2.Las

501 13 0
                                    

Pov. Wednesday

Wstałam dziś przed 7.00. Enid jeszcze spała, więc nie chciałam jej budzić. Po cichutku się przebrałam i wyszłam na taras. Słońce powoli wznosiło się nad horyzont. Niby zwykły letni poranek jednak ja wyczuwałam, że stanie się dziś coś złego. Po pewnym czasie wróciłam do pokoju by następnie wyjść z niego i udać się do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy jednym ze stołów na stołówce. Myślałam, że o tej godzinie nikogo tu jeszcze nie będzie jednak myliłam się. Chwilę po mnie przyszedł tu Xavier. Zrobił sobie śniadanie, usiadł przy jednym ze stołów i dopiero w tedy mnie spostrzegł.
X-Emm, hej?
W-Cześć-odpowiedziałam z niechęcią w głosie.
Zapadła cisza, którą przerwał chłopak.
X-Chciałem Cię przeprosić za wczoraj. Nie powinienem się tak zachowywać.
Przez pewien czas siedziałam nieruchomo, na koniec jednak kiwnęłam głową na znak przyjęcia przeprosin. Zjadłam posiłek i wróciłam do pokoju. Gdy weszłam do środka moja współlokatorka już nie spała.
E-O, część Wednesday-dziewczyna przywitała się ze mną i przeciągle ziewnęła.
W-Hej.
E-Wiesz, bo wybieram się dziś z dziewczynami do miasta. Może chciałabyś pójść razem z nami?
W-Muszę?
E-No proszę, chodź z nami.
W-Ehh no ok. Może w mieście znajdzie się coś ciekawego do zrobienia.
E-Dzięki, dzięki, dzięki...
W-Dwa pytania. Po pierwsze o której idziemy, a po drugie będą tam tylko Yoko i Divina?
E-O 15.00. i tak będą tylko one.
Wilkołaczka uśmiechnęła się i wyszła z pokoju, zapewne zrobić sobie coś do jedzenia. Ja natomiast usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać powieść. Nie mogłam się jednak skupić ponieważ cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

Time skip. 2 godziny później

Nudziłam się więc postanowiłam się przejść. W lesie było zimno dlatego narzuciłam na siebie bluzę i wyszłam z akademika. Ruszyłam w stronę gęstwiny, w którą się zanurzyłam. Brnęła pomiędzy kszakami kierując się w stronę strumienia, którego szum słychać było już z daleka. Gdy dotarłam do brzegu rzeczki, usiadłam na jej brzegu i zaczęłam rozmyślać. Nagle coś za mną zaszeleściło. Odruchowo chwyciłam za nóż, który zawsze nosiłam przy sobie i skierowałam swoje kroki w stronę chałasu. Stanęłam przed krzakami by następnie rzucić się na kogoś kto wywołał całe to zamieszanie. Na nikogo jednak nie trafiłam. Chwilę później usłyszałam oddalające się szepty i chichoty. Podążałam za nimi aż do kwiecistej polanki. Rzygać mi się chciało gdy tylko patrzyłam na te różnokolorowe rośliny. Okazało się że to Ajax i Enid którzy teraz się całowali nieumyślnie wywołali całe to zamieszanie. Gdy patrzyłam się tak na nich jak się obściskują miała wrażenie jakby ktoś mnie dźgnął sztyletem prosto w serce. Zignorowałam to jednak i postanowiłam wrócić do szkoły. Wróciwszy stwierdziłam, że przesiedziałam w lesie ponad 2 godziny i że za jakiś czas będę musiała się zbierać do miasta.

Mam nadzieję, że się spodoba. Do następnego :)

Wenclair, czyli czarno-biała opowieść z kolorowym zakończeniemWhere stories live. Discover now