12. Dla dobra Scorpiusa

944 35 16
                                    

Nastał już świt kiedy Draco wrócił do rezydencji. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić przez ostatnie godziny. Błąkał się po mugolskiej dzielnicy Londynu mając nadzieję, że zobaczy gdzieś Hermionę. Że zrezygnowała z balu i z Johnsona. Nawet nie potrafił teraz myśleć o tym, że może teraz zasypiać w łóżku u boku Michaela. Znowu ten dzieciak go załatwił. Był zawsze krok przed nim. Musi coś w końcu zrobić, żeby go wyprzedzić. A co jeśli użyć w tym celu Scorpiusa? Gdyby zniechęciłby Hermionę do Michaela? Mogłoby to się udać, ale... jak ma przekonać Scorpiusa do siebie? Ten dzieciak go nie znosił... Ciekawe po kim miał taki charakterek... Po Hermionie oczywiście, usprawiedliwił się w myślach.

- Paniczu Malfoy... Zrobić śniadanie? – mimowolnie się wzdrygnął kiedy usłyszał znajomy głos Skrzata, który aportował się po jego prawej stronie z cichym trzaskiem.

- Nie, Skrzacie. Jestem zmęczony. Położę się spać. Nie ma mnie do minimum dwunastej – nakazał i zaczął wchodzić po schodach ściągając po drodze marynarkę. Czy dobrze postąpił idąc do Astorii? Zerwał z nią to bardzo dobrze, był z tego dumny, ale czy naprawdę musiał uprawiać z nią seks? Nie, oczywiście, że nie musiał, ale był taki zły... taki bezradny, że nie mógł na to nic poradzić. Marna wymówka, odezwało się sumienie, a on musiał przyznać mu rację. Powinien tylko zerwać i wyjść.

- Co ja najlepszego narobiłem... - wyszeptał kiedy już to wszystko do niego dotarło. Czemu nie napisał do niej Smsa? Czemu nie zadzwonił? Czemu akurat musiał do niej iść i dać zaprosić się do środka? Co jest z Tobą nie tak, Draconie? Wszystko, odpowiedział sam sobie. Nie był wart Hermiony. Ona by tak nie postąpiła. Miał przynajmniej taką nadzieję.

***

Zbliżał się niedzielny wieczór, a czarnowłosa kobieta nadal siedziała przy biurku rozmyślając nad czymś. W ciągu całego dnia nie dostała żadnej wiadomości od Dracona ani Thomasa. Czy to prawda co mówił poprzedniej nocy? Naprawdę z nią zerwał? Wszystko już było stracone? Co powie swojej rodzinie? Obiecała im, że zrobi wszystko, żeby nazwisko Greengrass nadal było potęgą w magicznym świecie, a ona? Wszystko zepsuła. Jak ma odwiedzić rodziców i spojrzeć im w oczy? Sama nie potrafiła na siebie spojrzeć w lustrze...

- Hej, kochanie – wzdrygnęła się kiedy Thomas wszedł do gabinetu. W nim pozostała jedyna nadzieja. To on musiał ją uratować, ją i całą rodzinę Greengrass.

- I jak? Dowiedziałeś się z kim spotyka się Draco? – zapytała prosto z mostu. Prawda była taka, że każda minuta się liczyła. Z każdą minutą była coraz dalej majątku rodu Malfoyów.

Thomas nic nie powiedział. Przez chwilę obserwował swoją kochankę, aż w końcu rzucił na jej biurko białą teczkę i poczekał jak Astoria ją otworzy. Miał pewne obawy czy na pewno dobrze postępuje. Znał ją już trochę i wiedział do czego potrafi być zdolna. Przysłowie: Po trupach do celu, w jej ustach nabierało realnego znaczenia. Astoria za bardzo napaliła się na majątek Malfoya. Jemu na pieniądzach nie zależało. Chciał po prostu być szczęśliwy, a będzie szczęśliwy tylko z Astorią.

- Spotyka się z tą kobietą przez ostatnie dni, może kilka tygodni. Miesiąc maksymalnie. Więcej informacji nie udało mi się zdobyć. Nazwiska tej kobiety również...

- Przecież to jest Hermiona Granger – wyszeptała zaskoczona Astoria wyciągając zdjęcie kobiety w szmaragdowo-srebrnej sukni wychodzącej z sali bankietowej.

- Hermiona Granger? TA Hermiona Granger? – dopytał zaciekawiony na co czarnowłosa kiwnęła głową. – Ale jak to możliwe? Granger zaginęła sześć lat temu. Nadal jej szukają i teraz pojawia się jakby nigdy nic w mugolskim świecie? Czemu?

Lonely II | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz