Rozdział 8- część II

5.6K 129 6
                                    

Luiza

Przez pierwszy miesiąc po ucieczce zmieniałam swoje miejsce zamieszkania dosłownie co dwa, trzy dnie. Powodowało to, że ciągle mieszkałam w jakiś motelach i sporo z zapasów mojej gotówki byłam zmuszona upłynnić. Tak, że gdy postanowiłam się w końcu osiedlić na jakiś dłuższy czas musiałam się zadowolić kiepskim mieszkaniem w jeszcze gorszej dzielnicy. Generalnie nie przeszkadzało mi to. Najważniejsze, że byłam wolna i nikt nie kazał mi robić nic wbrew mojej woli, np. wychodzić za mąż za aroganckiego bossa.

W dwa dni po przybyciu na Hawaje znalazłam prace w pobliskim klubie nocnym jako barmanka. Wbrew temu co na początku myślałam naprawdę polubiłam to zajęcie i ludzi, którzy byli tam zatrudnieni. Co było jeszcze dziwniejsze znalazłam sobie tam kilku znajomych. Nie mogłam im co prawda zdradzić swojej prawdziwej historii, ale bajeczka o ucieczce sprzed ołtarza w sumie nie była do końca kłamstwem. Tak więc było mi tu naprawdę dobrze. Miałam ogromną nadzieje, że nikt nie wpadnie zbyt szybko na mój trop, bo nie miałam ochoty zmieniać swojego obecnego życia.

-Pa Marry- pomachała mi Angie z którą byłam po pracy na drinku. Co z tego, że jest przed południem. Jak się pracuje w takich godzinach jak ja to poranek jest idealną porą na alkohol.

-Pa, do wieczora- odmachałam jej i ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Po chwili już otwierałam drzwi i zamarłam. Dosłownie. Na jednym z moich kuchennych krzeseł siedział sobie nie kto inny, a Ned Moss.

-Witaj, miło Cię ponownie widzieć Marry- puścił do mnie oczko.

-Co ty tutaj robisz?- warknęłam zła na siebie, że tak szybko mnie odnalazł.

-Czekam na ciebie- uśmiechnął się do mnie delikatnie. Ale ja nie zamierzałam dać się nabrać na ten jego uśmiech. Wiedziałam jaki jest naprawdę. Znałam go od najgorszej strony i na pewno nie zamierzałam pozwolić się mu zbałamucić przez kilka pięknych słów, które na pewno zaraz padną.

-Nie wracam z tobą- mruknęłam, zamykając za sobą drzwi. 

-Luizo.- Wstał krzesła i ruszył w moją stronę.

-Nie podchodź do mnie- powiedziałam, odskakując od niego.

-Porozmawiajmy na spokojnie-poprosił, wskazując na krzesło stojące obok niego.

-A po co? Nie chcę mieć z tobą żadnego kontaktu. Nie mam więc o czym z tobą rozmawiać.

-Luiza, proszę- spojrzałam na niego zszokowana. Od kiedy on o coś prosi.

-Ale tylko pięć minut- popatrzyłam na niego groźnie, starając się ukryć to co naprawdę czuje w stosunku do niego.

-Luizo, przede wszystkim jestem Ci winny przeprosiny.- Wytrzeszczyłam na niego oczy. On zaś spuścił wzrok na swoje ręce, jakby lekko podenerwowany.- Nie jestem w tym dobry, raczej rzadko przepraszam- zaśmiał się pod nosem.- Ale wiedz, że żałuje. Nie powinienem próbować zmuszać Cię do czegokolwiek. Szczególnie po tym, co wspólnie przeszliśmy- spojrzał mi głęboko w oczy.- Mam jednak nadzieję, że puścisz to wszystko w niepamięć i wrócisz ze mną, abyśmy mogli skończyć to co wspólnie zaczęliśmy. Abyśmy mogli zabić twojego ojca. W zamian mogę obiecać Ci, że już nigdy bez twojej zgody do niczego pomiędzy nami nie dojdzie. Co Ty na to?- Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że jest ze mną szczery. To jednak niczego nie zmieniało. Nadal byłam przerażona na samą myśl o tym co mogło się stać. Poza tym był on obecnie jedyną osobą na świecie, której szczerze się bałam. Jak więc mogłam z nim wrócić, aby zrealizować plan, którego ostateczny rezultat tak bardzo mnie kiedyś zadowalał?

-Dostałeś swój czas, a teraz ponawiam swoją odpowiedź. Nigdzie z Tobą nie jadę.- Spojrzał na mnie sfrustrowany.

-Ale dlaczego nie? Przecież Ci obiecałem, że już nigdy nie powtórzy się sytuacja przez którą uciekłaś ode mnie.

Złączeni umowąWhere stories live. Discover now