Rozdział 15: My Heart's A Virgin, Its Never Been Tried

641 67 8
                                    




Hermiona skończyła przygotowywać salę treningową na swoją pierwszą niedzielną sesję ze Snape'em. Od czasu przyjęcia u Horacego cofnął się nieco i znów niezbyt często spoglądał jej w oczy w klasie i nie spieszył się, gdy zobaczył ją na korytarzu. Nie była do końca pewna dlaczego.

Odbyli całkowicie spokojny taniec, który jej się podobał, a jemu chyba nie wydawał się czymś bardzo przykrym. Następnie w krótkiej, nieco wymuszonej wymianie zdań uzgodnili czas na szkolenie w zakresie koncepcji rzucania podwójnych zaklęć. Hermiona została wtedy poproszona do tańca przez jednego z profesorów.

Kiedy tańczyła z Horacym, przeprowadzili dogłębną dyskusję na temat tego, kto rozmawiał z kim. Horacy był szczególnie zainteresowany rozmowami z Lucjuszem lub Molly. To było nowe dla Hermiony – ujrzenie Molly jako jednej z przywódczyń Zakonu. W przyszłości wydawała się słabszym członkiem. Może straciła motywację, gdy jej bracia zginęli w pierwszej wojnie.

Kiedy piosenka się skończyła, Hermiona nigdzie nie widziała Snape'a. Odszedł.

Zastanawiała się, czy w ogóle się dzisiaj pojawi.

Mimo to zeszła wcześnie i przygotowała pokój. W razie czego.

Sam pokój był osłonięty i zabezpieczony, aby chronić ściany przed przypadkowymi wyładowaniami zaklęć. Były tam trzy manekiny treningowe, które można było przekląć, oczarować i zarzucić klątwami do woli. Były równie solidne jak pokój. Chociaż mówiąc szczerze, na ścianach i podłodze były ślady przypalenia, a w kącie bardzo wątpliwa plama, której Hermiona nie miała ochoty przyglądać się zbyt uważnie.

O dziesiątej usłyszała otwierające się drzwi, a jej drobne czary poinformowały ją, że Snape wszedł.

- Witaj, panie Snape - powiedziała pogodnie, nie odwracając się. – Gotowy?

— Tak, pani profesor — wymamrotał apatycznym tonem.

Hermiona musiała powstrzymać się od zgrzytania zębami z frustracji. Wydawało się, że na każdy krok do przodu są dwa kroki do tyłu. Oddalała się, a nie przybliżała.

- Masz zwykłe ubrania? Nie twój mundurek? - spytała lekko szturchając jednego z manekinów, żeby znalazł się bliżej środka pokoju. Pomyślała, że ​​jego mundur wygląda na nieco wytarty. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła, było całkowite zniszczenie go podczas treningu.

– Tak, pani profesor.

Odwróciła się do niego, by zapytać, czy czuje się na siłach, i zobaczyła, że ​​ma podbite prawe oko i posiniaczony nos. Zacisnęła usta. Mogła założyć się o galeon, że wie kto to zrobił, a potem podwoić swoje pieniądze, że odmówił pójścia do ambulatorium.

– Chyba nie chcesz rozmawiać o swoim technikolorze? – zaczęła Hermiona, starając się zachować jak najbardziej swobodny ton, mimo że w rzeczywistości kipiała z wściekłości.

— Niezupełnie — odparł.

Westchnęła i podeszła, by obejrzeć jego obrażenia.

- Czy nikt nie miał maści na siniaki w twoim pokoju wspólnym? – zapytała badając spuchnięte ciało.

Potrząsnął głową. – Nie, ale Mulciber naprawił mi nos.

— Cóż, przynajmniej to coś — westchnęła. – Przyniosę coś na twoje obrażenia.

Hermiona podeszła do swojej torby, wsunęła rękę i przywołała tubkę pasty na siniaki.

– Niewykrywalny czar przedłużający – wyjaśniła w odpowiedzi na pytające brwi Snape'a. – W porządku, usiądź i nie ruszaj się. Będę delikatna.

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) Donde viven las historias. Descúbrelo ahora