34. Iris

3.4K 268 51
                                    

 Wszystko wyglądało tak, jakby ktoś wcisną pauzę. Cisza, która zapadła po słowach Thorina, aż raziła uszy. Przebijały się przez nią za to inne dźwięki. Słyszałam jak Iris nerwowo przełyka ślinę, a ćmy odbijają się od rozżarzonych lamp samochodów. Nie wiedziałam, na co czekamy, ale szybko zrozumiałam, że to tylko pozory. Prawdziwa rozmowa toczyła się w milczeniu pomiędzy Thorinem i Wernerem. Wymieniali myśli używając wilczej więzi, a to nie wróżyło nic dobrego. Nieśmiało spojrzałam na ich skupione twarze. W pewnym momencie Warner pochylił głowę z szacunkiem, a Thorin odszedł bez słowa. Alfa wsiadł do skradzionego samochodu i odjechał z piskiem opon zostawiając nas w osłupieniu.

- Co tu się odpierdala? - wycedziła Iris, która bez Thorina poczuła się najwidoczniej pewnie.- Mieliśmy umowę. Miałam cię widywać tylko podczas pełni, a teraz ten chujek będzie wydawał mi rozkazy! O co tu kurwa chodzi?

Patrzyłam na nią i nie mogłam pojąć, jak osoba o tak niewinnym wyglądzie może tak przeklinać. Tymczasem Beta spojrzał na nią i łagodnie odpowiedział, ignorując jej zarzuty.

- Uspokój się, proszę. Tłumaczyłem Ci przecież, że to niebyła moja decyzja. Gdybym mógł nie narażałbym cię na spotkanie z Thorinem, ale Alfie się nie odmawia.

- To twój Alfa nie mój... - syknęła odwracając się gwałtownie. - Parszywe kundle, które zniszczyły mi życie...- kleła idąc w kierunku swojego auta.

- Nie martw się, ona nienawidzi tylko mnie. - Wyszeptał ruszając za nią.- Chodź, czas się zbierać.

Powoli podążałam, za nimi obserwując tę wręcz komiczną sytuację. Warner, który zapewne tak jak Alfa nie jedno życie miał na sumieniu. Teraz ignorował lekceważące zachowanie swojej mate, traktując ją z ogromną wyrozumiałością. Zatrzymaliśmy się przed jej autem i wspólnie obserwowaliśmy, jak z auta wyrzuca różne przedmioty w tym łopatę.

- Po co ci to? - spytał.

- Cóż miałam nadzieję, że się dziś Ciebie pozbędę.

- I dlatego wzięłaś konewkę i wzmacniacz do kwiatów? - spytał rozbawiony, śledząc Iris rozkładającą folię w bagażniku. Przerwała na chwilę, by spojrzeć na nieprzejmującego się jej docinkami Betę. Wręcz przeciwnie widziałam w jego spojrzeniu, że w takiej właśnie odsłonie jest dla niego pociągająca.

- Jestem przecież dobrą mate. Odwiedzałabym twój grób, by podlać kwiatki i upewnić się, że nie żyjesz.- warknęła, po czym przeniosła wzrok na mnie. - Zapraszam.

- Czy to konieczne? Naprawdę musi jechać w bagażniku?

- Nie no, skąd ...- zmieszała się Iris, by po chwili podchodząc do Bety dodać złośliwie. -Przecież w tym stanie może prowadzić auto. Na pewno nikt na stacji benzynowej, czy w mijanych samochodach nie zobaczy błyszczącego, jak kula dyskotekowa wilka!- wrzasnęła, a oczy Warnera zalśniły niebezpiecznie. Czułam, że hamuję swoją wilczą naturę, która poczuła się znieważona zachowaniem Iris. Pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, co by ją spotkało, gdyby Warner się nie powstrzymał. Więź to świętość, ale hierarchia w stadzie i w związku jest równie ważna. A Irsi stąpała po cienkiej nici cierpliwości, która mogła niedługo się zerwać.

- Zajmij miejsce Ester. A ty poczekaj, przy samochodzie mam coś dla Ciebie.

Byłam wciąż obolała i nie było mi łatwo wskoczyć do bagażnika, jednak spełniłam polecenie Warnera. Na szczęście została ściągnięta tylna półka, więc siedząc mogłam nadal obserwować co się dzieje. Beta wręczył Iris sportową torbę mówiąc:

- W środku jest 200 000 tyś. to na wydatki.- Jego ton zmienił się na szorstki i oficjalny, a Iris wyczuwając to trochę spokorniała.- Włożyłem też fałszywe dokumenty dla Was i mapę. Postaraj się trzymać minimum 300 km od zaznaczonej niebieskiej linii, a teraz oddaj mi swój telefon.

Dostrzec PięknoWhere stories live. Discover now