Rozdział 14

5.2K 124 5
                                    

Luiza

Światło boleśnie zalało moje oczy, przez co szybko zamknęłam je z powrotem. Głowa mi pękała a cały świat zdawał się wirować. Nie wiedziałam, gdzie jestem ani co się stało. I najważniejsze pytanie dlaczego do cholery jest tu tak jasno?

-Luiza, Luiza- dobiegł do mnie znajomy głos. Nie mogłam jednak skojarzyć go z żadną znaną mi osobą. Ponownie spróbowałam uchylić powieki. Tym razem mi się udało, choć światło wręcz paliło moje oczy. Podniosłam rękę do góry i w tym momencie stęknęłam z bólu.-Spokojnie, nie podnoś na razie ramienia- ponownie ten głos. Spróbowałam spojrzeć w kierunku z którego dobiegał. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do tak jasnego światła i ujrzałam wysokiego, niezwykle przystojnego bruneta. Stał obok szpitalnego łóżka i przyglądał mi się ze zmartwioną miną. 

-Kim jesteś?- zapytałam zachrypniętym głosem.

-Nie poznajesz mnie?- zmarszczył brwi zdziwiony.

-Chwilowa amnezja jest normalna w takich przypadkach. Proszę jej dać kilka dni na pewno wróci jej pamięć.- Przejechałam wzrokiem do starszego mężczyzny z pewnością lekarza.- Jak się czujesz? Pamiętasz jak się nazywasz?- Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią.

-Luiza, jestem Luiza.

-Bardzo dobrze. Wszystko będzie w porządku- uśmiechnął się do mnie.- Przyjdę sprawdzić co u Ciebie za godzinę a na razie odpoczywaj. Nie wolno jej męczyć- zwrócił się ze srogą miną do mężczyzny stojącego obok mojego łóżka.

-Co się stało? Kim jesteś? Dlaczego jestem w szpitalu?- zarzuciłam go pytaniami, mając nadzieję, że choć na część z nich uzyskam odpowiedzi. 

-Nic nie pamiętasz?- odpowiedział ze strapioną miną. 

Zagłębiłam się w rozmyślaniach, próbując wyłowić z odmętów umysłu jakieś przydatne informacje.

-Pamiętam, że jestem córką Louis'a Maggrie, że on mnie zdradził, że...- spojrzałam na bruneta.- Mam narzeczonego.- Uśmiechnął się do mnie.

-A postrzał?- Wysiliłam mózg, próbując usiąść.- Leż- rozkazał mi, na co tylko prychnęłam, stopniowo przypominając sobie kim byłam i że na pewno nie należę do potulnych dziewczynek. 

-Pamiętam, że poszłam pobiegać, a potem nic, pustka. Co się stało? Kto to zrobił, wiesz?- Spojrzałam na niego, próbując cokolwiek wyczytać z jego enigmatycznej jak zwykle twarzy.

-Porozmawiamy o tym jak wyzdrowiejesz. A teraz odpoczywaj. Spałaś cały tydzień. O mały włos, a znowu byś przegapiła nasz ślub. Zaczynam podejrzewać, że nie chcesz wychodzić za mnie za mąż- powiedział z uśmiechem, siłą zmuszając mnie do położenia się. 

-Cały tydzień? Tak długo? To dlaczego nadal jestem taka zmęczona?- spytałam, zamykając ponownie powieki i zanurzając się z rozkoszą w miękkiej pościeli.

-Musisz wypocząć. Będę przy tobie- mruknął przykrywając mnie kołdrą. A mnie ponownie pochłonęła ciemność.

Gdy po raz kolejny otworzyłam oczy, zobaczyłam śpiącego na krześle przy moim łóżku Neda. Nie powiem lekko mnie to rozczuliło. Szczególnie, że nie łączyło nas nic, poza udawanym narzeczeństwem. Powoli usiadłam na łóżku czując jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Chwyciłam się za nią zdrową ręką. Poczekałam aż niemiłe uczucie ustanie aby móc zsunąć nogi z łóżka i w końcu wstać. Albo raczej próbować. Moje nogi po tak długiej przerwie były jak z waty. W ostatnim momencie uratowałam się przed upadkiem chwytając za stojącą obok drewnianą szafkę.

-Powinnaś odpoczywać- usłyszałam za plecami głos mężczyzny.

-Dosyć już odpoczywałam. Czas się ruszyć. Poza tym muszę do łazienki- odpowiedziałam. Usłyszałam westchnięcie a następnie ciepłe ramię oplotło mnie w talii.

Złączeni umowąWhere stories live. Discover now