35.Północ

3.2K 257 34
                                    

Uwielbiam noc, tę ciszę i mrok, w której samotnie mogę przechadzać się korytarzami. Gdy na chwilę gaśnie cały ten zgiełk. Takie momenty, choć rzadkie wprowadzają mnie w nostalgiczny nastrój. Dlatego lubię wtedy popijając butelkę taniej whisky samotnie snuć się po domu. Podszedłem do przejścia dla służby znajdującego się na moim piętrze i wbiłem leniwie kod. Drzwi otworzyły się wydając przy tym charakterystyczne skrzypnięcie, a ja wolnym krokiem wszedłem na klatkę schodową. Przy słabym świetle migoczącej żarówki zacząłem schodzić w dół mijając po drodze piętra należące do różnych rang. O tej porze większość wilków już spała, a ci którzy tego nie robili zajmowali się płaczącymi dziećmi lub ich robieniem.

,, Kto by pomyślał, że nasze życia sprowadzają się tylko do walki, spania i ruchania. '' - Zaśmiałem się ze swojego słabego rymu, upijając przy tym spory łyk trunku.

,, Jesteś debilem...'' - Stwierdził mój wilk, który odkąd ukryłem Ester nie nazwał mnie milszym określeniem.

,, A ty nadal naburmuszony ?'' - Spytałem, a w odpowiedzi moja dłoń rzuciła butelką w ścianę.

,, Jak sądzisz kutasie!'' - Warknął, przesuwając pazury boleśnie po kręgosłupie. Ostatnimi czasy uwielbiał zadawać mi ból, by pokazać swoje niezadowolenie. Jednak nie przejmowałem się jego humorami przecież czuł to co ja, a to musiało mu się w końcu znudzić. Wręcz przeciwnie dzięki pokazowi jego siły uzmysłowiłem sobie, że alkohol nie jest moim sprzymierzeńcem. To właśnie dzięki niemu mój wilk mógł skutecznie przejąć kontrolę nad ciałem. Izolacja od szkarady pomogła mi powstrzymać odczuwanie więzi, lecz nasza wewnętrzna walka w tej kwestii jeszcze się nie zakończyła.

,, Nie daruje ci tej whisky.''- Stwierdziłem, kierując się w stronę kaźni. Gdzie zamierzałem rozładować nagromadzoną energię. Dzięki zabijaniu mogłem nie tylko odreagować, lecz odzyskać panowanie nad swoim wilkiem, którego pierwotną potrzebą była żądza krwi. Jak nad każdym drapieżnikiem najłatwiej było nad nim, zapanować pozwalając mu się wyładować podczas walki. Dlatego zamierzałem odwiedzić moich ,,gości'', których przez ostatnie dni zaniedbałem. ,,Na pewno nie mogą się doczekać atrakcji, jakie dla nich zaplanowałem.'' - Pomyślałem uśmiechając się diabelsko, a mojemu wilkowi zaczął się udzielać morderczy nastrój. Otwierałem właśnie drzwi do piwnicy, gdy usłyszałem w myślach głos Warnera. Nie lubiłem tej nienaturalnej komunikacją, jednak w tej sytuacji była przydatna.

,, Alfo, mamy problem z Amandą.''

,, O co chodzi?'' - Spytałem zdając sobie sprawę, że musi być niedaleko skoro udało nam się połączyć przez telepatię.

,, Cyprian ją odnalazł. Musiałem, ją tu przywieźć.''

,, Po co kurwa? Mówiłem, że musimy zachować pozory. Mało mamy innych kryjówek.''

,, Zrozumiesz, gdy się spotkamy.''

,, Przyprowadź ją do kaźni.''- Rozkazałem czując, jak ze wściekłości pulsują mi żyły. Otworzyłem drzwi prowadzące do piwnicy i szybko zbiegłem na dół. Od razu wyczułem unoszący się w korytarzu odór śmierci. Już myślałem, że będę zawiedziony tym, że nikt nie przeżył, lecz w mroku usłyszałem ciche pojękiwania jednego z więźniów. Odetchnąłem więc z ulgą i jak przystało na dobrego gospodarza, nie kazałem im dłużej czekać. Otworzyłem powoli drzwi i zapalając światło przywitałem ich serdecznym tonem, aby osłodzić im ostatnie chwile życia:

- Dzień dobry słoneczka. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje chwilowe zaniedbanie, ale byłem zajęty zabijaniem innych. A co u Was słychać?

Odpowiedziała mi cisza, więc postanowiłem ocenić sytuację. Przechadzając się po pomieszczeniu zobaczyłem, że rodzeństwo trzyma się całkiem nieźle. Na ich nagich ciałach było widać, że część ran już się nawet zagoiła. Najwidoczniej kilka dni przerwy pomogło im w regeneracji i przygotowało, na kolejną serię tortur. Za to ostatni gość się wymeldował, bez mojej zgody. Martwy mężczyzna, który był zwykłym człowiekiem zdechł psując mi tym zabawę.

Dostrzec PięknoWhere stories live. Discover now