Rozdział 7

29.2K 656 124
                                    

Czekałam aż ta cholerna winda w końcu pojawi się na moim piętrze. Jak na złość czas mi się dłużył, a każda pieprzona sekunda trwała wieczność.

Irytacja jaka przepływała przez moje ciało była niedoopisania. Nie odzywał się przez cały tydzień, ignorował moje wiadomości i nie raczył na nie odpisać, a teraz jakby gdyby nic pojawił się w moim mieszkaniu chociaż nawet nie wiem skąd wziął adres.

Nagle słyszę charakterystyczny dźwięk, a następnie wysoka i masywna postać mężczyzny ukazuje mi się po rozsunięciu drzwi od windy. Zacisnęłam dłonie w pięści i po raz kolejny przygryzłam dolną wargę.

- Ty dupku! - krzyknęłam na powitanie, podziwiając jak zmierzał w moim kierunku, stawiając długie i stanowcze kroki. - Jakim prawem pojawiasz się tutaj...

Nie zdążyłam dokończyć zdania, gdy duże dłonie złapały mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Z moich ust wydostał się ochrypły krzyk, lecz po chwili został on zagłuszony przez usta, które natarły na moje. Sapnęłam zaskoczona, łapiąc się marynarki Samaela jakby była kołem ratunkowym.

Rozchyliłam wargi, gdy jego dłonie zaczęły badać moje ciało. Przejeżdżał po każdym kawałku skóry, wywołując dreszcz. Toczyliśmy walkę, a pocałunek stawał się coraz bardziej chaotyczny. Chciałam przejąć kontrolę, której on nie chciał mi oddać. To była istna walka, rozpalające nasze ciała.

- Co ty robisz - wysapałam zaraz po tym jak się od siebie oderwaliśmy.

- Zamknij się, po prostu się przymknij. - I ponownie złączył nasze usta. Jednakże teraz coś się zmieniło. Pojawiła się czułość i uczucie, którego nie mogłam zidentyfikować. - Miałem ciężki tydzień. Musiałem cię zobaczyć...po prostu musiałem.

Oddychałam ciężko, a każdy wdech czy wydech powodował, że moje serce napełniało się czymś w postaci...zadowolenia, że to właśnie ja mogłam go uspokoić i poprawić humor.

To wszystko było popierdolone.

Wpatrywałam się w niebieskie tęczówki z nieodgadnionym spojrzeniem. Obserwowałam jak jego szczęka się napinała, a każda żyła wyszła na wierzch, ukazując jak bardzo był nabuzowany emocjami. Prześledziłam spojrzeniem pełne usta, oraz szczupły i wymodelowany nos, zastanawiając się jak ktokolwiek może być aż tak idealny.

Lecz nie ma ideałów i ja także o tym się przekonam.

- Miałam właśnie na ciebie nakrzyczeć, ale chyba sprawiłeś że nie będę umiała - wyszeptałam oczarowana jego rozpalającym aż do naga, spojrzeniem.

Przez ten czas czułam na swoim ciele jego dłonie, których palce boleśnie wbijały się w biodra. Gorący oddech, owiewał mi twarz oraz dało się wyczuć zapach mięty i mocnych, intensywnych perfum. Byłam w transie.

- Nawet jakbyś mnie ochrzaniła to i tak bym cię pocałował i błagał o przebaczenie. - Uniósł rękę, aby przejechać czule kciukiem po moim policzku. - Widziałem twoje wiadomości, ale nie byłem w stanie odpisać.

- Czyżbyś coś przede mną ukrywał? - zapytałam zaczepnie, widząc jaką dostanę odpowiedź.

- Czasami są rzeczy, o których warto nie wiedzieć - odpowiedział. Skinęłam głową, zgadzając się z jego słowami. - Wiem, że dziwnie mogło wyglądać moje zniknięcie po nasze kolacji, ale nie miałem na to większego wpływu. To była pilna sprawa.

- Rozumiem. - Nie miało większego znaczenia, że nadal staliśmy zbyt blisko siebie. Nasze ciała ocierały się o siebie, a napięcie z każdą chwilą stawało się nie do zniesienia, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Po prostu chłonęliśmy swoją obecność. - Ale z tą szóstą rano przesadziłeś. W ogóle skąd masz mój adres?

Samael / BDSM [+18]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora