34. Nieustraszona sadystka Lancoletti.

2K 139 211
                                    

HEJ CZEŚĆ MALEŃSTWA!!

DOBRZE WAS WIDZIEĆ MAM NADZIEJĘ ŻE PORADZILIŚCIE SOBIE Z CZASEM OCZEKIWANIA I SIĘ NA MNIE NIE GNIEWACIE HEHE

ZOSTAŁO NAPRAWDEEEE NIEWIELE DO KOŃCA, WIĘC LICZĘ NA WASZA AKTYWNOŚĆ POD ROZDZIAŁAMI!

ZOSTAWCIE OD RAZU GWIAZDKĘ, ABY NIE ZAPOMNIEĆ I W MIĘDZY CZASIE KOMENTARZ 🖤

staram się czytać wasze rady, zapytania i rozjaśniać niejasności, żebyście nie gubili się aż tak w bohaterach <333

kocham i życzę miłego czytania!!

Jęknęłam, jak tylko huk rozległ się w mojej głowie, gdy kask chroniąc moją głowę przydzwonił w beton. Palący ból w udzie sprawił, że przetoczyła się z głośnym zwodniczym krzykiem na bok. Czułam jakby ktoś zmiażdżył mi biodra i miednicę. Zamglonym spojrzeniem prześledziłam odłamki pochodzące od motocykla Nicholasa, który był kilkanaście metrów ode mnie.

I zdałam sobie sprawę, że przegrałam.

Wątłymi palcami, które ledwo wyczuwałam pod skórą rękawiczek przesunęłam po chropowatej powierzchni asfaltu. Czy ja umarłam? Straciłam przytomność?

Stęknęłam cicho, próbując podnieść się na łokciach, aby spojrzeć na przyczynę pieczenia na nodze, ale równie szybko opadłam z sił.

   - ANTHEA!- krzyk mojego ochroniarza zadzwonił mi w głowie niczym dzwon kościelny.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale kiedy zbliżyłam usta do głośniczka, zdałam sobie sprawę, że go tam nie było i musiał mi wypaść w trakcie upadku, natomiast słuchawka o dziwo
pozostała na miejscu.

   - Kurwa, jadę tam. - szamotanie w ucho przyprawiło mnie o zmarszczenie brwi w rozdrażnieniu.

Odetchnęłam głęboko, cudem podnosząc się do siadu. Syk wypadł mi ponownie z ust, gdy podniosłam wzrok na swoje udo, zauważając że
było całe we krwi, a na dodatek z moich skórzanych spodni zwisał wielki skrawek materiału odsłaniający świeżą ranę. Czułam jak łzy z bólu gromadzą mi się w oczach i byłam o krok od rozpłakania się. Cholera, znowu zawiodłam. Miałam ochotę zacząć wyć na całe gardło z powodu niewyjaśnionego paraliżu ciała, tak jakby pogodziła się z przegraną, a cały organizm zaprotestował.

   - Młoda, żyjesz?- tym razem odezwał się w słuchawce zmartwiony głos Darrena.

Załkałam cicho, czując jak piecze mnie skóra na
brzuchu od otarcia. Oblizałam spierzchnięta wargi, a potem wstrzymując oddech, podparłam się dłońmi o asfalt. Tak naprawdę nie miałam czego się podeprzeć, aby prościej było mi wstać, jednakże widząc po prawej stalowe barierki ociężale przeczołgałam się w tamtą stronę, starając się aby rana nie zetknęła się betonem.

   - Anthea, nie ruszaj się, bo zrobisz sobie krzywdę. Nicholas zaraz po ciebie przyjedzie, poczekaj tam, słyszysz?- usłyszałam głos Lopeza, próbujący przemówić mi do rozsądku.

Po krótkiej kalkulacji zdałam sobie sprawę,
że musiał widzieć nadal co robię, ponieważ dobrze zabezpieczona kamerka na kasku musiała nie ulec zniszczeniu. Bezsilnie próbowałam przeczołgać się chociaż trochę w kierunku rozbitemu motocyklu, chociaż było to coraz cięższe, ponieważ ból w nodze stawał się nie do zniesienia. Wbiłam paznokcie w twardą powierzchnię omal ich sobie nie łamiąc, kiedy chciałam dźwignąć się w górę, ale bezskutecznie, ponieważ z powrotem uderzyłam kręgosłupem w asfalt. Upuściłam rozdrażnione warknięcie, poruszając zranioną nogą na boki, chcąc ocenić czy była złamana, czy tylko wyglądała tak groźnie.Oblizałam spierzchnięte wargi, dłońmi oceniając stan kasku, który na szczęście pozostał na mojej głowie i dzięki temu nie straciłam przytomności, ponieważ mnie zaasekurował przy upadku. Mrok otaczał mnie z każdej strony, ponieważ na trasie nie było ani żywej duszy, a mój rywal prawdopodobnie był na
granicy końca.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 11 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bloody SinWhere stories live. Discover now