Rozdział XXIX

37 16 64
                                    


Gdy obudziłam się rano nie miałam ochoty wstawać w łóżka. To czego się dowiedziałam tej nocy wstrząsnęło mną po prostu za mocno. Sam naprawdę często na mnie wpływał. Robił to całkowicie bez wahania, bez ważniejszego motywu. Nie żeby motyw go usprawiedliwił. Czułam obrzydzenie na myśl o tym, że to w taki sposób zaczęła się nasza relacja. Nie umiałam zrozumieć jak ten cudowny chłopak, którego poznawałam na nowo tak niedawno mógł być tą samą osobom, którą poznałam w moich wspomnieniach. Tak, był arogancki, flirtował jak szalony i jego osobowość porywała - to się nie zmieniło. Ale skoro tak dużo mówił o tym, jak ważna jest wolna wola, to dlaczego cały czas na mnie wpływał? I dlaczego Orifiel nie raczył mi o tym wspomnieć? Jasnym dla mnie było to, że nie uśmiecha mu się myśl o mnie i o jego bracie razem. Orifiel sam z siebie przyznał, że coś do mnie czuje, że jestem dla niego ważna. Więc skoro mógł uświadomić mnie, że jego brat raz za razem łamał moją wolną wolne, dlaczego tego nie zrobił? To było nielogiczne. Czyżby Książe jednak majstrował przy moich wspomnieniach? Czy siał zamęt, aby przezwyciężyć nude nieśmiertelności? Z tymi pytaniami w swojej głowie postanowiłam ominąć kolejny dzień szkoły. Tym razem nie musiałam nawet tłumaczyć się mamie, bo miała dyżur w szpitalu. Jak tylko zjadłam śniadanie pognałam do lasu. Kiedy doszłam do Drzewa Życia zaczęłam nawoływać Anioła. Po krótkiej chwili zjawił się.

-Nie wiedziałem, że jesteśmy dzisiaj umówieni. Nie wolisz odpocząć po wczorajszym? - Zapytał, unosząc jedną brew. Wyglądał na zdziwionego. Ja za to czułam jak wszystko we mnie wrzy. 

-Ani trochę. Mam dużo energii do rozładowania - powiedziałam, a on skinął w zrozumieniu głową. Podeszłam do niego rozkłądając ręcę, żeby móc go objąć. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w Królestwie i móc wyczerpać część moich emocji podczas treningu. No i potrzebowałam informacji. Orifiel jednak powstrzymał mnie. Wyciągnął dłoń przed siebie i powiedział:

-dzisiaj zrobimy to inaczej. - Ujął moją dłoń i zaczął prowadzić mnie ledwie widoczną między drzewami ścieżką. Po dłuższej chwili znaleźliśmy się na polanie, która za nic nie pasowała do mrocznego klimatu międzyświata. Trawa była soczyście zielona i porastało ją wiele kwiatów. Pośrodku znajdował się okrąg, wyznaczony przez te o liliowych płatkach, od którego czułam uderzenia delikatnej, spokojnej energii. Spojrzałam skonsternowana na chłopaka, jego niebieskie oczy uśmiechały się do mnie łagodnie. 

-Nie musimy się spieszyć, więc chciałem pokazać Ci inną drogę do Królestwa. Dzięki temu nie będziesz musiała następnym razem czekać na mnie w lesie - wytłumaczył i wskazał na środek polany. 

-Czy to.. portal? - Wymówiłam nazwę znaną mi z gier komputerowych niepewnie. Jednak on skinął głową spokojnie w cichej zgodzie. Wypuściłam jego dłoń i powoli, zaciekawiona skierowałam się do okręgu. Przyklękłam i dotknęłam delikatnych roślin. Wydawały się być nienaturalnie ciepłe, były przyjemne w dotyku i zostawiały złotawy pyłek na powierzchni mojej skóry. Gdy powąchałam go poczułam zapach morza i czegoś jeszcze, co kojarzyło mi się z letnimi, porannymi promieniami słońca. 

-Po prostu stań po środku i pomyśl o Królestwie. - Powiedział cicho. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie odzywał się, ale ja poczułam się jakby to był test. Nie odzywałam się, wstałam powoli i wykonałam polecenie. Przymknęłam oczy aby móc się lepiej skupić i postarałam się jak najlepiej przypomnieć sobie wybrzeże, które widziałam już tak wiele razy. Nagle poczułam jak moja skóra zaczyna się nagrzewać, a potem mrowić. Czułam się jakbym miała się rozpaść. Przełknęłam narastającą panikę, zaraz po tym odczucia zniknęły. Całość trwała około dwóch sekund, a gdy otworzyłam oczy stałam już na plaży. Orifiel stał obok, wpatrując się we mnie zamyślony. 

Spalona - część 1Where stories live. Discover now