29. Demon

8.7K 796 55
                                    

     

     Ogromny szyld wiszący nad wjazdem do wąskiego tunelu. Informował przez środek, jakiej góry została poprowadzona trasa. Pomarańczowe lampy oświetlały wykończone bursztynowym minerałem ściany, z których zagłębień ściekała woda. Zapach zatęchłego i przepełnionego wilgocią powietrza drażnił mój wilczy węch. Tymczasem prędkość auta spadała, dostosowując się do nierównej asfaltowej nawierzchni, która zatarła ślady po dawnej kopalni minerałów. Góra Nasbert była największą górą w tej okolicy, dlatego mając świadomość, iż przez następne 6 km nic się nie zmieni, spojrzałem w środkowe lusterko. Dziewczyna spała i wydawała się niewzruszona licznymi wybojami. Jej ramiona były skrzyżowane na piersi w mocnym uścisku, podczas gdy głowa opierała swój ciężar na szybie. Kaptur zakrywał niemal całą jej szkaradną twarz, jednak niewielki fragment żuchwy i szyja były wciąż odsłonięte. Przez kilka sekund patrzyłem jak srebrne pajęczynowate blizny, błyszczą w przygaszonym świetle lamp.

„Ester"- Wyszeptał mój wilk i nagle cała odczuwana wściekłość powróciła.- ,,To jest nasza przeznaczona, głupcze! A ty ją chciałeś poświęcić... W imię czego?''

„W imię zasad."-Odparłem dobitnie, zaciskając mocniej swoje kłykcie na kierownicy.- ,,Nikt kto jest słaby, nie może należeć do mojego stada. Zresztą ile razy mam Ci powtarzać, że przy moim boku nie ma miejsca dla kogoś takiego, jak ona.''

„Ale przy moim jest miejsce wyłącznie dla niej." - Odwarknął, a ja poczułem ,jak krew w moich żyłach zaczyna wrzeć. Doskonale wiedziałem, co to zwiastuje. Mój demon przygotowywał się do kolejnego ataku, a jego słowa tylko to potwierdziły-,, Przez wiele lat byłem twoim wiernym przyjacielem. Razem przelewaliśmy krew naszych wrogów i podbijaliśmy nowe tereny, budując nasze imperium. To dzięki mnie, jesteś postrachem i największą żyjącą legendą. Dlatego daj mi to, czego pragnę i co pracowicie mi się należy. Daj mi Ester.''

     Przymknąłem oczy i zacisnąłem mocniej szczękę, czując jego moc i determinację, by osiągnąć swój cel. Kto by pomyślał, że niegdyś potężny demon, którego uważałem za błogosławieństwo, okaże się moim największym przekleństwem. Jednakże Krwawy Wilk po raz kolejny zapomniał o swoim miejscu i o tym, kim ja jestem. Biorąc płytki wdech, otworzyłem oczy i skupiłem swoją uwagę na ostrym świetle ukazującym wyjazd z tunelu.

,, Gdy mówisz o tym, jak potężnym potworem jesteś. Przypominasz mi tylko o tym... Bym był od ciebie, jeszcze gorszy.'' -W tym momencie zahamowałem gwałtownie, a śpiąca na tylnym siedzeniu szkarada. Uderzyła z impetem w przednie siedzenie.

,,Czyżby, bolesna pobudka? '' -Pomyślałem, uśmiechając się ponuro.

„Zapłacisz mi za to i to z nawiązką."- Warknął mój wilk. A ja poczułem, jak jego pazury boleśnie przejeżdżają po kręgosłupie. Kto by pomyślał, że za nią był gotów zadawać ból i go ze mną dzielić.Bez względu na odczuwany dyskomfort. Spojrzałem po raz ostatni w lusterko, by zobaczyć, jak Ester nieudolnie zmazuje świeże ślady krwi ze swojego czoła.

