Rozdział 15, część II

5.5K 124 8
                                    

Do mieszkania wróciłam w koszmarnym nastroju. Liczyłam, że to wszystko to jedna wielka ściema. A okazało się, że koszmar mojego życia się ziścił. I jedyna osoba na którą myślałam, że zawsze mogę liczyć jest zdrajcą. Byłam strzępkiem człowieka. Tylko dzięki narzeczonemu, który cały czas był przy mnie zdołałam jakoś dotrzeć do sypialni. Mężczyzna położył mnie do łóżka, przytulając się do mnie i szczelnie otulając kocem. Ja, zaś popadłam w stan otępienia. Patrzyłam w pustkę i rozpamiętywałam te wszystkie chwile spędzone z Matt'em.

Nie wiem kiedy nastała noc a pośród ciemności poczułam się jeszcze gorzej. Wstałam wyplątując się z objęć śpiącego bruneta i ruszyłam do salonu. Tam od razu skierowałam swoje kroki do barku. Nie patrząc na etykiety chwyciłam pierwszy lepszy alkohol i zaczęłam pić prosto z butelki. Palące ciepło w przełyku było najlepszym, co mnie spotkało dzisiejszego dnia. Piłam tak długo, aż butelka okazała się pusta. Wtedy dopiero poczułam, że przesadziłam. Moje gardło było w ogniu. Szybkim krokiem ruszyłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś do popicia. Otworzyłam lodówkę i na raz wypiłam stojący w niej sok pomarańczowy. Udając się ponownie do salonu wzięłam ze sobą butelkę pepsi. Usiadłam na kanapie, dzierżąc w ręce wódkę i napój. Zamierzałam urżnąć się tak, aby nic jutro nie pamiętać.

-Gdybym wiedział, że urządzasz popijawę szybciej bym przyszedł- usłyszałam głos narzeczonego za sobą.

-Idź sobie, chcę być sama- burknęłam wlewając w siebie alkohol.

-Daj- powiedział zabierając mi siłą butelkę.- Starczy Ci.

-Oddaj- zajęczałam, wyciągając przed siebie ręce i o mało nie spadając z kanapy przy tym ruchu.

-To Ci nie pomoże- spojrzał na mnie z naganą.

-Pomoże- odrzekłam patrząc na jego kołyszącą się twarz. Ned odstawił naczynia na podłogę i przyciągnął mnie do siebie. Próbowałam się opierać, ale już po chwili leżałam wygodnie w ramionach mężczyzny.-Dlaczego mnie to spotyka?- spytałam żałośnie.

-Nie wiem- odpowiedział szczerze.- Pamiętaj tylko, że nie jesteś z tym sama. Ja jestem przy tobie. Pomogę Ci na tyle na ile się da.- Westchnęłam rozmyślając o tej całej porąbanej sytuacji. Miałam przed sobą całą noc i masę problemów do rozwiązania. Zapowiadała się jedna z gorszych nocy w życiu- pomyślałam zamykając powieki.

Poranek obudził mnie potwornym bólem głowy.

-Ał- jęknęłam chwytając się za nią.

-Było tyle nic pić- usłyszałam pod sobą męski głos.

-Spadaj- warknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.- Potrzebuje tabletek przeciwbólowych.

-Są w apteczce. W prawej górnej szafce- mruknął.

Zataczając się ruszyłam we wskazanym kierunki, połknęłam leki i zwróciłam się do narzeczonego.

-Matt będzie żył.

-Co?- spytał zaskoczony mężczyzna siadając.

-Pomoże nam zabić mojego ojca- dodałam.

-Ale wczoraj nie chciałaś go więcej widzieć. Co Cię skłoniło do zmiany decyzji?- dociekał mafiozo.

-Całą noc nad tym myślałam.

-Nie wiem czy twojemu osądowi po alkoholu można ufać- mruknął drwiąco.

-Po nim myślę najlogiczniej. Nie ma sensu go teraz zabijać. Niech nam pomoże. Poudaje, że cały czas szpieguje dla ojca, poda mu błędne dane, uśpi jego czujność, a my w tym czasie dokonamy zamachu. Będzie nam łatwiej mając go po swojej stronie.

Złączeni umowąWhere stories live. Discover now