"Pamiętaj, że czasami nasze wyobrażenie drugiej osoby niewiele ma wspólnego z tym, kim ona naprawdę jest"
Felix odkąd pamiętał, zawsze uważał Hyunjina za egoistycznego dupka z wywalonym ego, na którego leci większość dziewczyn, bo ma ładną buźkę i w...
Nadszedł ten dzień. Dzień, w którym Felix ma pisać sprawdzian z matematyki. Nie może mu pójść tak źle, w końcu przygotowywał się na niego trochę czasu, i tak go na nim nie było, a Han mu wysłał nawet co było.
Szkolny dzwonek rozbrzmiał na wszystkich korytarzach, przypominając o początku lekcji. Felix wstał z ławki i skierował się do sali, ale zamiast gdzieś usiąść, czekał aż inni to zrobią. Tak, nie był w swojej klasie. Czemu? Bo kiedy jego klasa pisała test, on został w domu pod pretekstem, że źle się czuje.
Matematyczka widząc jego zamieszanie podeszła do niego, od razu wręczając mu kartkę, która jak się okazało była sprawdzianem, ale w dłoni miała jeszcze ich więcej.
— Przepraszam Felix, zapomniałam ci powiedzieć, że oni teraz piszą kartkówkę. Ale to raczej nie powinno stanowić dla ciebie problemu. Zaraz znajdziemy tobie jakieś miejsce.. — rozejrzała się po klasie. — Możesz usiąść obok Hyunjina — oznajmiła. — Chyba nie muszę tłumaczyć, gdzie siedzi.
— Wiem — niechętnie, ale zaczął iść w stronę ławki. Klasa Hwanga była trochę liczna, że akurat dzisiaj nie było Chana. Już w pierwszej chwili od zajęcia przez niego miejsca został zaczepiony. — Co ty chcesz? — spytał niemiło widząc ten pytający wzrok chłopaka obok.
— Co będziesz pisał? — szepnął.
— Zaległy sprawdzian, ten na który mnie przygotowałeś. — irytacja w nim narastała, bo zamiast zajmować się kartkówką, którą nauczycielka zdążyła już rozdać, Hwang zajmował się nim.
— Czemu cię nie było?
— Coś mi wypadło.. — zamrugał wyprowadzony z równowagi.
— Rozumiem — odpowiedział, nie wierząc mu do końca.
— Liczę, że mi czasem coś podpowiesz, bo z tego co pamiętam to ledwo trzy mi wyjdzie — pokręcił głową, przeglądając kartkę z dwóch stron.
— Zastanowię się. Będziemy musieli o czymś pogadać na przerwie, więc nie uciekaj tak szybko.
— Jak nie masz motywacji to pamiętaj o nagrodzie.. — szepnął mu do ucha, a starszego przeszedł przyjemny dreszcz.
Jak miał być szczery, nawet mu się nie śniło robienie Hyunjinowi loda, ale nie chciał też nie zdać. I jeszcze myśl, że takich sprawdzianów przez cały rok będzie więcej niż kilka go zniechęcała, bo w końcu on nie przyjmował zapłaty pieniężnej.
Lekcja powoli dobiegała końca, a Felixowi udało się zrobić już prawie wszystkie zadania, co go trochę przerażało, jaki ogrom dla niego wiedzy siedział mu w głowie. Oczywiście nie obyło się bez podpowiedzi ze strony Hwanga, w niektórych zadaniach zamkniętych, jak i tych z gwiazdką. Ale mówiąc prościej – obawiał się piątki jako finalnej oceny, bo coś za łatwo mu to poszło.
Po dzwonku szybko spakował długopis do plecaka i wybiegł z klasy, skąd pobiegł truchtem do łazienki. Rozejrzał się dookoła widząc, że jest jeszcze sam w pomieszczeniu oraz gdzie mógłby się szybko schować. A że szczęście zawsze i nadal mu dopisywało, usłyszał za sobą otwierające się drzwi. I tylko mógł się modlić, by nie był to Hyunjin.
No cóż, nadzieja matką głupich.
— Jak ci poszło? Widziałem, że coś pisałeś — powoli się do niego zbliżał, a Lee cofał.
— Tak, ale raczej nie będzie wyżej niż cztery — skłamał, spodziewał się jaką ocenę może zastać na kartce. Jednak nadal próbował zachować obojętną twarz, bo coraz bardziej się obawiał, że widać po nim.
— Próbujesz mi powiedzieć, że nie umiem uczyć? — przyparł młodszego do umywalki opierając ręce po obu jego bokach. — Miałeś to tylko zaliczyć, nie było mowy od jakiej oceny dostanę zapłatę.
— No nie było, ale mam wolną wolę i jak dostanę przynajmniej pięć, docenię twoje starania. Nie obiecuję, że dobrze wszystko obliczyłem.
— Jeszcze mi powiedz, że specjalnie źle napisałeś — zarzucił mu.
— Nie prawda — oburzył się. — Zależy mi żeby zdać, a nie, by ci coś udowadniać. I nie nakręcaj się tak, bo to jak powiedziałem, że zrobię raczej wszystko, nie znaczy, że chcę ci robić loda.
— Ale to był żart.. — pokręcił głową. — Chociaż, nie narzekałbym — dodał ciszej z widocznym uśmiechem.
— Hwang Hyunjinie! — skarcił go zawstydzony, gdy zaczynał widzieć na jakie tory ta rozmowa schodzi.
— Słucham? — owinął ciepłym oddechem jego policzek, przez co piegus spanikował lekko.
— Zboczeniec — odepchnął go od siebie i wyszedł z łazienki wkurzony.
_____
— Pierdolony Hwang. Co on sobie myśli, że mu obciągnę? No na pewno, już pędzę. — wsadził gniewnie słomkę do ust popijając mleko czekoladowe.
— Zrobisz komu co? — zamrugał kilka razy Han myśląc, że się przesłyszał.
— Ten chuj myśli, że mu obciągnę, bo w przyszłości zdam z matmy. — mruknął. — A mogłem trochę źle pozaznaczać, bo z tego co ja tam wypisałem, to nawet ta baba nie uwierzy, że ja taki wielki mózg matematyka mam.
— Czemu nie dasz mu pieniędzy?
— Bo on ich nie chce. Myślisz, że nie próbowałem?
— Ale chyba jest coś innego, co by chciał.
— No na pewno jest, w kiblu mi powiedział, że to był żart, no ale nie narzekałby. No czy ty to słyszysz? Boże, przecież ja mu powiedziałem, jak dostanę przynajmniej pięć to go docenię, a ja się obawiam szóstki.. — zakrył twarz rękami z bezsilności.
— A nie mówiłeś przypadkiem, że spotykał się z jakąś dziewczyną?
— Właśnie! Nie mogę mu zrobić loda skoro ma dziewczynę — wskazał na niego palcem jakby dostając olśnienia.
— A ją ma w ogóle? — spytał niepewnie.
— Tego nie wiem, ale się dowiem.
I dowie się wielu rzeczy, które niekoniecznie pozytywnie na niego zadziałają. Sądząc po jego reakcji na małe zbliżenie w toalecie, nie wiedział czy już nie zaczynał czegoś dostawać.
Chciał tylko uprzykrzyć mu życie, a wychodzi na odwrót.
Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.
wciąż nie lubię tego rozdziału, nie da się tu nic zrobić