4. Krzyczysz z mojego powodu

5.6K 164 118
                                    


Hejka dzieciaki!!

Udało mi się napisać całkiem luźny ale za to myślę że fajny śmieszny rozdział, więc mam nadzieję, że wam się spodoba!!

Koniecznie zostawcie gwiazdkę, oraz komentarz bo uwielbiam je czytać i dodatkowo motywuje mnie to do pisania 🖤

A tymczasem życzę miłego czytania i do następnego 💅😮‍💨

***

Umysł wirował mi z każdym pokonanym przeze mnie krokiem, sprawiając że ściany stawały się dziwnie giętkie i ledwie byłam w stanie je dotknąć, aby czegokolwiek się podtrzymać.

Przełknęłam ślinę, czując jak bardzo zasycha mi w gardle, lecz nie to teraz było moim priorytetem. Jęknęłam cicho, przytykając palce do pulsującej nadmiernie skroni przez dudniącą muzykę, co powodowało jeszcze że świat wokół mnie kręcił się we wszystkie strony, przez co nie mogłam utrzymać stabilnie równowagi. Miałam ochotę krzyknąć, aby uciszyć jakkolwiek irytujące dudnienie, szumy, krzyki, rozmowy, ponieważ przez natłok naokoło nie mogłam się skupić co powinnam był aktualnie zrobić. Potrzebowałam spokoju
i wyciszenia, a nie chaosu, który zaburzał moją orientację i skupienie.

Niemal byłam gotowa się poddać, gdy korytarz zamiast się skracać, stawał się coraz dłuższy i węższy, dlatego wpadłam na ścianę, chcąc uniknąć tego widoku. Zacisnęłam z całej siły powieki, warcząc wściekle pod nosem na uczucie zbyt dużej lekkości ciała, bo chociaż czułam się, jakbym biegała po miękkich chmurkach, to nie umiałam się do tego dostować w realnym świecie. Pociągnęłam nosem, robiąc się coraz bardziej senna i rozdrażniona, a przez to jak piekły mnie spojówki, nie mogłam rozejrzeć się gdzie dokładnie byłam. Chciałam tylko położyć się w swoim ciepłym łóżku, aby się chociaż zdrzemnąć, choć to było aktualnie niezbyt możliwe.

— Anthea?- łagodny, znajomy głos zabrzmiał tuż nade mną, a ja nie mogłam zorientować się czy to tylko wytwór mojej wyobraźni, czy
rzeczywiście ktoś coś do mnie mówił. — Anthea, słoneczko?- znowu usłyszałam wyjątkowo kojący głos, ale był tak zagłuszony, że wykrzywiłam mimowolnie wargi w grymasie, nie potrafiąc niczego sobie rozjaśnić w głowie. — Słoneczko, wszystko w porządku? Czy ty... - urwała, a gdy poczułam dotyk na ręce, mimowolnie wzdrygnęłam, lecz jak się szybko okazało, nie był to nikt zły, tylko moja Polly. — ... chodź, musimy się odwieźć do domu, dobrze?- westchnęła z politowaniem. — Boże,
co ty sobie robisz? Co się stało? Znowu on?- podirytowała się, bo była jedną z wielu która nie trawiła Matiasa i zawsze szukała dziury
w całym. Ale to nie on jedyny mnie tak zbrukał.

— Nie... on mi nic nie zrobił. - pokręciłam głową, czego szybko pożałowałam, bo zakręciło mi się w głowie na tyle, że wpadłam plecami na ścianę, osuwając się prawie na podłogę.

— Chodź, musimy cię stąd zabrać. - zaoferowała spokojnie, łapiąc mnie pod ramię.

— Och, może przenocujesz u mnie? Wiesz, że Will się wścieknie, jeśli wrócisz w takim...

— Mam w niego wyjebane, nienawidzę go. - warknęłam oschle, czując przebijającą się przez mój euforyczny stan wściekłość. — a zresztą to on sam doprowadził mnie do takiego stanu. - czknęłam pijacko, parskając bezemocjonalnym śmiechem.

— Okej, to może po prostu cię odwiozę do domu, dobrze?- nie czekając na zgodę, pomogła mi ustać w pionie, abym nie potykała się o własne miękkie nogi.

— Polly... ja już nie daje rady. - pociągnęłam nosem, bełkocząc z bolesnym rozgoryczeniem, jakie zacisnęło się w moim brzuchu, wykręcając mi wnętrzności.

Bloody SinWhere stories live. Discover now