Rozdział 29

15.3K 625 132
                                    

— Jestem głupia — wymamrotałam, do siebie zaraz po tym jak wysiadłam z auta. — Rosie mnie zajebie tak samo, jak Ava i Emily. Jestem zajebiście głupia.

Westchnęłam ciężko, ignorując natrętne myśli i spojrzałam na budynek przede mną. Był duży, lecz klimatyczny i pełen wdzięku. Został wykonany z czerwonej cegły i był wykończony czarnymi detalami. Zagryzłam wargę i jeszcze raz spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Pięć minut, mogłam jeszcze zrezygnować.

Pokręciłam głową, walcząc ze sobą. Musiałam przezwyciężyć strach i przejść przez przeszkolone drzwi. Musiałam się z nim spotkać mimo mojej niechęci. Musiałam odkryć prawdę.

Gdy przez całe życie wszyscy cię okłamują i traktują jak zabawkę, chwytasz się najmniejszej szansy na lepsze jutro. A to może ci tylko zapewnić prawda. Bo życie zbudowane na fundamentach kłamstwa jest iluzją.

Stawiając pierwszy krok nie mogłam już się wycofać. Mocnym i stanowczym krokiem podeszłam do drzwi i pchnęłam, wchodząc do minimalistycznie udekorowanego holu. Rozglądałam się dokoła, chłonąc widok zainwestowanych pieniędzy mojego ojca, które zarobił, gdy sprzedawał moje ciało.

Żwawym krokiem podeszłam do recepcjonistki. Kobieta uniosła głowę i gdy tylko mnie ujrzała posłała mi promienny uśmiech.

— Witam w firmie Evans Company — zaczęła przyjaźnie. — W czym mogę pani pomóc?

Mogłam się jeszcze wycofać. Mogłam odejść i nadal żyć w nieświadomości.

— Byłam umówiona z Lucianem Evansem na czternastą — powiedziałam pewnie, lecz w środku cała drżałam.

Nie chciałam okazać strachu, wiedząc, że ojciec mógł to przeciwko mnie wykorzystać.

— Panienka...― Urwała na chwile i zmarszczyła brwi, jakby nie mogła uwierzyć. — Aurora Evans? — Skinęłam głową, łagodnie się uśmiechając. — Piętro trzecie, gabinet dwieście cztery. Szef już pani oczekuje.

Cicho podziękowałam i od razu udałam się do windy. Wcisnęłam wcześniej wspomniane przez kobietę piętro na panelu i próbowałam uspokoić drżenie rąk. Z każdym kolejnym piętrem czułam się coraz mniej pewnie.

Jakbym wracała do swojego kata, aby po raz kolejny mnie wykończył. Tym razem na dobre.

W windzie rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk, a metalowe drzwi się otworzyły. Po raz ostatni wzięłam duży haust powietrza i z pokerową miną, wyszłam na korytarz. Na jego końcu znajdowały się dębowe drzwi, które były lekko uchylone. Spojrzałam na numer i zmarłam. To tutaj.

Powolnym krokiem skierowałam się w ich stronę, czując jak serce wybijało, coraz szybszy rytm, a krew w żyłach wręcz wrzała.

Nawet nie zapukałam, gdy dotarłam do celu. Po prostu weszłam do pomieszczenia, starając się nie dać po sobie niczego poznać. Wtedy także spojrzałam w oczy samego potwora. Bił od nich chłód, a postawa otyłego mężczyzny wręcz przerażała.

Mężczyzna, widząc mnie uniósł kąciki ust. Nadal nic nie mówiąc, usiadłam na jednym z foteli przy biurku, zakładając nogę na nogę. Torebkę ułożyłam na blacie marmurowego blatu i wygodnie się rozsiadłam, czekając na przerwanie ciszy.

— Myślałem, że stchórzysz — odezwał się pierwszy. Zaśmiałam się, słysząc jego słowa.

— Dobrze, że przynajmniej tego po tobie nie odziedziczyłam. — Odgryzłam się, uważnie obserwując każdy jego gest.

Gdy się w niego wpatrywałam, do mojego umysły powracała, każda z chwil w klubie. Widziałam jego zadowoloną minę i błysk w oczach, który nigdy nie gasł. Teraz widze mężczyznę, którego pokonała starość. Siedział na swoim fotelu z cygarem w ręku, a na jego buzi pokrytej zmarszczkami już nie widniał uśmiech. Był poważny, a każdy najmniejszy ból sprawiał mu ból. Zsiwiał, a w oczach już nie posiadał złowrogiego błysku. Upadł tak jak ja kiedyś.

— Widzę, że humorek się wyostrzył — Zauważył, przykładając cygaro do ust. — Kiedyś nie byłaś taka wyszczekana.

Zacisnęłam dłonie w pięści, powstrzymując się przed wybuchem gniewu, który się we mnie piętrzył.

— A wiesz może dlaczego? Pamiętasz, gdy mnie biłeś, zmuszałeś do seksu oralnego i sprzedałeś jak zwierze? Aż zaskakująco dziwne, że wtedy nie byłam wyszczekana. Prawda, ojcze? — Zapytałam retorycznie, czując jakbym, wygrała słowną potyczkę. Zacisnął szczękę, słysząc moje słowa. — Czy może nie przypominasz sobie tego, jak twój syn, a mój brat oglądał jak jeden z twoich klientów wpychał mi fiuta do ust? Jak mnie gwał...

— Ty niewdzięczna, smarkulo! — Jego krzyk odbił się od białych ścian gabinetu, a pięść, która uderzyła w blat, była lekko zaczerwieniona. — Jak śmiesz tak mówić do własnego ojca? Dałem ci wszystko...

— Jesteś jedynie dawcą spermy, nikim więcej. — Wtrąciłam się, udając znużoną jego wybuchem. — A teraz pokaż mi to, o czym mówiłeś, albo się pierdol.

Nie chciałam poświęcać mu więcej czemu niż to konieczne. Był dla mnie nikim.

— Auroro z tobą zawsze był jeden problem. Ufałaś tym, którzy cię ranili najbardziej.

— Mówisz o sobie? ― Uniosłam brew.

— I tym razem też zaufałaś temu, który tak naprawdę tylko się tobą bawił. — Zignorował moje słowa i kontynuował: — Nigdy nie chciałem cię zranić, ale musisz zrozumieć, że musiałem skądś brać pieniądze.

— Pokaż co, masz pokazać, a nie pierdolisz, bo i tak nie uwierzę w żadne twoje słowo — powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

Mężczyzna prychnął na moje słowa, lecz na nie zareagował tylko, usiadł prosto i zaczął klikać w klawiaturę. Przełknęłam gule w a gardle, nie będąc świadoma co tak naprawdę chciał mi pokazać. Powiedział tylko, że dowiem się prawdy. A tego najbardziej pragnęłam.

Po kilku chwilach ojciec obrócił urządzenie w moim kierunku i wcisnął przycisk na klawiaturze, sprawiając, że film się rozpoczął.

Przymknęłam powieki, widząc mnie kilkanaście lat temu. Chwiałam się na nogach, a moja mina wyrażała jedynie przerażenie. Dokładnie się przyjrzałam nagraniu, a po chwili dotarło do mnie co Lucian Evans mi puścił. To nagranie z licytacji gdzie mnie sprzedano.

— Pamiętasz to prawda? — wymamrotał, gdy nagranie dalej leciało, a ja czułam coraz większy ból w piersi. — To w tamtym miejscu cię sprzedano, ale czy zastanawiałaś się kiedyś kto znajdował się za szybą? Kto cię kupił tamtego wieczora?

Spojrzałam na niego z niezidentyfikowanym wyrazem twarzy. Nie czułam nic poza bólem, który rozprzestrzeniał się po moim ciele. Jakby ktoś otwierał mi na nowo zagojone rany.

Ojciec uśmiechnął się w moim kierunku, a następnie nacisnął przycisk. Klatka ujęcia się zmieniła, a ja miałam obraz na mężczyzn, który mnie licytowali. Przymknęłam powieki i odetchnęłam głęboko. Gdy je spowrotem uchyliłam poczułam jakby cały mój świat się zawalił.

Czułam jakbym umierała od środka. Jakby serce się zatrzymało, a krew przestała płynąć przez żyły. Czułam tylko... Ból, który mnie trawił. To było jak destrukcja, jak huragan, który niszczył wszystko na swojej drodze i zabrał mnie wraz z sobą.

Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Tak dobrze mi znany mężczyzna naciskał czerwony guzik, podbijając cenę swoich konkurentów, a jego twarz wyrażała czysty spokój.

— To... To nie może być prawd-prawdziwe —Zająkałam się, czując uścisk w klatce piersiowej. — Czemu znów kłamiesz?! — Krzyknęłam, nadal wpatrując się w ekran laptopa.

— Oh Auroro — Odezwał się szyderczo. — Chciałbym kłamać, ale jest to oryginalne nagranie.

Kręciłam głową, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

Mężczyzna, który tamtego wieczora mnie licytował to Samael.

Naciskał ten cholerny czerwony przycisk, aż licytacja się zakończyła, a na ledzie nad jego głową pojawiła się wiadomość o tym, że wygrał.

To on mnie kupił. Jak zabawkę na targu.

Po moim policzku spłynęła pierwsza łza. Już się nie hamowałam.

Ucisk w piersi stał się nieznośny i zabijał od środka. Nie wiedziałam co powiedzieć, a tym bardziej czuć. Każdy brany oddech mnie palił, a paznokcie które wbijałam w skórę po wewnętrznej stronie dłoni, sprawiły że poczułam pod ich opuszkami krew.

— Niestety potem uciekłaś, a ja nie miałem jak cię jemu przekazać. A szkoda, bo dzięki niemu mój klub jeszcze prosperował. Najczęściej zamawiał twoje prywatne pokazy, a gdy odeszłaś przestał przychodzić. — Ojciec kontynuował, nie przejmując się moim stanem. — Lecz mimo to miałem cię na oku, a Santos o tym wiedział. Po kilku latach przyszedł i zażądał, abym mu powiedział o twojej lokalizacji. Nie chciałem mu tego z początku zdradzić, lecz zaoferował coś czego nie mogłem odmówić...Pieniądze.

Czułam pustkę. Nicość powoli zaczęła mnie wypełniać. Nie zważałam już na łzy, które spływały po moich polikach. Nie zważałam na ból, który nie ustawał. Nie chciałam czuć więc po prostu słuchałam.

Słuchałam tego jak po raz kolejny zostałam pokonana. O tym, jak mnie zniszczyli.

— Myślisz, że czemu Samael pojawił się wtedy w klubie? Przez lata nie mógł cię znaleźć, aż w końcu się poddał i z podkulonym ogonem do mnie wrócił. — Zaśmiał się i zaciągnął cygarem. — Podałem mu cię na tacy, córko. A ty po raz kolejny zaufałaś nieodpowiedniemu mężczyźnie, którego jeszcze pokochałaś. — Kolejna salwa śmiechu odbiła się od ścian pomieszczenia. — A gdy się dowiedział o twojej współpracy z Michaelem...

Odwróciłam głowę w jego stronę. Obserwowałam to jaki zadowolony wyraz twarzy, podczas gdy mój wyrażał tylko najczystszy ból.

Ojciec znów kliknął w klawiaturę, a na ekranie pokazało się nowe ujęcie.

Tym razem na ekranie ujrzałam Michaela Caruso.

Kolejna fala bólu i kolejny zawód.

Raz za razem czułam jakby ktoś mi wbijał sztylet i powtarzał ten czyn, aby rana się nie zagoiła. Aby już zawsze krwawiła.

— Zapomniałem ci powiedzieć, że on także chciał cię kupić, ale Santos wyłożył większą sumę. Ale wracając do tematu. — Urwał jakby zastanawiał się nad kolejnym słowami. — Samael się wkurzył, gdy Michael chciał się do ciebie zbliżyć, proponując współpracę. Miałem z tego ubaw. — Wzruszył ramionami, kręcąc głową i zamknął klapę laptopa jakby seans dobiegł końca. — Teraz już znasz całą prawdę.

Wydaje się, że to kłamstwo ma moc niszczycielską, lecz to prawda jest czystą destrukcją.

Wywołuje chaos, nad którym nie da się zapanować.

***

― Aurora skarbie w końcu jestem! — Jego krzyk rozprzestrzenił się po moim mieszkaniu.

Napięłam mimowolnie mięśnie, słysząc jego kroki, a następnie widząc jak, wszedł do salonu.

— Przepraszam za spóźnienie, maleństwo, ale samolot nie wystartował o czasie. Ale wróciłem i teraz jestem cały twój. — Usiadł obok mnie na sofie i gdy chciał się schylić, aby mnie pocałować ja się wzdrygnęłam i wstałam. — Coś się stało? — zapytał, zauważając mój nagły ruch.

— Zastanawiałeś się kiedyś, czemu zostałam uległą? Czemu w ogóle świat klimatyczny mnie zainteresował? — Nie zważałam na jego pytające spojrzenie i kontynuowałam. — Przez całe moje życie nie miałam kontroli. Wszyscy za mnie decydowali i za moje ciało. Wiedziałam, że dzięki BDSM będę w końcu mogła wyznaczyć granice, że może znajdę kogoś komu zaufam i powierzę swoje bezpieczeństwo.

Przerwałam i przymknęłam powieki. Z każdym wypowiedzianym słowem miałam ochotę się rozpłakać, to za bardzo bolało. Nie mogłam tego znieść.

— Emily mnie wszystkiego nauczyła i pokazała od podstaw, a ja poczułam... Jakbym to ja po raz pierwszy kontrolowała sytuację, mimo że to dominujący tak naprawdę miał mnie w posiadaniu. Aż pojawiłeś się ty. — Uśmiechnęłam się do niego mimo gromadzących się łez w oczach.

— Kochanie, co się dzieje? — Próbował do mnie podejść, lecz cofnęłam się o kilka kroków i pokręciłam głową.

— Omamiłeś mnie i faktycznie sprawiłeś, że ponownie zaufałam, że odzyskałam szczęście i spokój. Chwile, które z tobą spędzałam był najlepszymi w moim życiu. — Przegubem ręki wytarłam mokry policzek. — Po raz pierwszy w życiu poczułam się bezpiecznie, właśnie przy tobie.

Samael posłał w moim kierunku uśmiech, który kiedyś dawał mi radość. A teraz? Nie czułam nic.

— Sprawiłeś, że cię pokochałam — wyszeptałam ledwo słyszalnie, gdy te słowa ledwo wydostały się w moich ust.

Mężczyzna rozchylił wargi, ale po chwili z powrotem kąciki jego ust uniosły się, a w tych cholernie pięknych tęczówkach pojawił się błysk szczęścia.

— Też cię kocha...

— Nie, nie mów tego, bo to tylko jeszcze bardziej boli. — Przerwałam mu, łapiąc się za brzuch, gdy każdy kolejny oddech w jego obecności sprawiał mi ból.

Wdech, wydech.

Wdech, wydech.

Dam radę.

— Sprawiłeś, że cię pokochałam a tak naprawdę wszystko było kłamstwem. — Nie panowałam nad łzami, które spływały po mojej skórze. Ból rozprzestrzeniał się po każdym zakamarku ciała, lecz zignorowałam to i z trudem kontynuowałam. — Jak mogłeś sprawić, że piękna bajka stała się koszmarem? — zapytałam roztrzęsionym głosem.

— Maleństwo, ale o czym ty mówisz? Przecież szaleje za tobą, kocham cię i nie widzę mojego świata bez ciebie — powiedział zaniepokojony. Chciałam się zaśmiać i go uderzyć, chciałam mu dać w twarz za to co zrobił i wypierdolić z mojego domu. Ale musiałam się dowiedzieć całej prawdy.

— Mówię o tym, że kupiłeś mnie niczym zepsutą zabawkę na targu.

Czas na ostatnie rozdanie.

Czas, aby karty zostały odkryte.

A wraz z nim prawdziwe oblicze diabła.


Ja już nic nie dodam bo pewnie już planujecie moją śmierć... Przed nami ostatni rozdział i epilog. Przogotujcie się. 

Komentujcie i gwiazdkujcie. Chce znać wasze wrażenia!

Do następnego xx

Samael / BDSM [+18]Where stories live. Discover now