Rozdział 16, część II

5K 123 0
                                    

Przedstawienie czas zacząć- pomyślałam, a mój żołądek zacisnął mi się w ciasny węzeł, gdy Matt pomagał mi wysiąść z samochodu. Rozejrzałam się. Znajdowaliśmy się przed wejściem do "Matrony". Jednej z najpiękniejszych rezydencji, jakie kiedykolwiek widziałam. Do drzwi prowadził czerwony, puchaty dywan. Obok stały wazony z kwiatami i świece. Gdyby nie wszystko co się do tej pory wydarzyło, czułabym się jak prawdziwa księżniczka.

Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, rozległa się muzyka, a siedzący wszędzie goście wstali patrząc jak kroczę środkiem sali, która zdawała się nie mieć końca. Nerwowo szłam przed siebie, starając się nie zwracać uwagi na natarczywe, niekoniecznie przyjazne spojrzenia, które zewsząd mnie otaczały. W końcu dostrzegłam Neda, który stał dumnie wypięty z groźną miną, tylko jego oczy zdawały się świecić jakimś wewnętrznym blaskiem. Uśmiechnęłam się do niego. Kiwnął na to tylko głową. W końcu był mafiozem, nie wypadało mu się szczerzyć, nawet na własnym ślubie.

-Drodzy Nedzie i Luizo, drodzy gości. Witam was w ten wyjątkowy dzień- usłyszałam głos celebransa. Spojrzałam w oczy stojącego naprzeciwko mnie mężczyzny i poczułam jak moje zdenerwowanie zastępuje spokój. To tylko jeden dzień. Muszę udawać przed nimi wszystkimi tylko jeden, krótki dzień. A potem znowu nastanie codzienność. To przecież nie jest takie trudne- dodawałam sobie otuchy i rzeczywiście stresowałam się zdecydowanie mniej.

Cały ślub minął mi w okamgnieniu, niewiele z niego nie zapamiętałam. Nagle usłyszałam tylko: "Możesz pocałować Pannę Młodą". I było po wszystkim. Nie mam pojęcia co działo się pomiędzy "witam was" a "Jesteście małżeństwem".

Z jednej sali przeszliśmy do drugiej, gdzie zasiedliśmy do wystawnej kolacji.

-I jak się czujesz jako mężatka?- zapytał z ironicznym uśmieszkiem Ned.

-Tragicznie, muszę jak najszybciej uwolnić się od zbędnego balastu- powiedziałam pijąc spokojnie kawę. Brunet zerknął na mnie, ale nic nie odpowiedział czym mnie nieco zaskoczył.

-Chodź, czas na pierwszy taniec- rzekł po dłuższej chwili ciszy. Spojrzałam na niego przerażona.

-Zapomniałam o tym.- Mafiozo cicho się zaśmiał.

-Spokojnie, wybrałem nam spokojną piosenkę- szepnął prowadząc mnie na parkiet.

Objął mnie w pasie, a gdy rozległy się pierwsze takty zaczął mnie delikatnie prowadzić. Nie znałam tej piosenki, ale nie przeszkadzało mi to. Była naprawdę piękna. Przeniosłam swój wzrok na mojego męża, który patrzył na mnie intensywnie. Już po chwili utonęłam w tych jego pięknych oczach. Jak mogłam chcieć go zabić? Co to byłaby za strata. Taki wspaniały mężczyzna. Gdy tak byłam w jego ramionach czułam się naprawdę szczęśliwa. Co z tego, że to wszystko tylko gra. Nigdy nikt nie traktował mnie tak jak on. Przy nim naprawdę poczułam się wyjątkowa. Jak nigdy wcześniej. Nie miało w tej chwili dla mnie znaczenia, że w każdym momencie może się to wszystko zakończyć. Zamierzałam wycisnąć z tych wspólnych chwil wszystko co tylko się da, cieszyć się każdą godziną, minutą, sekundą. 

Ukłoniliśmy się na koniec naszego pierwszego małżeńskiego tańca, a brunet szarmancko pocałował mnie w dłoń i zaprowadził ponownie do naszego stołu.

-Naciesz się chwilą Luizo, już niedługo zacznie się pochód harpii- usłyszałam cichy pomruk Neda.

-To znaczy?- spojrzałam na niego nie rozumiejąc.

-Wszyscy goście będą chcieli się przywitać, przedstawić. W końcu wielu Cię nie zna. Są Ciebie ciekawi. - Pokiwałam głową.- Ale może troszkę to odwleczemy?- spytał z szelmowskim błyskiem w oku.

Złączeni umowąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz