25. "Vivere nolit qui mori non vult".

3.4K 169 135
                                    

HEJ MALEŃSTWA!!

DAWNO MNIE NIE BYŁO ALE JUŻ WRÓCIŁAM, MAM NADZIEJĘ ŻE CZEKALIŚCIE NA ROZDZIAŁ I TU JESTEŚCIE 🖤🖤

NA POCZĄTKU OD RAZU ZOSTAWCIE GWIAZDKĘ, ŻEBY NIE ZAPOMNIEĆ!!!

PO DRUGIE ROZDZIAŁ PISAŁAM DOŚĆ DŁUGO BO NIE BYŁ DLA MNIE ŁATWY ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE MIMO TO WAM SIĘ SPODOBA 🖤😭

PO TRZECIE JUŻ PRAKTYCZNIE MAMY 100k WYŚWIETLEŃ KIEDY WSTAWIAM TEN ROZDZIAŁ JEST CHYBA 99,6K NIGDY SIĘ TEGO NIE SPODZIEWAŁAM DLATEGO OD RAZU CHCE WAM BARDZO PODZIĘKOWAĆ 🖤

PO CZWARTE: nie pytajcie kiedy kolejny rozdział.

⚠️I UWAGA TEN ROZDZIAŁ ZAWIERA BRUTALNE SCENY KTÓRE PRZEŻYŁA W PRZESZŁOŚCI ANTHEA, WIEC PROSZĘ WEŹCIE TO NA POWAŻNIE⚠️

no a tymczasem zapraszam na rozdział

Anthea

Przekraczając próg szpitala w mojej głowie błąkało się jedynie tchórzostwo i strach.

Oddech rwał mi się niecierpliwie, chociaż z każdym westchnieniem było mi coraz ciężej. Czułam się i funkcjonowałam jakby nic wokół mnie nie istniało. Tylko prosty, biały niekończący się korytarz. Wszystkie odgłos,
dźwięki ze świata zewnętrznego wydawały się głuche, jakbym zasłoniła uszy. Ciemne plamy pojawiające mi się w oczach były nie do zniesienia, kiedy próbowałam skupić się na tym dokąd zmierzam, ale zawistne tempo przelatujących przez mój umysł myśli, zbyt bardzo mnie rozpraszało.

W piersi czułam ogromny ciężar, tak jakby ktoś przycisnął mi do klatki piersiowej ciężki głaz, uniemożliwiający swobodne wypuszczanie powietrza.

Moje nogi trzęsły się coraz bardziej z każdym pokonywanym przeze mnie krokiem. Choć sama nie wiedziałam dokładnie dokąd zmierzam przez zaburzoną świadomość, mknęłam prosto przez korytarz, skręcając w każdym najbliższym łuku z nadzieją, że dotrę we właściwe miejsce. Idąc tak szybko i mając oczy skupione jedynie na tym co miałam przed sobą, ledwie zwróciłam uwagę na pielęgniarkę, która niosła tacę z jedzeniem dla pacjentów, przez co zderzyłyśmy się po drodze, gdy na nią wpadłam.

Blaszana taca z jedzeniem wylądowała na podłodze, a jej głośny brzdęk rozniósł się łomotem po całym szpitalnym korytarzu. Wszystkie oczy skupiły się na mnie, a szczególnie gniewne spojrzenie pielęgniarki, która spojrzała na to co zrobiłam. Nie wiedząc co powinnam zrobić prędko wyrwałam do przodu, a kiedy moje oczy natrafiły na mapę szpitala z rozpiską gdzie co się znajdowało, od
razu do niej podbiegłam, chcąc znaleźć drogę do punktu w którym aktualnie przebywał mój brat.

(something in the way - nirvana)

Drżącym palcem odnalazłam punkt w którym się znajdowałam, a potem przesunęłam nim wzdłuż linii, która prowadziła prosto do bloku operacyjnego. Mieścił się on na drugim piętrze, więc czym prędzej pognałam w stronę schodów, nie licząc na skorzystanie z windy, ponieważ oczekiwanie na jej przyjazd zapewne zajęłoby mi wieki. Zaczęłam wbiegać energicznie na piętro, mocno zaciskając palce na poręczy, bo miałam wrażenie, że nie koordynuowałam ruchów własnego ciała przez rozszalałe tętno, napieprzające po moim krwiobiegu. Zdyszana ostatnie stopnie przeskakiwałam co drugie, chcąc jak najszybciej znaleźć się we właściwym miejscu.

Pot perlił się na moim czole, lecz nie zwolniłam, a tylko bardziej przyspieszyłam, pędząc wzdłuż kolejnego martwego, przerażająco białego korytarza. Ponownie prawie wpadłam na lekarza, który przechadzał się z dokumentami w białym kitlu, aczkolwiek wreszcie z daleka dostrzegłam ogromny czerwony szyld z dopiską Blok Operacyjny.
Zauważyłam od razu kilka znajomych twarz,
które zajmowały miejsca w poczekalni na niebieskich, plastikowych krzesełkach.
Mając wrażenie, że za moment zemdleję, jeśli nie usiądę i zatrzymam się w miejscu, bo serce wydawało się chcieć wyrwać na zewnątrz.

Bloody SinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz