Rozdział III

63 23 39
                                    


- Doktorze Brown! - Pielęgniarka wbiegła do pokoju dyżurnego. Doktor uniósł pospiesznie wzrok ponad trzymaną na biurku dokumentację medyczną.

- Dziewczyna w dziesiątce odleciała! - Kobieta zakomunikowała podniesionym głosem. Lekarz wstał, pozostawiając papiery w nieładzie i podążył szybkim krokiem za pielęgniarką.


Sam

- Naprawdę nic się nie da zrobić? - Hexa odgarnęła ciemną grzywkę z piwnych, błyszczących od łez oczu. Jej ciemny makijaż był lekko rozmazany, mimo tego, że starała się jak najszybciej ocierać każdą z wykradających się z jej oczu łez.

- Lekarz powiedział, że możemy tylko czekać - powiedziała zbolałym głosem kobieta. Jej szare oczy otaczały zapuchnięte, ściemniałe powieki, mówiące, że nie sypiała najlepiej od dłuższego czasu. - Najwyraźniej uderzyła się o wiele mocniej niż podejrzewano.

Przyglądałem się im z boku. Stojąc za rogiem, nie byłem narażony na wścibskie spojrzenia śmiertelników. Mogłem domyślić się, że Orifiel nie wypuści jej tak łatwo, kiedy już wciągnie ją do Królestwa. Na myśl o wrednym bracie odruchowo zacisnąłem pięści.

"Obiecuje, że nie pozwolę Ci się w tym zatracić." - Obietnica, którą jej złożyłem, nękała mnie, aż czułem kwas w ustach.

Tylko kiedy to mówiłem, nie wiedziałem, że ten skrzydlaty dupek uwięzi ją w swoim świecie! Miałem ochotę w coś rąbnąć. Mocno. Jednak dalej obserwowałem rozmowę Hexy i jej matki. Dziewczyna płakała, a kobieta pocieszała ją, sama będąc bliską płaczu. Ludzkie emocje były mi bliższe niż moim braciom, dlatego tak właściwie przepędzili mnie z Królestwa. Stałem tam jeszcze chwilę, ale gdy zrozumiałem, że nie dowiem się niczego więcej, zacząłem iść przed siebie. Były zajęte, a pora odwiedzin już się skończyła. Wiedziałem co muszę zrobić.

Kiedy wszedłem do jej sali, przywitał mnie cichy, rytmiczny dźwięk maszyny. Jej serce biło spokojnie. Uśmiechnąłem się. Powoli podszedłem do łóżka, obserwując jak oddycha. Przykucnąłem obok.

- Gdybyś się ocknęła, powiedziałabyś, że jestem dziwakiem, skoro się tak na ciebie gapię - mruknąłem i odgarnąłem jasny kosmyk włosów z jej bladej twarzy. Skóra Rose była zimna. Skrzywiłem się.

- Tylko nie daj sobie wmówić głupstw - wyszeptałem, wiedząc doskonale, że ten monolog jest bezsensu. Ona mnie nie słyszała, a Orifiel był mistrzem manipulacji. Dziewczyna, która wróci zza zasłony po odwiedzeniu Królestwa, nie będzie już moją Rose tylko moim wrogiem. Już wtedy wiedziałem, że monstrualnie spieprzyłem. Nie dotrzymałem obietnicy.

Spalona - część 1Donde viven las historias. Descúbrelo ahora