6. Jeśli nigdy go nie kochała?

1K 46 1
                                    

Draco spojrzał na przyjaciela kiedy ten nagle parsknął śmiechem nadal obserwując Victorię. Podążył za jego wzrokiem, ale rudowłosa dziewczynka nie robiła niczego wybitnie śmiesznego, żeby rozśmieszyć Blaise'a Zabiniego. Dziewczynka nadal chodziła i zbierała różnego koloru liście tworząc z nich mały bukiecik.

- Nie sądziłem, że liście są, aż takie zabawne – odezwał się po chwili zaintrygowany zachowaniem przyjaciela. Z czego on się śmiał? Może już od tych wszystkich obowiązków rodzinnych dostawał na głowę? Może niedługo będzie musiał zarezerwować mu miejsce w św. Mungu? Chyba dla siebie, głąbie, wzdrygnął się kiedy Sumienie znowu się odezwało. Ze mną wszystko w porządku, odpowiedział sam sobie. Rozmawiasz z wyimaginowaną postacią i bierzesz jego rady do serca. Wyciągaj wnioski, dodał jeszcze głosik i ucichł.

- Co? – zapytał zdziwiony Blaise odrywając wzrok od córki. Draco podniósł sugestywnie brwi i czekał jak będzie kontynuował. – Po prostu śmieszy mnie to, że kolejna latorośl Malfoyów chodzi po tym świecie...

- Co w tym takiego śmiesznego? – przerwał mu lekko oburzony.

- Wiem doskonale jaką ty potrafiłeś być mendą, a patrząc na połączenie Hermiony i Ciebie to Scorpius może być jeszcze gorszy niż ty. Hermiona inteligentna, bystra, piękna z ciętym językiem... I ty – przerwał szukając odpowiedniego przymiotnika chcąc jak najlepiej określić przyjaciela, równocześnie go nie obrażając.

- A ja? – pogonił go lekko zniecierpliwiony.

- Po prostu ty – dokończył w końcu nie mogąc nic takiego znaleźć. – Połączenie waszych charakterów naprawdę może być największą pomyłką w magicznym świecie albo najlepszą... - starał się mówić dyplomatycznie kiedy przyjaciel nie spuszczał z niego wzroku. Widział, że Draco już się zaangażował w relację Hermiony i Scorpiusa i nie chciałby stanąć pomiędzy nimi. Rody Malfoyów i Blacków były znane do swojego oddania, jeśli chodziło o rodzinę. A tak się składało, że Draco przynależał do obydwu tych rodów.

- I niech Salazar ma w opiece osobę, która postanowi wejść na ścieżkę wojenną ze Scorpiusem Granger-Malfoyem...

- Scorpius nie będzie miał podwójnego nazwiska... Moja żona również...

Blaise się zaśmiał.

- Draco... Czy ty naprawdę nie wybiegasz za bardzo w przyszłość? Nie wiadomo czy uda Ci się rozkochać w sobie Granger. A Scorpius? Może to być Twój syn, ale nosi nazwisko Granger i jeśli nie zostaniesz mężem Hermiony to tak zostanie.... W sumie, gdybyś nawet został jej mężem to ona na zmianę nazwiska musi się zgodzić, a patrząc na to jaka jest uparta to czarno to widzę, Draco...

- Dziękuję za wsparcie. Zawsze wiesz jak podnieść mnie na duchu – warknął ironicznie.

- Nie ma za co, Draco. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – wyszczerzył się do przyjaciela i ponownie spojrzał na córkę, kiedy Draconowi zadzwonił telefon. Usłyszał jego westchnięcie nim odebrał. Domyślał się kto właśnie dzwonił i nie mylił się w tej kwestii.

- Cześć, Astoria – przywitał się z kobietą mając nadzieję, że szybko zakończy tę rozmowę.

- Cześć, Draco. Zjesz dzisiaj ze mną kolację w tej nowej restauracji na Pokątnej?

Draco się zamyślił. Czy naprawdę chciał zjeść z nią kolację? Nie, nie chciał jeść tej kolacji, ale musiał mieć zabezpieczenie. A co, jeśli Granger nigdy go nie pokocha?

- Tak, pewnie. Będę tam o osiemnastej, Astorio – i się rozłączył.

- Ty tak na poważnie, Draco? – wysyczał Blaise nie dowierzając w to co właśnie usłyszał. – Naprawdę chcesz działać na dwa fronty?! – omal nie krzyknął na niego kiedy ten sprawiał wrażenie jakby nie miał pojęcia o co mogło mu chodzić.

Lonely II | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now