21. W takim razie będziesz miała na rękach jego krew.

3.3K 149 186
                                    

HEJ WITAM SERDECZNIE W NOWYM ROZDZIALE <333

CIESZĘ SIĘ ŻE DOŚĆ SZYBKO UDAŁO MI SIĘ GO NAPISAĆ BO NIE UKRYWAM ZŁAPAŁA MNIE WENA 😎

KONIECZNIE ZOSTAWCIE GWIAZDKĘ (to bardzo ważne) I KOMENTARZ TO WIELE DLA MNIE ZNACZY!!

ROZDZIAŁ NIE JEST MOŻE DLUGI ALE MOIM ZDANIEM BARDZO FAJNY A SZCZEGÓLNIE KOŃCÓWKA ;>

A TYMCZASEM MILEEEEEGOOOO!!!

Nicholas

Dźwięk skapującej wody z mokrego sufitu zakłócał mój wewnętrzny spokój, o ile tak można było nazwać emocjonalny rozpierdol toczący się w mojej głowie przez który szarpałem się na lewo i na prawo próbując
wyrwać się ze szponów własnych demonów, niestety bezskutecznie.

(Stay Ugly - Crim3s)

Siedziałem na macie, nasłuchując jedynie wkurwiającego kapania z sufitu, który echem roznosił się po całej podziemnej hali w której się znajdowałem. Przetarłem czoło wierzchem dłoni, drżąc na uczucie mokrych skroni na których wzebrał się pot, spływając mi wzdłuż twarzy. Ręce trzęsły mi się jakbym miał jebanego parkinsona, albo był na głodzie,
co powodowało że byłem kurewsko roztargniony i zachowywałem się jak jakiś pojeb. Oblizałem spierzchnięte usta, które miałem popękane od ciągłego podgryzania, po czym zębami złapałem za rzep rękawicy bokserskiej, aby wspomóc sobie z jej zdjęciem.

Dzisiaj trening nie wystarczał.

Godzinne, albo i ponad godzinne napierdalanie w worek treningowy, który prawie zerwał się z łańcuchu zwisającego z sufitu nie dało mi absolutnie żadnego rezultatu, przez co nie miałem innego wyjścia, niż sięgnąć po radykalniejsze środki. Miałem dzisiaj wyścig i musiałem być, kurwa, skupiony, a jak na razie nie potrafiłem ustać stabilnie na własnych nogach, które trzęsły mi się jakbym stał na mrozie. Pociągnąłem nosem, a zaraz po tym wsunąłem palce w czarne kosmyki szarpiąc za nie nerwowo, tak jakbym chciał je sobie wyrwać z głowy. Przytknąłem pięść do czoła,
po czym rytmiczne zacząłem nią stukać, jakbym dumał nad czymś intensywnie i naiwnie liczył, że to mi pomoże. Chciałem wyjść z siebie. Dosłownie. Nie tak jak w tym śmiesznym powiedzeniu. Zwyczajnie chciałem opuścić swoje ciało. Brzydziło mnie. Mogłem sprzedać nawet własne ciało diabłu, tylko co z tego, skoro zostawała jedynie moja na wpół zgniła dusza?

Sekundy mijały, a ja jeszcze bardziej zaczynałem świrować, dlatego na drętwych nogach podniosłem się z materaca, aż mój oddech zaszeleścił, kiedy musiałem podtrzymać się dłonią wilgotnej cegły, bo moje ciało było zbyt wiotkie. Podszedłem ciężkim krokiem prosto do prawie rozjebanego stołu z którego wystawały praktycznie z każdej strony gwoździe, oraz drzazgi. Opadłem niespodziewanie na kiepskiej stabilności stołek,
wzdychając głęboko z wzrokiem utkwionym w sufit z którego skapywały właśnie ta wkurwiające krople trafiając do gdzieniegdzie porozstawianych metalowych wiader o które dzwoniły jak pieprzony dzwon kościelny. Podparłem się przedramieniem o stół, bo w przeciwnym wypadku rąbnąłbym pyskiem o podłogę i posmakował trutki na szczury, które gdzieś tu były porozrzucane.

Oczy piekły mnie od braku snu, który trwał od dobrych kilkunastu, albo może nawet kilkudziesięciu godzin, a w ustach miałem całkiem sucho, jakbym nie pił od co najmniej wody. Ponownie liznąłem górną wargę i zacisnąłem z całych sił zęby, bo gdy tylko zamykałem oczy w ciemności dostrzegałem tylko jego. Zazgrzytałem zębami zapewne
ścierając sobie ich szkliwo, a potem nerwowo strzyknąłem wszystkimi palcami. Odepchnąłem się ciężkim glanem od stołu i przebięgnowszy
wzrokiem po przestrzeni wokół siebie, upewniłem się że nikt nie zaczaił się do środka, po czym ręką zanurkowałem pod stół. Poczułem kawałek odstającej deseczki, która była niepozorna, bo raczej nikt nie interesował
się tym co mogłoby być pod spodem. Wymacałem pomiędzy palcami szeleszczący woreczek na którego sam dotyk wywołał u mnie rozluźnienie.

Bloody SinWhere stories live. Discover now