4.Krwawy koszmar

210 14 2
                                    

Pov. Wednesday

Obudziłam się w środku nocy. Było około godziny 2.00. Nie mogłam spać, więc postanowiłam wyjść na balkon i się przewietrzyć. Noc była spokojna. Czarne niebo usiane było jasno migoczącymi gwiazdami. Wszystko wyglądało normalnie jednak moją uwagę przykuł cień poruszający się brzegiem lasu, na który miałam widok. Z nudów oraz z nadzieją natknięcia się na jakieś martwe osoby postanowiłam to sprawdzić. Ubrałam buty oraz bluzę i jak najciszej, by nie obudzić mojej współlokatorki, wyszłam z pokoju. Musiałam również uważać by nie natknąć się na któregoś z nauczycieli lub co gorsza na dyrektorkę. To nie tak, że się tym jakoś bardzo przejmuję, po prostu nie chcę dostać żadnej kary. Powoli opuściłam budynek szkoły by następnie udać się w stronę lasu. Wędrowałam chwilę przedzierając się przez gęstwinę gdy nagle poczułam intensywny, metaliczny odór. Krew. Ruszyłam w stronę najbliższych drzew na których znajdowały się niewielkie kropelki tej cieczy. Tak jak myślałam, znajdowało się tam ciało młodej. Blondynka miała całą odrapaną twarz, brakowało jej lewej ręki, brzuch był rozcięty na tyle że widać było niektóre narządy wewnętrzne. To był piękny widok. Tego właśnie potrzebowałam. Jednak nie był to jeszcze koniec moich przygód. Jak się można domyślić, takich ran nie pozostawia byle nóż. Ostatni raz widziałam takie rany po atakach hyde'a. I nie myliłam się. Stał za mną i z uwagą przyglądał się co robię. Tyler, znowu on. Obróciłam się by spojrzeć mu prosto w te wielkie ślepia. Wystarczyło kilka sekund i zaatakował. Pazurami rozciął moją koszulkę ponieważ nie miałam zapiętej bluzy. Następnie zadrapał moją prawą nogę. Na szczęście udało mi się zadać mu trzy ciosy nożem. Szybko jednak opadłam z sił. Straciłam dużo krwi. Ledwo zipiąc opierałam się o drzewo. Potwór podszedł do mnie z powrotem zmieniając się w Tylera, chwycił mój nóż, który wcześniej upuściłam i pozostawił nim na mojej twarzy sporych rozmiarów ranę. Po całej akcji wrócił do swojej poprzedniej postaci i uciekł w las. Długi czas leżałam na ziemi jadnak wieczności nie mogłam tak spędzić. Doczołgałam się do poprzedniej ofiary hyde'a, ucięłam kawałek ubrania dziewczyny i zatamowałam tym sposobem krwotok. Dźwignęłam się spowrotem na nogi i powolnym krokiem, wspomagając się drzewami ruszyłam w drogę powrotną do szkoły. Wędrowałam tak długą chwilę jednak udało mi się. Stanęłam w drzwiach szkoły i zamyśliła się. Nie wiedziałam co mam w tym momencie zrobić. Najpierw odkazić i zabandarzować rany czy pójść do dyrektorki i poinformować ją o cały zajściu. Wybrałam pierwszą opcję. Po cichutku ruszyłam do naszego pokoju. Gdy w końcu do niego dotarłam, otworzyłam drzwi a za nimi ukazała się wściekła, przerażona i poddenerwowana Enid. Weszłam do środka i dopiero w tedy dziewczyna spostrzegła, że wróciłam.
E-JEZU, GDZIEŚ TY BYŁA MARTWIŁAM SIĘ!?
Nie odpowiedziałam jej.
E-Wednesday, powiedz co się stało?
Moja współlokatorka nie mogła jeszcze dojrzeć moich ran z dwóch powodów. Raz, w pokoju było ciemno, dwa, zapięłam bluzę tym samym zakrywając połowę ran.
E-Wens...?
Musiałam opatrzyć rany przez co dziewczyna na pewno je zobaczy. Postanowiłam więc zrobić to ja najszybciej. Chwyciłam za moją podręczną apteczkę, zapaliłam światło, ściągnęłam z siebie kolejno bluzę, bluzkę oraz spodnie i zaczęłam zakładać sterylny opatrunek. Gdy tylko Enid zobaczyła co mi się stało zaczęła o to wypytywać przez co zmuszona byłam do opowiedzenia jej całej historii. Wysłuchała wszystkiego po cichu a na koniec jedynie mocno mnie przytuliła. Postanowiłam, że nie będę budzić dyrektorki i powiem jej o tym później.

Mam nadzieję że się podoba. Postaram się jutro wstawić nowy rozdział, ale niczego nie obiecuję. Do następnego :)

Wenclair, czyli czarno-biała opowieść z kolorowym zakończeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz