Rozdział XX

49 16 195
                                    


Poczułam smutek, myśląc o Samie w tym miejscu. Czy bolało go to, że musiał nagle udać się tak daleko od innych? Czy tęsknił za Niebem? Tyle pytań kłębiło mi się w głowie, ale czując jego smutek wiedziałam, że muszę z nimi poczekać. Delikatnie go objęłam, a on odwzajemnił uścisk. Położył brodę na mojej głowie i staliśmy tak przez chwilę w milczeniu. 

-Nie wiem gdzie bym się podział, gdyby nie to miejsce. I nie wiem kim bym się stał. Byłem wtedy wściekły i wiedziałem, że jeśli napotkam kogoś na swojej drodze, zrobię mu krzywdę - powiedział cicho, a ja poczułam lekkie ukłucie niepokoju, kiedy jego słowa faktycznie do mnie doszły. Mimo tego, że przerażało mnie widmo przemocy w jego słowach słuchałam dalej, bo wiedziałam, że zwierza mi się z czegoś, czego prawdopodobnie nikt inny nigdy nie usłyszał.

-Wiem, że możesz teraz o mnie źle myśleć. Ale nie byłem wtedy tym, kim jestem teraz. Kiedy Orifiel mnie wygnał poczułem się zdradzony. Ja..  mu ufałem - przyznał, a w tych paru słowach zawarł więcej emocji, niż się spodziewałam. Poczułam je wszystkie: złość, smutek, żal i przeogromny ból; a ich intensywność sprawiła, że zadrżałam.  

-Byłeś tu.. całkowicie sam? - Zapytałam go, chcąc odciągnąć jego myśli od tego konkretnego dnia. Rozejrzałam się po czarującej, ale też okropnie pustej przestrzeni. Nie było tu żadnych oznak cywilizacji. Za to można było podziwiać wiele drzew, krzewów i innej roślinności, ale cisza nie pasowała do leśnego otoczenia. Nie słyszałam ptaków, nic nie szurało w zaroślach. Włoski stawały mi dęba na ramionach, a serce przyspieszało kierowane instynktem. Te miejsce nie było naturalne, mimo całej zieleni, która je wypełniała. 

-Nie do końca - przyznał i uśmiechnął się -Międzyświat nie jest ziemią niczyją, należy do Księcia. Pozwolił mi tu zostać kiedy opowiedziałem mu co się stało, więc co jakiś czas się mijaliśmy. Muszę przyznać, że nie jest najbardziej rozmowną osobom, którą spotkałem. - Potrzebowałam chwili, żeby przetrawić jego słowa. To, że musiał szukać azylu po tym jak został dosłownie wyrzucony ze świata, w którym żył od zawsze było potworne, ale wiedziałam, że w dalszym ciągu nie wspomniał o tym czym zasłużył sobie na to, żeby reszta aniołów chciała się go pozbyć. Nie chciałam go o to pytać, wiedziałam jak kruche może być zaufanie i nie miałam zamiaru go nadwyrężać w przypadku Sama. Zastanawiałam się kim był "Książe", o którym wspominał. Dopiero po chwili połączyłam wątki. Te wszystkie surrealistyczne rzeczy, powykrzywiane drzewa, nienaturalna cisza, która rozpościerała się jak płaszcz śniegu w tym całym miejscu, przypominały mi o lesie, który niedawno przebywałam i stojącym pośrodku niego dziwaku. Na samo wspomnienie spotkania z ekscentrycznym chłopakiem moje plecy się spięły i modliłam się, aby przeczucie mnie myliło. 

-Księcia? Tego gościa w kapeluszu? - Moje pytanie wybrzmiało piskliwie, bo niepokój ścisnął mi krtań. Oczy Sama otworzyły się nieco szerzej kiedy ścisnął moje ramię.

-Znasz go? - Wpatrywał się we mnie, a coś w jego spojrzeniu było zbyt ostrożne. Jęknęłam, wiedząc że jego reakcja nie wróży nic dobrego. Miałam totalnie dość tych wszystkich paranormalnych nowości i ich zawiłości.

-Kiedy szłam do Orifiela zgubiłam się w lesie - wytłumaczyłam krótko. Patrzył na mnie wyczekująco, więc kontynuowałam. 

-Trafiłam na chłopaka otoczonego dziwnymi zwierzętami i muzyką. Pomógł mi znaleźć drogę. - To tak właściwie nie było kłamstwo. Zobaczyłam jak Sam chwyta się za nasadę nosa i zaciska powieki. Po chwili powoli głośno wypuścił powietrze i otworzył ponownie oczy.  

-Czego chciał w zamian? - Próbowałam przypomnieć sobie naszą rozmowę, ale było mi ciężko. Wszystko pamiętałam jak przez mgłę, jak tylko natrafiłam wtedy na czarnookiego chłopaka stałam się okrutnie śpiąca. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że to dziwne. Myśląc o tym wieczorze ostatnimi czasu skupiałam się na Orifielu i wyrzutach sumienia, całkowicie zapomniałam o tym niepokojącym spotkaniu.

Spalona - część 1Where stories live. Discover now