19. Czas wymierzyć sprawiedliwość.

4K 131 143
                                    

HEJ CZEŚĆ!
Witam serdecznie w 19 rozdziale na który bardzo dużo osób czekało 🤍🌝

Zostawcie koniecznie gwiazdki to dla mnie bardzo ważne i wiem, że wam się podoba!

A jeżeli nie macie co robić w oczekiwaniu na rozdziały to zapraszam do nadrobienia całego I tomu i początku II tomu

miłego!!

Nicholas

Jarałem szluga, jeżdżąc swoim dodgem nieustannie od dwóch godzin w te i we wte nie wiedząc tak właściwie co powinienem w końcu zrobić.

Zaraz dostanę jakiejś pierdolonej kurwicy.

Kręciłem się jak nienormalny po mieście jeżdżąc przez te same drogi niemal bez przerwy, bo czułem się bezradny i po raz pierwszy od dawna nie wiedziałem co powinienem właściwie począć. Istniały dwie opcje.

Opcja A: wrócić do domu Lancolettich i praktycznie od razu pójść pod siekierę, gdy William odrąbie mi łeb za to, że nie dopilnowałem Anthei, oraz to że od południa nie ma z nią kontaktu, zaś opcja B brzmiała niewykonalnie, ponieważ przy niej nie istniały szanse na znalezienie tej przeklętej dziewuchy,
która mi zwiała z przed nosa.

Ja pier-kurwa-dolę.

Wydmuchałem dym z pomiędzy warg przez szybę w głowie próbując ułożyć sobie jakiś
plan działania. Mogłem po prostu wrócić do swojego mieszkania położyć dupę do łóżka i pójść spać, ale nie mogłem zrobić tego z dwóch
powodów. Pierwszym była po prostu Anthea Lancoletti, a drugim była także ona, tyle że w bardziej prywatnej wersji... bo nie mogłem skupić się na czymkolwiek innym, gdy nie wiedziałem gdzie jest ta dzikuska i co głupiego robiła. Bo nie istniała opcja, że siedziała spokojnie w domu na tyłku, absolutnie.

Musiała coś odpieprzać, bo świat byłby za spokojny. Przetarłem twarz dłonią mrucząc pod nosem siarczystą wiązkę przekleństw,
doskonale wiedząc że jeszcze chwila, a naprawdę ocipieję. Rzuciłem okiem na deskę rozdzielczą, której pieprzone cyferki wskazywały drugą w nocy. Zacisnąłem mocniej palce na kierownicy, zdając sobie sprawę
że te jeżdżenie w tą i z powrotem nie ma najmniejszego sensu. Zatrzymałem się na światłach, aby zawrócić w kierunku mieszczącej się z dala od centrum kamienicy, ale w wnętrzu samochody rozbrzmiał dźwięk dzwonka mojego telefonu. Podskoczyłem jak na sprężynie, mając chyba dalej tą głupią nadzieję, że to może rzeczywiście ona, ale tak jak mogłem się tego spodziewać na ekranie podświetlił mi się niezapisany numer będący ciągiem obcych cyfr. Potarłem skroń z namysłem, jednak odrzuciłem połączenie, bo wiedziałem że to zapewne jakiś debil dobijał
się o mnie w sprawie interesów, albo innych pierdół, zawracając mi dupę.

Światło zmieniło się z czerwonego na zielone, dlatego wcisnąłem pedał gazu, zawracając na rondzie, jednak mój iPhone zaczął ponownie
dzwonić. Wypuściłem zirytowane westchnienie, bo coś mi podpowiadało, że to mogłoby być coś faktycznie ważnego, więc niepewnie odebrałem ten sam ciąg cyfr, oczekując na odzew po drugiej stronie.

– Nicholas?

Nie, kurwa, Jezus Chrystus.

Uniosłem brwi w formie zdziwienia, zastanawiając się kim właściwie był ten na pozór znajomy głos. Przymknąłem powieki zaczynając intensywnie myśleć nad głosem kogoś młodszego ode mnie, który utknął mi gdzieś w pamięci.

Bloody SinWhere stories live. Discover now