3. Prometeusz

8.3K 177 139
                                    

Hej dzieciaki!!

Miło mi was widzieć w trzecim rozdziale robiłam wszystko aby był jak najszybciej, dlatego mam nadzieję, że będziecie z niego zadowoleni.

Specjalnie napisałam trochę dłuższy, żeby wynagrodzić wam moją nieobecność, mam nadzieje ze się nie gniewacie 🖤

Początkowe rozdziały są dłuższe, bo chcę abyście poczuli klimat i mogli sobie wyobrazić co i jak wygląda 🖤

W dzisiejszym rozdziale występuje scena której absolutnie nie romantyzujemy ‼️🔞

Występuje udział przemocy seksualnej, a także narkotyków, więc proszę miejcie to na uwadze 🖤

Życzę miłego czytania i nie zapomnijcie zostawić gwiazdki, oraz komentarza 🖤

***

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy po prostu dryfujesz.

Zaczynasz mieć po całości wyjebane na wszystko i tylko przyglądasz się jak zapieprza życie, bo nawet nie chce ci się myśleć o tym ile chwil przez to tracisz. Zaczynasz funkcjonować jak zaprogramowana maszyna, która zawsze odpowie tym neutralnym tonem, pomimo tego że być może w środku jesteś na granicy wypalenia.

Działasz jak pilot do telewizora.

Przyciskasz jeden z przycisków, aby przełączyć
kanał. Możesz to teoretycznie zrobić nawet na ślepo, bo tak naprawdę tyle czasu ile przy nim spędzasz, że robisz to z zamkniętymi oczami
bez zacięcia. I znasz każdą z tych funkcji.

Nawet z czasem w ogóle nie zastanawiasz się co do czego pasuje, tylko po prostu przyciskasz guzik, aby coś zadziałało po twojej myśli. Wtedy zdajesz sobie sprawę jak blisko dna jesteś, chociaż masz wszystko w dupie, bo zwyczajnie wpadasz w rutynę i w końcu zaczynasz to wszystko włączać tylko dla swoich bliskich. Czujesz, że jeżeli przestaniesz dla nich się starać, zmieszają cię z błotem, a potem naplują ci prosto w twarz jak bardzo się tobą brzydzą. Zakładasz następną maskę, ale o tym już wspominałam wcześniej. Wracając... chcesz przetrwać. Chcesz przetrwać, chociaż właściwie robisz to tylko dla twojej rodziny, nie chcąc przyswajać im jeszcze więcej trosk i cierpienia, bo nie jesteś na tyle ważna, żeby znaczyć coś więcej niż kawałek gnijącego ciała.

Od Biuro Obsługi: Co robiłaś dzisiaj w klubie?

Wzdychając z rezygnacją, wbiłam głowę w zagłówek fotela kierowcy i przytknęłam sobie zimny ekran telefonu do czoła, stukając w nie.

Od Biuro Obsługi: Nie powiedziałaś mi, że będziesz. Poszłaś z Veniaminem,  tak?

Od Biuro Obsługi: Jutro dwudziesta pierwsza Hot ass hell pokój czternaście. I nawet, kurwa, nie próbuj zmusić mnie, żebym posunął się do tego, co ostatnio.

Zagryzłam wargi od wewnętrznej strony ust, odrzucając od niechcenia telefon na deskę rozdzielczą. Omiotłam wzrokiem oświetlony bladymi lampkami dom i podpierawszy łokcie o kierownicę, odnalazłam swoje spojrzenie w przednim lusterku. Sine kręgi pod oczami zaczęły przebijać się przez grubą warstwę korektora, wargi były nabrzmiałe i gdzieniegdzie pozostawiony był na nich ślad zębów, a na szyi miałam świeże malinki,
które kryłam pod kołnierzem za dużej bluzy.

   — Anthea, nie mogę tego więcej robić. Nie chcę cię ranić, to nie jest sposób na ulgę w bólu. Ból, nie pomoże ci zapomnieć, tylko zniszczy cię jeszcze bardziej.

Bloody SinWhere stories live. Discover now