16. Strach i absurd

780 41 8
                                    

Sorki, że tak późno, ale... zmieściłam się w terminie :3 

Miłego czytania.

_______

- Hermiona? – usłyszała zdziwiony głos przyjaciółki z recepcji kiedy weszła do budynku kancelarii.

- Cześć, Alice – wysiliła się na uśmiech.

- Przecież masz urlop, więc co u diabła tutaj robisz? Za bardzo kochasz swoją pracę i klientów? – pytała z rozbawieniem, ale spoważniała widząc, że przyjaciółka nie ma nastroju na żadne żarty.

- Przyszłam po jedną teczkę, może dwie – dodała po chwili. – Zabiorę je i znikam – i skierowała się do swojego gabinetu szukając po drodze kluczy w torebce.

- Pani Granger? – wzdrygnęła się kiedy usłyszała za sobą głos mężczyzny. Odwróciła się w jego stronę i zmarszczyła zdziwiona brwi nie rozpoznając w nim żadnego ze swoich klientów. Po chwili na korytarz wbiegła zdyszana Alice.

- Przepraszam, Hermiono. Mówiłam panu, że nie przyjmujesz klientów, ale uparł się – próbowała się wytłumaczyć będąc lekko zirytowana całą sytuacją.

- Potrzebuje pani pomocy. Muszę szybko się rozwieść z żoną – mówił mężczyzna nie zwracając uwagi na zirytowaną Alice.

- Mam urlop. Proszę odezwać się za dwa tygodnie i wtedy porozmawiamy – mówiła czując się niekomfortowo kiedy mężczyzna wpatrywał się w jej oczy, a ona nie potrafiła odwrócić wzroku.

- Muszę to zrobić jak najszybciej. Ta kobieta mnie wyniszcza – mówił dalej jakby w ogóle nie wziął jej słów pod uwagę.

- Wytrzymał pan do tego czasu to wytrzyma również dwa tygodnie – odpowiedziała wściekła gwałtownie zrywając kontakt wzrokowy z mężczyzną. Momentalnie zrobiło jej się ciemno przed oczami, a ostatnie co zapamiętała to silne męskie ramiona chroniące jej ciało przed upadkiem na podłogę.

***

- Nie masz swojego domu? – zapytał lekko zirytowany, ale wcale niezdziwiony, widokiem przyjaciela w swoim salonie z Szafirem u boku, który miał nadzieję na połowę jedzenia z jego miski.

- Jak się czujesz? – zapytał Blaise nie zwracając uwagi na jego oschły ton głosu. Wiedział, że go kocha.

- A jak mam się czuć po pracy? Zmęczony...

- Minęły trzy dni odkąd Hermiona zabrała Scorpiusa z mojego domu. Miałeś od niej jakieś informacje?

- Raczej jestem ostatnią osobą na jej liście, z którą mogłaby się skontaktować – burknął Draco nalewając sobie Ognistej.

- Raczej pierwszą. Jesteś ojcem Scorpiusa... - przerwał, bo Draco parsknął śmiechem. – Scorpius od tamtej pory nie pojawił się w przedszkolu. Moim zdaniem Hermiona potrzebuje pomocy psychologa albo rozmowy z kimś kto ją zrozumie. To co teraz czuje...

- I co mam niby zrobić?! – przerwał mu wściekły.

- Jeśli naprawdę ją kochałeś...

- Zamknij się, Blaise – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Przyjaciel próbował go złamać i nie podobało mu się to.

- Draco... Ona cierpi. Bardzo cierpi. Została skrzywdzona i to mocno. Dowiedziała się, że możesz być ojcem Scorpiusa. Pomyśl tylko co ona teraz czuje... Tyle rzeczy w tak krótkim czasie. Jeden cios i następny... Ona teraz Cię potrzebuje. Spróbuj się z nią jakoś skontaktować...

- Ma mnie za szaleńca. Chcesz, żeby uważała również za stalkera?

Blaise westchnął. Draco potrafił być naprawdę uparty. Niczym dziecko...

Lonely II | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now