Rozdział 26: Something's Happening And It's Happening Right Now

629 59 20
                                    




Dumbledore ogłosił przerwę w wizytach w Hogsmeade podczas kolacji. Hermiona poprosiła go o to, nie wyjaśniając dlaczego, a on na to przystał. Patrzyła, jak rozmawiał z uczniami. Z Wielkiej Sali dobiegły głośne jęki, ale Minerwa z szerokim uśmiechem stuknęła kielichem o kielich Hermiony.

– Jak pięknie – powiedziała. - Koniec z przyzwoitkami.

- Teraz zobaczymy, jak przytulają się w rogach podczas patrolu w czasie ciszy nocnej – wtrąciła Pomona.

Twarz Minerwy opadła. - Masz rację. Na owłosiony worek Merlina.

Hermiona stuknęła własnym kielichem o puchar Pomony. — Za coitus interruptus* — zaproponowała.

Pomona roześmiała się. - Lubię to. Tak!

Obie chichotały, pijąc.

- W takim razie pokochacie to, że zapisałam was obie dziś wieczorem na obchód – powiedziała z zadowoleniem Minerwa.

– Buu – burknęła Hermiona. I tak zamierzała patrolować, sprawdzając różne zaklęcia ochronne, ale zawsze wydawało się, że rzeczy są mniej interesujące, gdy ktoś jest zmuszony je wykonać.

– Nie martw się – powiedziała Pomona. - Mam w swoim lokum wyjątkowo wykwintną butelkę wina. Po naszym spokojnym wieczorze możemy wypić świąteczny kieliszek.

– Cudownie. Nie mogłam znieść możliwości wytrwania w nocy na trzeźwo.

Pomona rzuciła jej spojrzenie, ale odprężyła się, gdy zauważyła chytry uśmiech Hermiony.

- Powiedziałabym coś z niezadowolenia, ale nie chciałabym, aby u mnie też pojawiła się drama trzeźwej nocy – dodała Minerwa.

– Masz jutro mecz quidditcha, pamiętaj Min – powiedziała Pomona. - Potrzebujesz sprytu.

- Och, z kim grasz? - zapytała Hermiona.

- Slytherin. A Horacy znów dowodzi, na wypadek, gdybyś miała w zanadrzu jakieś podstępne strategie.

Hermiona roześmiała się. Miała swój jedyny występ w quidditchu i nie była tak zainteresowana powtórnym wejściem w tę rolę. Idź na żywioł – tego typu rzeczy.

Spojrzała w prawo w dół stołu i zobaczyła Horacego pogrążonego w rozmowie z Rolandą. Ukryła uśmiech. Nie sądziła, że ​​Horacy podda się w następnym meczu bez walki. Może oglądać mecz? Na wszelki wypadek.

Chociaż. To był quidditch.

Dlatego nie było to strasznie prawdopodobne.

Uczniowie nadal byli nienaturalnie przytłumieni na zajęciach tego dnia, a nawet zwykłe tylne szeregi krnąbrnych w każdej klasie (albo Gryffindor, albo Slytherin, w zależności od nauczyciela) zachowywali się dość dobrze.

Z tego powodu Hermiona była wstępnie optymistyczna, że ​​jej wieczorny patrol będzie spokojny. A gdyby przestała się zastanawiać nad tą małą fantazją, przypomniałaby sobie, że często życie nie działa w ten sposób. Cóż, przynajmniej jej życie tak nie działało. Pogodny dzień w pracy oznaczał na ogół, że wieczorna zmiana obejmowałaby pilne śledztwo w sprawie dziwnego paradoksu czasu, w którym czarodziej bawiący się zmieniaczem czasu został swoim własnym bratem i błagał wydział o pomoc w rozwiązaniu wynikających z tego problemów z dziedziczeniem. Lub podobne tego typu...

Nie była więc zaskoczona, gdy w ostatnim kwadransie patrolu usłyszała przed sobą podniesione głosy na korytarzu. Westchnęła głośno do siebie. Jedna noc. Tylko tego chciała. Jednej nocy bez dramatu.

Jak Minerwa i reszta przetrwały, dopóki ona, Harry i Ron nie pojawili się mniej więcej dekadę później? Czuła, że ​​w ciągu ostatnich miesięcy postarzała się o dwadzieścia lat i była pewna, że ​​będzie szara jak duch, jeśli zostanie znacznie dłużej.

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) Where stories live. Discover now