Rozdział 14, część II

5.2K 124 8
                                    

Luiza 

Kolejne dwa dni spędzone w szpitalu były cholernie monotonne, gdyby nie mój narzeczony, który spędzał ze mną większość czasu, chyba bym umarła z nudów. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle leżałam. Nie znosiłam takiej bezczynności. Prosiłam bruneta, aby przyniósł mi laptopa i dokumenty, żebym mogła choć trochę popracować, ale stanowczo się temu sprzeciwił. Nie było mi to na rękę, ale jako, że miałam szybko wrócić do mieszkania jakoś szczególnie nie oponowałam. Tam na pewno znajdę sobie jakoś zajęcie. A pobyt w szpitalu spędziłam na regenerowaniu się i dłuuuuuugich rozmowach z moim przyszłym mężem. Wbrew zdrowemu rozsądkowi zdążyłam go przez ten tak krótki czas naprawdę polubić. Gdy zdejmował swoją maskę aroganckiego dupka, był całkiem fajnym mężczyzną. Do tego nieziemsko przystojnym. Większość pielęgniarek, które wchodziły do mnie rzucały mu zalotne spojrzenia. Na co na szczęście jakoś szczególnie nie reagował. Nie żebym była o niego zazdrosna, ale skoro obiecał mi iż przez czas naszego udawanego związku będzie mi wierny, to miałam chyba prawo oczekiwać, że dotrzyma danego mi słowa. Prawda?

-Jak tam, gotowa na powrót do domu?- spytał Ned wchodząc do mojej sali z małą torbą w ręce.

-Już się nie mogę doczekać. Nie znoszę szpitali. Tu wieje taką nudą.- Uśmiechnął się na te słowa.

-Dostałem twój wypis. Masz ubrania, idź się przebierz i możemy wracać.

-Ekstra- powiedziałam, zabierając od niego rzeczy i udając się do łazienki.

Gdy wyszłam brunet rozmawiał, akurat przez telefon, zabrałam się więc za pakowanie przedmiotów, jakie tutaj miałam. Gdy mój przyszły mąż zakończył połączenie, miałam już wszystko pochowane.

-Idziemy?- spytał patrząc na mnie z zawadiackim uśmiechem, który u niejednej panny spowodowałby szybsze bicie serca.

-Jeszcze pytasz?- zaśmiałam się i pierwsza ruszyłam do drzwi. 

Dotarcie do apartamentu zajęło nam kilkanaście minut. Jak się okazało znajdowałam się w najbardziej renomowanym szpitalu w mieście. Mogłam się tego domyśleć patrząc na wyposażenie sali oraz obsługę czy jedzenie jakie dostawałam. Aż bałam się myśleć ile kosztował mój pobyt tam. Będę musiała potem zapytać o to Neda. W końcu nie powinien za mnie płacić, skoro nie jesteśmy prawdziwym związkiem.

-Zapraszam Cię dziś wieczorem na kolację. Uczcimy twój powrót do domu- powiedział mafiozo, wchodząc za mną do mieszkania.

-Nie masz mnie jeszcze dość?- zapytałam przekornie. Na co on tylko przewrócił oczami.

-To jak? Chcesz pójść ze mną do Lindon's?- spytał zerkając na mnie przelotnie.

-Łał, marzyłam, żeby tam pójść- odpowiedziałam szczerze w końcu nieczęsto zdarza się okazja zjedzenia w najbardziej popularnej restauracji w mieście. 

-No to załatwione, bądź gotowa na 17- zakończył temat zajmując miejsce na jednym ze stołków barowych. Ja w tym czasie podeszłam do lodówki, pragnąc zaspokoić męczące mnie już od jakiegoś czasu pragnienie.-Od dziś wchodzą nowe zasady bezpieczeństwa- odezwał się mężczyzna, gdy ja już myślami odpłynęłam do dzisiejszej miałam nadzieje wybornej kolacji.

-Że co?- mruknęłam więc, krztusząc się napojem. Ned spojrzał na mnie potępiająco.

-Nie wychodzisz nigdzie bez odpowiedniej obstawy, która jest obecnie pod drzwiami. A o każdym wyjściu informujesz mnie. Chce wiedzieć, gdzie idziesz i ile planujesz tam spędzić czasu.

-Co jeszcze? Może mam cię prosić o zgodę na wyjście?- burknęłam wkurzona, gdy w końcu doszłam do siebie.

-Nie zaszkodziłoby- zobaczyłam iskierki humoru, błyskające w jego oczach. 

Złączeni umowąOnde histórias criam vida. Descubra agora