Rozdział 8: And Everybody's Doing Just What They're Told To

639 72 10
                                    

Szatnia Slytherinu była, ku uciesze Hermiony, wolna od czaszek. Zamiast tego w dużej mierze skupiała się na standardowym zielonym i srebrnym motywie z wężami regularnie rozsianymi po pomieszczeniu. Kobieta stała nerwowo na środku, trzymając worek z piaskiem i zastanawiając się, czy wie, co do cholery robi.

Nie.

Odpowiedź na to pytanie była jednoznaczna.

Drużyna siedziała przed nią, nosząc identyczne, nieskazitelne stroje i ściskając identyczne, nieskazitelne miotły. Fern, kapitan, siedziała w pierwszym rzędzie. Regulus siedział obok niej.  Hermiona była początkowo zaskoczona, widząc też znajomą, przygarbioną postać Snape'a z tyłu.

Ach, zauważył mózg Hermiony. Snape grał w quidditcha.

Chwila. Snape grał w quidditcha?

Z wysiłkiem przywołała bardzo mgliste wspomnienie, jak sędziował mecz, kiedy była w szkole. Nie pamiętała, kto wygrał, ale wspomnienia podpowiadały, że ​​wydarzyło się podczas tego turnieju jakieś dramatyczne wydarzenie, jak to zwykle miało miejsce podczas jej lat spędzonych w Hogwarcie.

- Witam wszystkich i dziękuję za wcześniejsze spotkanie. Mam dzisiaj kilka pomysłów na grę – zaczęła Hermiona drżącym głosem.

Czuła się jak w ruchomych piaskach. Pod nią nie było solidnego gruntu zrozumienia i doświadczenia. To były tylko dzikie domysły i dość dzikie naginanie zasad.

– Dziękuję profesor Granger – powiedziała Fern. - Pokonaliśmy Gryffindor tylko raz w zeszłym roku, kiedy byliśmy w zastępstwie pod okiem profesor Hooch.

- Z niecierpliwością czekamy na twoją strategię – dodał Regulus.

- Och... Cóż, myślę, że będzie lepiej, jeśli wam pokażę. – odrzekła tajemniczo.

Hermiona opróżniła trzymany w ręku worek z piaskiem na podłogę przed nią. Spędziła niezliczone godziny z Ginny, Harrym, Ronem, a na jednej zagmatwanej kolacji nawet z Griseldą, którzy używali tego zaklęcia, by odtworzyć dla niej wybrane mecze.

Mecze, co do których byli przekonani, że minęły ją z powodu pracy. Mecze, w czasie których tak faktycznie poszła do kina lub do kawiarni z książką. Mecze, przy odtwarzaniu których musiała siedzieć, jako jedna z wielu pasjonatów quidditcha. A jej towarzystwo nie mogło znieść tego, że Hermionę minęły Najwspanialsze Rzeczy Wszech Czasów.

Nie było to powszechne zaklęcie dla większości społeczności czarodziejów, ale było zdecydowanie zbyt powszechne dla niej. Prawdopodobnie mogłaby rzucić je we śnie. To znaczy, jeśli jej sen składałby się z koszmarnego krajobrazu niekończących się podsumowań sportowych.

Rzuciła je teraz i piasek uniósł się, tworząc boisko Hogwartu.

- O, to coś nowego - powiedziała Fern zdziwionym tonem, a pozostali gracze rozmawiali z ekscytacją za jej plecami.

Trenerka delikatnie skierowała granulki w powietrze. Unosiły się, wirowały i formowały się w maleńkich graczy quidditcha, którzy następnie zaczęli śmigać po małym, piaszczystym polu. Spojrzała na drużynę, wpatrującą się w boisko w rozgorączkowaniu. Snape już się nie garbił. Zamiast tego stał na wpół wyprostowany, żeby mieć lepszy widok. Jednak w przeciwieństwie do innych, był skupiony na ruchach jej różdżki, a nie na replice.

— W porządku — powiedziała Hermiona ostro. - Pozwólcie, że pokażę wam, jak widzę dzisiejszą strategię.

Zmarszczyła brwi w skupieniu i maleńkie postaci znów zaczęły latać po polu. Uczniowie nie wydawali żadnego dźwięku, obserwując rozgrywającą się przed nimi koncepcję meczu. Przez cały czas jej demonstracji milczeli, co było dla Hermiony coraz bardziej niepokojące. Kiedy skończyła pokazywać im swoje pomysły, anulowała zaklęcie i piasek natychmiast spadł na podłogę formując mały stos.

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz