Rozdział 20: You See The World Through Your Cynical Eyes

612 66 3
                                    




To był jeden z nielicznych przypadków, kiedy Hermiona była wdzięczna za to, że czarodziejska Brytania niczego nie zmieniła, nigdy. Tak jak obiecała, można było zamówić pieczeń na obiad, a danie na talerzu wyglądało tak tradycyjnie, jak tylko można sobie życzyć.

Obserwowała, jak Snape ostrożnie wylewa około pół litra sosu na swoje ziemniaki i napełnia puddingi Yorkshire, aż utworzy się lśniący, brązowy menisk. Zauważył, że śledzi jego ruchy wzrokiem.

- Za dużo? – zapytał z wahaniem odkładając wazę.

- Nie wyobrażam sobie świata, w którym jest za dużo sosu.

Snape uśmiechnął się z czymś, co wyglądało na ulgę i zakończył przygotowania do kolacji. Przypominało to Hermionie, kiedy Ron i Harry byli w tym wieku. Oboje jedli bez przerwy i wszystko. Miała mgliste wspomnienie Harry'ego, który kiedyś pił sos.

Harry miał tendencję do przyspieszania jedzenia. Zawsze myślała, że to wynik czasów, kiedy mieszkał z Petunią i Vernonem. Nie był do końca pewien, kiedy będzie jego następny posiłek i jaki będzie. Miał więc tendencję do jedzenia tyle, ile mógł z tego, co otrzymał. Ron też to robił, ale nie miał na to usprawiedliwienia poza tym, że rzucał się i jadł tak szybko, jak tylko mógł, bo jego rodzeństwo by go pokonało w walce o pyszne kąski.

Wszystko to było w porządku, gdy znajdowali się w krainie mleka i miodu, jaką był Hogwart i gdzie królowały obfite dary od skrzatów domowych. Ale było też dość uciążliwe, cholernie uciążliwe, kiedy byli w pogoni za horkruksami. Hermiona, jedyna, która kiedykolwiek miała prawdziwe doświadczenie w zdobywaniu pożywienia (Boże błogosław Brownies), zawsze była wysyłana by zdobyć jedzenie.

Prywatnie myślała, że to dlatego, że jest kobietą, a chłopcy myśleli, że znalezienie jedzenia i gotowanie to kobieca praca. Było tak prawdopodobnie głównie dlatego, że żadne z nich nigdy nie widziało mężczyzny, który coś gotował. Nigdy! Z wyjątkiem oczywiście profesorów Snape'a i Slughorna przy warzeniu mikstur. I prawdopodobnie tego nie liczyli, ponieważ robienie eliksirów było bardzo ważną i imponującą pracą wymagającą umiejętności. Z jakiegoś powodu starania Molly Weasley by przez lata przyrządzać trzydaniowy posiłek dla ośmiu osób trzy razy dziennie za jeden dochód, najwyraźniej nie były imponujące.

Och grrr, czarodziejski świat, drażnił ją jak cholera. Chociaż tak samo robiła reszta świata.

– Czy wiesz dużo o ministerstwie? – spytał chłopak, krojąc swój... talerz z sosem.

– Myślę, że wystarczy – powiedziała od niechcenia. - Wiem, jak korzystać z Fiuu, aby dostać się do różnych miejsc, gdzie złożyć wnioski patentowe i zamówić niektóre z lepszych posiłków, które tu serwują.

- Mulciber mówi, że ministerstwo jest skorumpowane – dodał Snape. - Co myślisz?

- Hmmm – zastanowiła się. Zanim odpowiedziała, w zamyśleniu przeżuła pieczony pasternak. - Zakładam, że niektóre części są, ale ogólnie nie jest źle.

Severus odłożył widelec. – Czy to ci nie przeszkadza?

- Korupcja? – zapytała. - Oczywiście, że tak. Ale wiara w bezbłędność jakiejkolwiek organizacji lub grupy ludzi jest po prostu całkowitą naiwnością. Dopóki to rozumiesz i odpowiednio dostosowujesz sposób, w jaki postępujesz, w większości wszystko się układa.

— Ale — Snape zmarszczył brwi. - To wydaje się trochę niepoprawne. To znaczy, że wszędzie tak jest.

– Są spore szanse, że tak jest – kontynuowała. - Jak pamiętasz, dyskutowaliśmy o omylności ludzi. Wszędzie, gdzie coś składa się z ludzi, zawsze istnieje możliwość niedoskonałości. Ponieważ ludzie są niedoskonali. Przez większość czasu to czyni życie interesującym. Ale czasami czyni to życie strasznym.

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) Where stories live. Discover now