19. Głos Luny!

10.7K 935 184
                                    

Cześć,  

Nie wiem, co mogę Wam napisać po tak długiej nie obecności, ponieważ zdaję sobie sprawę, że żadne słowa nie zrekompensują Wam długiego oczekiwania na kolejny rozdział.

Napiszę, więc: 

Przepraszam i życzę miłego czytania :)

- Jesteśmy już prawie na miejscu.- Oznajmił kierowca, podczas gdy sunęłam wzrokiem po gęstym lesie zamieniającym pozornie słoneczny dzień w noc. Zaledwie po chwili od jego słów zaczęłam dostrzegać w gęstwinie błyszczące węgielki. Nie wiedziałam, czemu dotrzymywały nam tempa, a ich ilość zwiększała się z każdym przebytym metrem. Dopiero po przekroczeniu wysokiej na kilka metrów mosiężnej bramy usłyszałam głośne wycie wielu wilków. Poczułam jak na dźwięk tej „Wilczej Pieśni" zaczyna przepełniać moje serce nieznane dotąd ciepło.

„To jest nasz nowy dom i nasza rodzina..." – Wyszeptała moja wilczyca, po czym zaczęła wyć, dołączając tym samym do dzikiej hordy, która witała Amandę.

W końcu zatrzymaliśmy się przed domem głównym, a wycie natychmiast ustało. Wcześniej iskrzące się w mroku węgielki, zamieniły się teraz w żywe wilcze i ludzkie postacie. Członkowie stada gromadzili się w pośpiechu przed siedzibą watahy, po to, by poznać swoją Lunę. Tymczasem Bruno, spoglądając przed siebie, odkrzyknął. Po czym oznajmił.:

- Alfa prosi, abyś została w aucie do czasu, aż wszyscy się nie rozejdą.

- Dlaczego?- Spytałam, zanim powstrzymał mnie zdrowy rozsądek, który zawsze kierował się kodeksem panującym w stadzie. Ugryzłam się w język w nadziei, że mężczyzna zignoruje fakt, że właśnie zakwestionowałam decyzję Alfy.

- Alfa, nie życzy sobie, abyś była podczas powitania Luny. – Wyjaśnił krótko, a w jego głosie wyczułam dziwną niezręczność.

- Rozumiem...- Wyszeptałam, wbijając wzrok w swoje dłonie. Czułam, jak początkowa radość mojej wilczycy, zamienia się w rozczarowanie. „Alfa wstydzi się nas.''– pomyślała.

Ignorując jej słowa w milczeniu śledziłam napierający na nasze auto tłum. Pierścień utworzony z ludzkich i wilczych ciał ciasno zacisnął się wokół samochodu. Uniemożliwiając mi tym samym obserwowanie całego przedstawiania, które za chwilę miało się rozpocząć. Wytężyłam więc słuch, by przynajmniej wysłuchać przemówienia Alfy, lecz wyłapanie jego głosu spośród licznych szeptów wydawało się niemożliwe. Niespodziewanie jednak nastała cisza, a wszyscy zebrani pochylili głowy i położyli swoje prawe dłonie zaciśnięte w pięści na sercu. Nawet kierowca, pomimo iż znajdowaliśmy się aktualnie w aucie z przyciemnionymi szybami, wykonał ten gest. Byłam zafascynowana zmianą, jaka nastąpiła. Wcześniej rozjuszony z ekscytacji tłum zamienił się teraz w lodowe rzeźby, które wydawały się nawet nie oddychać.

- Wiem, że czekaliście na ten moment bardzo długo, a część z was pogodziła się już z faktem, że nasze stado nie będzie mieć Luny. Dlatego też nie będę trzymać was dłużej w niepewności. O to moja wybranka Amanda Sweeney z Watahy Dzikich Wilków, a od dziś to także wasza Luna. Z racji, iż Amanda jest jeszcze bardzo młoda, prawowitą rangę otrzyma dopiero za 2 tygodnie podczas swoich urodzin. Mimo wszystko od dziś macie ją traktować jak pełnoprawną Lunę.- W tym momencie na chwilę zamilkł, lecz ja czułam, że to nie koniec przemówienia.- Skarbie, może masz ochotę coś powiedzieć do swojej nowej watahy?

- Tak...- Odparła słabym głosem Amanda, po dłuższej chwili ciszy.- Witajcie i dziękuję za tak liczne powitanie.

Na jej słowa wszystkie Wilki zaczęły uderzać trzymaną na sercu dłonią w pierś, wystukując znajomy rytm „Wilczej Pieśni". Kilka wilków zawyło radośnie, a po chwili dołączyła reszta. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Widząc, jak wszyscy cieszą się z przybycia Luny.

Dostrzec PięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz