam słuchać po raz kolejny.

- Zanim którekolwiek z was zacznie gadać, to ja stąd spadam. - powiedziałam stanowczo, podchodząc do Petera, by się z nim pożegnać. Był moim chłopakiem, z resztą głupio było mi wyjść stamtąd, nie żegnając się z nim, choćby głupim cześć. - Zadzwoń, jak wrócisz do hotelu. Albo napisz esemesa. - oznajmiłam cicho, spoglądając na jego twarz.

- Jasne. - przytaknął od razu, a ja uniosłam wzrok, by na niego spojrzeć. - Do zobaczenia, Śnieżynko. - dodał na pożegnanie, całując mnie w czoło. Uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam do wyjścia.

- Mój numer znacie, ale nie dzwońcie. Bo i tak nie odbiorę.

Po tych słowach wyszłam, ale jeszcze przez jakiś czas czułam ich wzrok na sobie.

Inna niż wszystkie 2Where stories live. Discover now