Rozdział 39: And The Songbirds Keep Singing

639 66 20
                                    

Nagrobek Severusa Snape'a znajdował się w rogu cmentarza w centrum Londynu, miejscu zarezerwowanym dla uhonorowanych czarownic i czarodziejów. Nienawidziłby tego.

Hermiona pomyślała, że ​​mógł chcieć być pochowany obok swojej matki, ale domyślała się, że nikt nigdy nie zapytał go, jakie są jego plany pogrzebowe. Z pewnością nie chciałby być pochowany w Hogwarcie, więc to było przynajmniej coś. Ale Hermiona wiedziała w głębi serca, że ​​nienawidziłby bycia w części VIP, to jest cholernie pewne.

Na trawie, u podnóża białego kamienia, rosły świeże lilie. Rzuciła na nie zaklęcie zastoju, aby zachować świeżość przez dłuższy czas. Ich kremowy, goździkowy zapach unosił się w powietrzu.

Oprócz daty narodzin i śmierci, kamienny nagrobek głosił tylko jego imię: Severus Snape. A pod spodem kursywą widniały słowa: "Never through me Shall you be overcome."*

Hermiona prześledziła je palcem i zamyśliła się nad tym, kto je wybrał. Napisane nawet tą samą czcionką, co te na grobie Eileen.

To był piękny dzień. Piękniejszy, niż normalnie można się spodziewać o tej porze roku. Dotknęła trawy przy grobie, a kiedy upewniła się, że jest sucha, położyła się. Obok niej coś się poruszyło i zobaczyła, że ​​to pan Snape, leżący obok niej, wciąż w wytartym, mugolskim T-shircie.

Kobieta zamknęła oczy. Czuła, jak słońce ogrzewa jej twarz, słyszała senny dźwięk bzyczących owadów wokół siebie i czuła wilgotny, ziemisty zapach otaczającej ją trawy. Otworzyła oczy i odwróciła głowę w stronę chłopaka leżącego obok niej.

- Tak mi przykro z powodu tego, z czym musiałeś sobie poradzić. Szkoda, że ​​nie mogłam tego zmienić – szepnęła.

- Nie tak przykro jak mi - powiedział pan Snape. - Bycie martwym jest do bani.

Zaśmiała się głucho.

- Myślę, że jestem okropną osobą.

Odwrócił głowę w jej stronę i leżeli razem, cale od siebie.

— Już ustaliliśmy, że tak — powiedział pan Snape. - I ja też. I że możemy być okropni razem.

– Cóż, to szczęście – powiedziała Hermiona. Obróciła się lekko tak, że jej głowa oparła się o jego.

- Więc dlaczego odwiedzasz grób jakiegoś starego, martwego człowieka, którego nawet nie znałaś? – zapytał pan Snape.

— Nie wiem — odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Jestem taka smutna. Myślę, że tęsknię za tobą.

- Jestem całkiem świetny, więc nie jestem tym zaskoczony – odparł beztrosko pan Snape.

Hermiona nie mogła się powstrzymać od śmiechu.

- Jesteś. Jesteś też totalnym dupkiem. Sto procent.

- Byłem - poprawił pan Snape. - Byłem totalnym dupkiem. Czas przeszły. Nie żyję, pamiętasz?

Hermiona wybuchnęła płaczem. Poczuła jak jego dłoń zaciska się na jej i chwyciła ją, zaciskając mocno palce.

- Nie płacz. Prawdopodobnie chciałem, żebyś kiedyś nade mną płakała. Ale bardziej z powodu rozpaczliwego zakochania we mnie a nie dlatego, że cię zasmuciłem – powiedział pan Snape. - Chociaż to drugie jest o wiele bardziej prawdopodobne w moim przypadku – dodał z odrobiną irytacji.

– Rozpaczliwie zakochana w tobie, powiadasz? Jesteś całkiem pewny siebie – stwierdziła Hermiona, chichocząc przez łzy.

— Nie jestem — powiedział poważnie pan Snape. – Wcale nie. A wszystko, czego jestem pewien, że było dobre, jest z twojego powodu.

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz