Rozdział 27

24.9K 637 193
                                    

Klęczałam w pokoju spowitym ciemnością.

Moja klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej, a każdy oddech sprawiał trudność. Pot spływał po ciele, a ręce drżały z ekscytacji i zimna, które owiewało odkrytą skórę. Jasna smuga światła była skierowana wprost na mnie, a czarne, wycięte body połyskiwały w blasu księżyca, które przedzierało się przez zasłony w oknach.

Czekałam.

Czekałam, aż przyjdzie i sprawi, że zapomnę o tym jak się nazywam. Sprawi, że zapomnę o wszystkim i skupię się tylko na nim. Przecież tylko on potrafił dać mi to co chciałam. Nauczył mnie...Czuć.

Boże, gdybym wiedziała jaki błąd popełniłam, oddając mu siebie.

Nie uniosłam wzroku, gdy drzwi zaskrzypiały. Nie niosłam ich także, gdy poczułam za sobą jego obecność, ani gdy gorący oddech owiewał płatek mojego ucha. Zagryzałm wargę i czekałam na rozkaz.

— Ręce płasko na udach, maleństwo — wyszeptał gardłowo, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wykonałam polecenie, próbując wyrównać oddech. — Rozszerz uda i zacznij pocierać cipkę. Pamiętaj o słowach bezpieczeństwa i o tym, że w każdej chwili możesz przerwać.

Wstrzymałam oddech, czułam jakby całe powietrze ze mnie ulatywało jednakże postąpiłam według jego instrukcji. Bardzo powoli pokonywałam kolejne fragmenty skóry, aż dotarłam do zakrytej, jedynie koronkowym materiałem, łechtaczki. Placem wskazującym zaczęłam wykonywać koliste ruchy, a już po chwili pierwszy urwany jęk wydostał się spomiędzy moich ust.

— Świetnie. — Jego wargi ocierały się o moją skroń, a dłonie ugniatały piersi. Oparłam głowę o jego bark i wykonywałam dalej ruchy palcami. — Wyobraź sobie, że to ja. Że moje dłonie błądzą po twoim cudownym ciele. Że język delikatnymi pociągnięciami liżę twoją słodkę cipkę. Wyobraź sobie to, maleństwo.

Każde jego słowo sprawiało, że traciłam zmysły, a przyjemność narastała coraz bardziej ku zbiegu moich ud. Przyspieszyłam ruchy palców i mimo soków, w których były, pocierałam kobiecość mechanicznie i szybko, czując zbliżający się orgazm.

— Przestań. — Zignorowałam jego polecenie i goniłam za rozkoszą, która nieubłaganie nadciągała.

Po kilku sekundach, Samael złapał mnie za szyję i odchylił głowę do tyłu. Na jego ustach czaił się niebezpieczny uśmiech, a w tęczówkach mogłam dojrzeć błysk.

Łapczywie próbowałam łapać kolejne hausty powietrza, lecz jego ręka skutecznie mi to utrudniała, a orgazm coraz bardziej się oddalał. Warknęłam nieprzyjemnie i spojrzałam w jego oczy.

— Miałaś przestać. Nie będziesz mieć orgazmu dopóki ci na to nie pozwolę, maleństwo. — Poluźnił uścisk na szyi, sprawiając, że mogłam wziąć głębszy oddech.

Przymknęłam powiek. Złamałam zasady i teraz musiałam odpokutować.

Samael nie powiedział nic więcej. Odszedł ode mnie i skierował się ku Krzyżowi Świętego Andrzeja, który został ulokowany po przeciwnej stronie pokoju. Przełknęłam ślinę, gdy kątem oka zobaczyłam, że przygotowywał mebel. Przypiął kajdanki do każdego końca i upewnił się że były dobrze przymocowane.

Na sam koniec, z szafki obok wyjął palcat. Moje ciało przeszył dreszcz ekscytacji, kiedy do reszty dodał klamerki na sutki oraz olejek z arniki.

— Wstań i podjedź. —Jego gardłowy pomruk dotarł aż do moich zakończeń nerwowych.

Na drżących nogach i z moimi sokami, które oblepiły uda, podeszłam do niego i stanęłam przodem do mebla. Mężczyzna mruknął z uznaniem i zabrał się za zapinanie kajdanek na moich nadgarstkach i kostkach. Gdy przede mną klęknął, chcąc się upewnić, że dobrze wszystko zapiął oraz nic mnie nie uwierało, myślałam, że zwariuję.

Samael / BDSM [+18]Where stories live. Discover now