Rozdział 1

11.4K 190 16
                                    

Cicho weszłam do mieszkania, gdzie według najnowszych wiadomości jakie posiadałam powinien znajdować się Massimo Robbrie. Mój obecny cel. Od razu uderzył we mnie zapach potu, papierosów i alkoholu. Ohydna mieszanka. Przeszłam korytarzem z wyciągniętym pistoletem. Nie lubiłam go używać, wolałam noże, mogłam dłużej bawić się z ofiarą. Niestety dzisiaj się śpieszyłam i musiałam załatwić go jak najszybciej. Przekroczyłam próg do pierwszego pomieszczenia. Stara kuchnia, a raczej coś co kiedyś za nią uchodziło. Dziś był to tak zaśmiecony pokój, że z trudem odnajdywałam w nim poszczególne sprzęty kuchenne. Przeszłam dalej, podążając za jękami rozkoszy wydawanymi przez jakąś kobietę. Przypominało mi to jak sama dawno nie byłam z żadnym mężczyzną. Zbyt dawno. W najbliższym możliwym czasie postanowiłam to zmienić. Cicho otworzyłam drzwi, choć podejrzewam, że nawet jakbym je wyważyła to para znajdująca się za nimi nie zwróciła by na mnie uwagi. Kobieta leżała na łóżku przywiązana do jego ramy grubymi sznurami, tak, że mężczyzna, który się w nią wbijał miał nad nią całkowitą kontrole. Jak widać obojgu się to podobało. Nie mi oceniać, co kto lubi.

-Nie chciałabym przeszkadzać, ale mam pewną sprawę do Massim'a Robbrie- powiedziałam spokojnie przykładając mężczyźnie lufę do tyłu głowy.

-Co do huja- zareagował na to, zaprzestając swojej dotychczasowej czynności.

-Mam nadzieję, że seks był dobry. Bo to ostatnie co zrobiłeś w życiu- powiedziałam i strzeliłam.

Massimo padł martwy na kobietę, która oczywiście zaczęła niemiłosiernie krzyczeć. Przewróciłam oczami i wystrzeliłam ponownie. Krzyki ucichły. Nie potrzebowałam zbędnych świadków, z nimi nigdy nic nie wiadomo.

Spojrzałam jeszcze raz na leżącą nieruchomo dwójkę upewniając się, że na pewno nie żyją. I umieszczając z powrotem pistolet za paskiem spodni, spokojnie opuściłam mieszkanie. Wyszłam z budynku jak gdyby nigdy nic i udałam się do mojego samochodu, który zostawiłam na pobliskim parkingu.

W rezydencji byłam po dwudziestu minutach. Od razu udałam się do gabinetu ojca. Stuknęłam dwa razy i po chłodnym „wejść" otworzyłam drzwi.

-Wzywałeś mnie- odezwałam się do siedzącego za mahoniowym biurkiem mafioza.

-To było godzinę temu- warknął.-Byłam w trakcie eliminacji Massima Robbrie.

-Rozumiem, że już po problemie- powiedział nawet na mnie nie patrząc.

-Tak- odpowiedziałam lakonicznie. Ojciec nie potrzebował znać szczegółów, nigdy go nie interesowały. Ważne było tylko wykonanie zadania.

-Zadbasz o bezpieczeństwo przerzutu narkotyków za dwa tygodnie.- Spojrzałam na niego zdumiona. To zadanie było poniżej moich możliwości, świadczyło o tym, że albo ojciec chce mnie obrazić albo coś się dzieje. Jako, że nie wyglądał na wkurzonego bardziej niż zwykle stwierdziłam, że zapewne nie wszystko jest tak jak powinno. Ale pytanie się o cokolwiek szefa mijało się z celem. Pomimo, że byłam jego córką i potencjalną następczynią rzadko kiedy wyrażał chęci dzielenia się ze mną informacjami, szczególnie, gdy coś było nie w porządku. W końcu nikt nie mógł się dowiedzieć, że Wielki Louis ma jakieś problemy, nawet jego własne dziecko. W naszym świecie jakakolwiek okazana słabość jest postrzegana jako potencjalna okazja na korzyść dla kogoś innego.- Wszelkie potrzebne Ci informacje znajdziesz tutaj. Nie muszę Ci przypominać o ich likwidacji po wykonaniu zadania- rzekł przekazując mi brązową teczkę.

- Dobrze Szefie.

- To wszystko- powiedział i wrócił do przeglądania dokumentów.Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, nie miałam powodu dłużej przebywać w gabinecie. Poza tym miałam zadanie do wykonania. Ale najpierw postanowiłam wziąć długą kąpiel. Nadal czułam smród mieszkania Massima na sobie.

Po kąpieli zrobiłam sobie kawę i przejrzałam otrzymane papiery. Nie było w nich nic co by mnie zaniepokoiło, ale skoro ojciec zlecił mi to zadanie coś musiało być na rzeczy. Stąd postanowiłam, że osobiście będę przy przerzucie, aby powstrzymać ewentualne niemiłe niespodzianki. Wykonałam kilka niezbędnych telefonów do moich zaufanych ludzi informując o zbliżającej się robocie i to by było na tyle. Jako, że przerzut miał być dopiero za dwa tygodnie miałam jeszcze sporo czasu, aby wszystko dopracować. Postanowiłam dzisiejszy wieczór przeznaczyć na zaspokojenie swoich potrzeb. Podeszłam do szafy wyciągnęłam z niej skórzane legginsy i top na ramiączkach pokazujący mój umięśniony brzuch. Rozpuściłam moje długie, blond włosy, zrobiłam makijaż a na nogi założyłam czarne sandałki na cienkiej szpilce i byłam gotowa na wypad na miasto.

Weszłam do klubu nocnego, od razu kierując swoje kroki do baru. Zamówiłam dwa kieliszki wódki i ruszyłam na parkiet w poszukiwaniu mojego dzisiejszego mężczyzny. Po chwili obok mnie pojawił się wysoki, dobrze zbudowany brunet. Widać było, że ma na mnie ochotę. Nie namyślając się długo pociągnęłam go za rękę do toalet. Tam wywaliłam za drzwi jakąś wkurzoną lalunie i przekręciłam zamek w drzwiach. Nieznajomy zbliżył się do mnie chcąc mnie pocałować.

-Bez takich-powstrzymałam go i zaczęłam rozpinać jego spodnie. Uśmiechnęłam się na widok już stojącego kutasa. Pozbyłam się również swoich ubrań a facet nałożył prezerwatywę. Popchnęłam go, aby usiadł na zamkniętym sedesie. Sama zaś powoli usiadłam na niego. Ach, jak dobrze- pomyślałam poruszając się góra- dół coraz szybciej. Mężczyźnie też ewidentnie się podobało wnioskując po jego zadowolonych pomrukach. Nagle poczułam jakieś ukłucie na szyi. Dotknęłam tego miejsca, czując jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Spojrzałam na nieznajomego, który trzymał w ręce strzykawkę. Jak mogłam jej nie zauważyć- pomyślałam zamykając oczy i osuwając się w nicość.

Złączeni umowąWhere stories live. Discover now