     Kolejne kilometry upłynęły w martwej ciszy, którą zakłócały jedynie sporadyczne podmuch wiatru. Z satysfakcją spojrzałem na znak obwieszczający o przekroczeniu granic miasta Ravente. Oznaczało to, że pokonaliśmy już większą część trasy. Jednak bez koniecznego postoju na stacji benzynowej dalsza podróż nie mogła się udać. Dlatego zjechałem na pierwszą lepszą stację, która pojawiła się na horyzoncie.
    Dwa przestarzałe dystrybutory i obskurna buda, do której trzeba było się udać, by zapłacić. Napawały mnie przeczuciem, że nie tylko przedmieścia, ale i całe to miasto jest jedną wielką dziurą. Wysiadając z auta, patrzyłem na kilku młokosów przebranych za skinheadów, którzy tankowali właśnie swoje motory przy drugim dystrybutorze. Oni tak, jak ja nie kryli się ze swoją obserwacją. Gdy zacząłem tankować, specjalnie oparłem się o auto, aby móc mierzyć spojrzenia z ich „przywódco". Chłopak miał, krótkie zielone włosy i oczy pełne obłędu. Siedząc na swoim motorze, przeżuwał gumę i mierzył uważnie wzrokiem moje auto. Wiedziałem, co planuje. Doskonale znałem takie płotki jak on. Wydawało mu się, że jest Panem w swoim zapominanym przez bogów mieście. Przeczuwałem, że gdy tylko skończę tankować, spróbuje mnie zakatować. Zapewne stwierdził, że dla jego czteroosobowej bandy będę łatwym łupem. W końcu usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk informujący o pełnym baku. Uśmiechając się prowokująco, powoli odłożyłem pistolet od dystrybutora na miejsce, po czym zamknąłem bak i ruszyłem swobodnym krokiem przed siebie. Gruby facet, który był zapewne z obsługi. Wyglądał zaciekawieniem przez szybę, jak gdyby oczekiwał na rozwój tej sytuacji.
     Gdy tylko minąłem swój samochód. Mózg całej bandy splunął w moją stronę, a przeżuta przez niego guma wylądowała tuż przed moimi stopami.
- Fajne auto...- Rzucił, podnosząc się ociężale ze swojego motoru. Stałem do niego bokiem, podczas gdy on podszedł do mnie na tyle blisko, bym mógł wyczuć, jak jego mentolowy oddech miesza się z zapachem benzyny.- W sam raz dla takiej cioty, jak ty.- Dodał, a jego kompani okrążyli mnie.
- Zabawne, że ...- Odparłem, delektując się zapachem wiszącej w powietrzu śmierci.- Mówi to ktoś, kto jest z trzema przydupasami. Podczas gdy w moim aucie siedzi kobi...- Nie dokończyłem. Gdyż nie tracąc czasu, sam zacząłem „zabawę". Jednym szybkim ruchem doskoczyłem do chłopaka stojącego najbliżej mnie i na oczach wszystkich, skręciłem mu kark. Jego kompani bez wahania rzucili się w odwecie, wymachując kastetami i nożami. Bez problemu odrzuciłem ich szefa na bok z taką siłą, że przewrócił po drodze wszystkie motory. Następnie powaliłem na ziemię chłopaka z nożem, któremu wbiłem jego broń prosto w czoło. Jego kolega, jako jedyny musiał mieć w sobie krztę instynktu samozachowawczego, bo odrzucił kastet i zaczął uciekać. Jednak było już za późno... Wyciągnąłem nóż z gościa, którego ciało zaczęło już stygnąć i rzuciłem w stronę uciekiniera. Nóż idealnie wbił się w jego szyję, z której wytrysnęła krew. Zapewne ostrze musiało naruszyć aortę, jednak nie interesowało mnie to teraz zbytnio. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę budy, by zapłacić, podczas gdy nieprzytomny „Mózg" całej operacji leżał pod jednym z motorów.
- Nic nie powiem... - Zaczął facet od progu, a jego strach zdawał się przesiąknąć całe pomieszczeni.
- Wiem.- Odparłem, podchodząc do dzielącego nas blatu. A rzucone przeze mnie nominały przykuły na moment jego uwagę. Nawet nie zauważył, kiedy wyrwałem mu serce. - Bo będziesz martwy...- Dodałem, wychodząc. A jego ciało runęło, po drodze rozwalając półkę z papierosami, którą miał przez cały czas za plecami.
     Mężczyzna, który to zaczął i miał to zakończyć. Leżał wciąż nieprzytomny, dlatego kopnąłem go w żebra. Jego stłamszony jęk potwierdził mi, że jest znów przytomny. Zgodnie z jego wcześniejszymi słowami pociągnąłem go za nogę w stronę najbliższego dystrybutora.
-Wiesz... - Zacząłem, podnosząc pistolet do tankowania.- Zwykle zabijam z jakiego powodu, ale dziś miałem tak chujowy dzień, że zrobiłbym to dla przyjemności. Mimo wszystko trochę mnie wkurwiłeś, nazywając mnie ciotą. Dlatego się zabawimy. -Bez zbędnego przedłużania kopnąłem go w głowę, aby był wystarczająco zamroczony, dopóki nie skończę swojego dzieła. Następnie sprostałem jego oczekiwaniom względem mnie... Umieściłem spust od pistoletu w miejscu, do którego pasował idealnie w jego odbyt. 
- Ty chory pojebie!- Krzyczał, gdy włączyłem tankowanie. A moja stopa na jego plecach uniemożliwiała mu ucieczkę. - Kim jesteś popaprańcu?!
- Trochę dla Ciebie za późno, bym się przedstawiał. Jednak jeśli, już musisz wiedzieć, kto odebrał Ci życie. To spytaj oto diabła w piekle. On Ci powie, kim jestem.- Po tych słowach zostawiłem na wpół żywego chłopaka, by wsiąść do swojego auta. Nie zamierzałem jednak kończyć tego „przedstawienia" bez finałowej sceny, dlatego włączyłem samochodową zapalniczkę. Po czym opuściłem szybę i wyrzuciłem rozżarzony metal tak, że wylądował on tuż przed chłopakiem.
- Skurwiel!- Usłyszałem, nim odjechałem.
     Przez moment patrzyłem w lusterku, jak ogień się rozprzestrzenia, a potem usłyszałem wybuch za wybuchem. Ten dźwięk upewnił mnie, że tamto miejsce przestało istnieć. Gdy, już zamierzałem odwrócić wzrok, moje spojrzenie skrzyżowało się z odbiciem szaro- niebieskich oczu Zelty. W jej oczach wezbrały łzy, lecz ani jedna nie opuściła swojego miejsca. Przez kilka sekund próbowałem z nich coś wyczytać, jednak bezskutecznie. 

- O co Ci chodzi Szkarado?- Warknąłem od niechcenia. 

- Wszyscy myślą, że Krwawy Wilk jest największym potworem. Jednak według mnie to twoja ludzka strona, jest gorszym demonem. 

Vashti616

Zachęcam do przeczytania tekstu załączonej piosenki: Jacob Lee - Demons



Dostrzec PięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz