-Dobry wieczór. - Chłopak przywitał się z moim tatą, uśmiechając się uprzejmie do bólu. Mężczyzna zmierzył go wzrokiem stalowo-szarych oczu. Mój ojciec najwyraźniej nie był tak oczarowany Samem, jak wcześniej moja matka.
-Dobry wieczór. Wchodźcie bo zmarzniecie - powiedział oschle, uchylając drzwi wejściowe. Spojrzałam na ojca skonsternowana. Skąd znał imię Sama? Czy moja mama zdążyła mu o nim opowiedzieć? Speszyłam się na te myśl. Postanowiłam brnąć w grę, którą zaczął Sam.
-Chodź Sam, zaparzę Ci herbaty - zaszczebiotałam, a chłopak w odpowiedzi spojrzał na mnie wymownie. Nie był w nastroju na żarty. Zdusiłam chichot i wprowadziłam go do środka. Wyplątałam dłoń z jego uścisku, kierując się w kierunku kuchni. Gdy przygotowałam dwa kubki herbaty owocowej, skierowaliśmy się na górę po schodach. W pokoju powoli odstawiłam kubki na biurko i usiadłam na krześle idealnie w czas, aby zobaczyć jak Sam opada plecami na moje łóżko.
-Mam nadzieje, że Ci wygodnie - burknęłam. Chłopak ostentacyjnie przeciągnął się powoli i skrzyżował dłonie pod potylicą.
-Mógłbyś chociaż usiąść, skoro mamy porozmawiać - stwierdziłam, widząc, że nie doczekam się z jego strony żadnej odpowiedzi. Westchnął i powoli przeszedł do siadu.
-Słuchaj, mówiąc prosto z mostu na serio nie sądzę, żeby ufanie mojemu bratu było takim świetnym pomysłem, jak Ci się wydaje - powiedział. Parsknęłam śmiechem.
-Czemu? Boisz się, że będzie na mnie wpływał? A nie, czekaj... - podrapałam się teatralnie po brodzie. W tym samym momencie jedna z mniejszych poduszek uderzyła mnie w brzuch.
-Hej! - krzyknęłam w jego stronę. Czy on się ze mną serio w tym momencie drażnił?
-To nie jest zabawne, Rose. Nie zdajesz sobie sprawy z kim pogrywasz. Orifiel to mistrz okrucieństwa - powiedział lodowatym tonem.
-I nazywasz go tak, bo? - pociągnęłam chłopaka za język, czując że nie ma faktycznych argumentów, którymi mógłby poprzeć takie słowa.
Jasne, Orifiel był nieco zimny. Potrafił dystansować się w parę sekund, czego doświadczyłam więcej niż raz. Ale było w nim też dużo ciepła, a w ostatnich dniach widziałam go co raz więcej. Nie potrafiłam powstrzymać się przed próbą bronienia go.
-Bo to właśnie on dochodzi prawdy wtedy, kiedy trzeba. Pamiętasz kiedy opowiadałem Ci co grozi w przypadku złamania porozumienia? - zapytał. Jego oczy wydawały się ciemniejsze niż moment wcześniej. Skinęłam powoli głową, zastanawiając się do czego pije.
-Tak, wasz nie do końca sprawiedliwy system - westchnęłam.
-To właśnie dzięki Orifielowi jest sprawiedliwy. Wiesz, że potrafi Ci wejść do głowy. Ale Orifiel w odróżnieniu od wielu z nas potrafi również wejść do głowy mi. I wszystkim innym - objaśnił chłodnym tonem.
Zastanowiłam się przez moment. Wiedziałam, że mówi mi o czymś, czego żaden śmiertelnik nie powinien wiedzieć. O ich słabościach i mocnych stronach. Jeżeli Orifiel mógł czytać w myślach każdego ze swoich braci, to oznaczałoby...
-Czyli to on weryfikuje, czy któryś z was faktycznie zawinił? - zapytałam. Sam w odpowiedzi skinął głową.
-Dalej nie rozumiem, czemu nazwałeś go... - Skrzywiłam się, nawet nie chcąc cytować jego wypowiedzi.
-Mistrzem okrucieństwa? - szepnął powoli i uśmiechnął się, a jego oczy na moment zjaśniały, aby znów przygasnąć. Dostałam gęsiej skórki.
-Jesteś taka delikatna - mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy. Ten dziwny uśmiech nie schodził z jego ust. Ale wiedziałam, że to nie była obelga. Jego ton głosu był zbyt ciepły.
![](https://img.wattpad.com/cover/293243049-288-k937150.jpg)
YOU ARE READING
Spalona - część 1
Fantasy[ZAKOŃCZONE - W KOREKCIE] W moje 18 urodziny omal nie umarłam za sprawą Niebiańskiego Ognia. Obudziłam się w szpitalu, nie pamiętając nic. W moim świecie anioły i demony są realne, kroczą wokół nas, a moim przeznaczeniem jest pilnowanie dopełniani...