Rozdział XIX

44 16 32
                                    


Stukałam długopisem w stół, ledwie mając świadomość, że nasz historyk opowiada o czymś zaciekle. Tonęłam w wątpliwościach co do Halloween. 

Czy powinnam się skonfrontować z Samem? Koniec końców pamiętałam już więcej i wyglądało na to, że chłopak od samego początku mnie okłamywał.  Ale w odpowiedzi na te rozmyślania  coś w mojej klatce piersiowej pociągnęło solidnie. Natychmiastowo w mojej głowie pojawił się obraz Orifiela, który całuje mnie w lesie i zdałam sobie sprawę, że chyba wcale nie byłam lepsza. I raczej na pewno nie wybrnę z tej sytuacji nie tracąc Sama. Tylko czy ja faktycznie nie chciałam go stracić? Nie pamiętałam wszystkiego.

"Co jeśli jest gorzej niż myślę?"

Zrobiło mi się zimno w środku. Tak samo mocno dręczyło mnie to co zrobił Sam, jak i to co sama narobiłam. Ostatnie dni starałam się przekonywać siebie, że nie zrobiłam nic złego. To nie moja wina, że mam w sobie kawałek Anielskiego Ognia, przez który muszę szpiegować znajomych Sama. Starałam się o tym nie myśleć, ale ciężkie uczucie w klatce piersiowej nie dawało mi spokoju. Dodatkowo te wspomnienia, które ostatnio odkryłam. Czy ja naprawdę zakochałam się w Orifielu? Jeżeli wspomnienia były prawdziwe, to to właśnie on pomógł mi przebrnąć przez to wszystko. I to właśnie on był ze mną szczery, gdy Sam mnie zwodził. W którymś momencie stał się dla mnie ważny bardziej, niż byłam skłonna to przyznać sama przed sobą. Moja głowa była studnią bez dna. 

Nagle mój wzrok skupił się na przelatującej przed moimi oczami rzeczy, co skutecznie odegnało moje myśli. Czerwone paznokcie pojawiały się cyklicznie przed moją twarzą. Spojrzałam powoli na Hexę, która wlepiała we mnie wyłupiaste w tym momencie oczy.

-Masz zamiar siedzieć tu do końca dnia? - Zapytała ironicznie, a ja rozejrzałam się po sali. Wszyscy już wyszli, a ja nawet nie słyszałam dzwonka. Przyjaciółka pociągnęła mnie za rękaw bladoniebieskiego swetra i zmusiła do podążenia za nią. Gdy weszłyśmy do kafeterii Hexa podążyła do najbardziej odosobnionego stolika. Gdy tylko usiadłyśmy wlepiła we mnie ciemne oczy.

-Co? - Zapytałam zawstydzona.

-No właśnie, co? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Hexa spojrzała na mnie jak na wariatkę, gdy dłuższą chwilę jej nie odpowiadałam. 

-Słuchaj, nie wiem o co biega, ale zaczynam się o Ciebie serio ostatnio martwić - wymamrotała, lustrując mnie nieustannie wzrokiem. 

-Znowu miałam dziwny sen - odparłam krótko, a ona spojrzała na mnie podejrzliwie. Tak właściwie to nie było kłamstwo. Albo śniły mi się wspomnienia, które mieszały mi w głowie, albo paniczne ucieczki po lesie w akompaniamencie pianina. Gdy przypomniałam sobie wijące się pod moimi stopami cienie, o które omal się nie wywracałam przymknęłam oczy. 

-Chcesz o tym pogadać? - Zapytała, a ja pokiwałam twierdząco głową. 

Nie umiałam się skupić. Moje uszy wypełnione były ogłuszającym hałasem stołówki. Odruchowo przytknęłam dłonie do uszu, starając się chociaż w lekkim stopniu zahamować akustyczny harmider, wkradający się do moich bębenków. 

-Ale nie teraz i nie tutaj. Boże, oni zwariowali - jęknęłam, a ciemne oczy przyjaciółki spojrzały na mnie pytająco. 

-Ten hałas - dopowiedziałam, jedna z jej brwi wystrzeliła do góry w zdziwieniu.

-Nie widzę różnicy - Hexa wzruszyła ramionami. Widząc jej reakcję, starałam się przełknąć dyskomfort. Nie chciałam wyjść na dziwadło, ale czułam się jak przed migreną. Światła jarzeniówek dobijały moje spojówki, a hałas ranił moje uszy. Gdy zobaczyłam Sama, idącego w naszym kierunku uderzyły mnie poczucie winy i ulga. To była chyba najdziwniejsza mieszanka emocjonalna z możliwych.

Spalona - część 1Where stories live. Discover now