11. Bal

955 37 2
                                    

- Więc jak masz się zachowywać? – zapytała Ginny poprawiając mu krawat.

- Normalnie – odpowiedział jakby automatycznie Draco. Nie sądził, że branie lekcji z etykiety mugolskiej będzie, aż tak skomplikowane. Niby nie różnili się od nich tak bardzo, ale tematy rozmów były zupełnie inne. Nie potrafił sobie wyobrazić tego, że mugole nie rozmawiają o rozgrywkach w Quidditchu.

- Nie żyjesz – krzyknęła Victoria uderzając go tym razem w nogę. Draco z trudem ukrył grymas bólu. Nie sądził, że chrześniaczka będzie dla niego, aż tak brutalna. – Ile to już wujek nie żyje? – zapytała radośnie dziewczynka podbiegając do ojca i siadając mu na kolanach.

Blaise wzruszył ramionami.

- O wiele za dużo. Jak tak dalej pójdzie to chyba przegra w naszej zabawie.

Victoria nagle posmutniała.

- I naprawdę umrze?

- Nie, kochanie! – zawołała Ginny przerażona zachowaniem córki. – Blaise ta zabawa to był zły pomysł... Nikt nie umrze, kochanie, a na pewno nie Twój wujek...

- A jeśli na żadne pytanie nie odpowie prawidłowo? – pytała dalej zmartwiona patrząc na chrzestnego, który poprawiał mankiety marynarki.

- Jeśli na jedno z Twoich pytań odpowie prawidłowo to na pewno nie umrze... - zaczęła delikatnie Ginny, ale Blaise jej przerwał.

- Zadaj mu jakieś bardzo łatwe pytanie. Wiesz, że Twój wujek do najmądrzejszych nie należy – uśmiechnął się i pocałował ją w czoło. Rudowłosa dziewczynka zeskoczyła z jego kolan i stanęła przed chrzestnym obserwując go z poważną miną.

- Mam kolejne pytanie – zapiszczała po chwili. Próbowała ukryć strach przed tym co będzie jeśli nawet na to pytanie odpowie nieprawidłowo. Straci chrzestnego? Straci najlepszego wujka na świecie?

- Kochasz mnie? – zadała pytanie kiedy mężczyzna uklęknął przed nią. Obserwowała go uważnie doszukując się czegoś w jego mimice twarzy, ale wujek znowu nie pokazywał żadnych emocji, aż do czasu.

- Oczywiście, że Cię kocham, wiewiórko – odpowiedział z uśmiechem przytulając do siebie chrześniaczkę.

- Przeżyłeś – wyszeptała Victoria mocniej wtulając się w ciało chrzestnego.

- Tak, wujek przeżył, a teraz pójdź się pobawić z bratem, dobrze? – poprosiła Ginny łapiąc Victorię za rączkę. Ta dopiero po chwili kiwnęła głową i dała się wyprowadzić z salonu, w którym nastała cisza. Blaise siedział z zamkniętymi oczami czekając jak żona wróci i zacznie na niego krzyczeć. Co on takiego źle zrobił? Znowu...

- Jak mogłeś wymyślić tak durną zabawę?! – nie mylił się. Ginny na niego wrzasnęła kiedy wróciła do salonu, zamknęła za sobą drzwi i wyciszyła całe pomieszczenie. – To jeszcze dziecko, a ty wymyślasz tak durną zabawę. Zła odpowiedz, umierasz. Dobra, żyjesz...

- Chciałem bardziej zmotywować Dracona do nauki i przy okazji dać Victorii trochę zabawy...

- Nie takiej, Blaise! Draco naprawdę nie jest orłem w nauce i pod koniec Victoria naprawdę była przerażona tym, że jej chrzestny gamoń umrze! Myśl, Blaise. To naprawdę nie boli! – krzyczała dalej wściekła.

- Skończyliście? – odezwał się w końcu Draco. – Ten gamoń chciałby się czegoś nauczyć.

- Przepraszam, Draco. Trochę mnie poniosło – uśmiechnęła się niemal uroczo do przyjaciela ponownie do niego podchodząc. Poprawiła mu krawat i mankiety i dopiero wtedy odsunęła się na pewną odległość chcąc ocenić jego strój w całej okazałości. – Blaise, co myślisz?

Lonely II | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now