Rozdział 44

232 15 3
                                    

Ostatecznie spędziliśmy kilka godzin na rozmowie na przeróżne tematy. Nieco się też powygłupialiśmy i ostatecznie zasnęliśmy na moim łóżku, wtuleni w siebie. Świadomość, że tata żył, że tam ze mną był... Dziękowałam wszystkim na około, że tak się stało. Moja początkowa złość na Strange'a minęła, gdy uświadomiłam sobie, że to tak naprawdę dzięki niemu teraz mogłam spędzić z tatą chwilę.

Przebudziłam się przez ciche otworzenie drzwi. Słyszałam kroki, a chwilę później materac koło mnie ugiął się, po czym na moim brzuchu ktoś usiadł. Od razu domyśliłam się, kto to i uchyliłam jedno oko, patrząc na dziewczynkę z uśmiechem.

- Morgan. - mruknęłam cicho, przecierając twarz rękoma. Zaraz spojrzałam na jej uśmiechniętą i tak bardzo niewinną twarzyczkę. - Co ty tu robisz, mała? - spytałam, choć odpowiedź mógłby wydawać się oczywista. Nie zdziwił mnie nawet fakt, że ona i Pepper już dawno pewnie wróciły do domu.

- Mama kazała was obudzić.

Sięgnęłam po telefon, który dzień wcześniej położyłam na szafce, i spojrzałam na godzinę. Dochodziła prawie dziesiąta, ale i tak nie byłam zbytnio wyspana.

- Zaraz przydziemy, okey? - odezwałam się, na co Morgan pokiwała głową, że rozumie. Posłałam jej uśmiech i wskazałam na leżącego obok tatę, który pochrapywał cicho. Jeszcze nie do końca wierzyłam, że tam był. - Jeśli chcesz, możesz obudzić tatę. Na pewno się ucieszy, kiedy cię zobaczy.

Dziewczyna natychmiast ze mnie zeszła i zajęła się budzeniem mężczyzny, co wyglądało naprawę uroczo z perspektywy osoby trzeciej.

~*~

- Jak się podobała niespodzianka? - spytała na wejściu Pepper, kiedy tylko zjawiłam się w progu drzwi prowadzących do kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem, siadając przy stole.

- Zostawię to dla siebie, dobrze?

Blondynka jedynie uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową na znak zrozumienia. Cieszyłam się, że nie pytała, bo nie potrafiłam opisać tego, co wtedy czułam. To musiało się przeżyć, naprawdę.

Kobieta chwilę później podała mi talerz z naleśnikami, za które cicho podziękowałam, zaczynając jeść. Sama zaraz usiadła naprzeciw mnie, rozpoczynając jeść swoją porcję.

- Wie ktoś jeszcze, że jednak żyje? - odezwałam się, wkładając ostatni kawałek jednego z naleśników do ust. Wiedziałam, że domyśli się, o co mi chodziło.

- Rodhey wie z tego co wiem. - odparła, zastanowiwszy się przez chwilę. - No i Happy też się dowiedział. - dodała prawie że od razu, przypominając sobie o mężczyźnie tak bardzo mi bliskim w ostatnim czasie.

- Mogę powiedzieć chłopakom? Powinni wiedzieć.

- Co komu powiedzieć? - spytał męski głos za nami. Obie momentalnie odwróciłyśmy się do tyłu, gdzie stał tata z Morgan na rękach. Ten widok był naprawdę uroczy.

- Peter i Harley. Powinni znać prawdę. - odparłam oczywistym tonem, w nadziei, że się zgodzi. Musiał to zrobić, nie potrafiłabym trzymać tego długo w tajemnicy. Prędzej czy później i tak by się dowiedzieli.

- Zadzwoń do nich. Chętnie spotkam się z tymi matołkami. - odparł mężczyzna, a następnie odwrócił się na pięcie i skierował do ogrodu wraz z Morgan.

A ja i Pepper patrzyłyśmy chwilę za nimi, nie odzywając się.

- Nic się nie zmienił. - oznajmiła kobieta, kręcąc głową sama do siebie, aczkolwiek uśmiech rozświetlał jej twarz.

Inna niż wszystkie 2Where stories live. Discover now