20. Kartka i ołówek

3.2K 203 152
                                    

HEJ CZEŚĆ!
Na samym początku chcę wspomnieć o tym, że ten rozdział jest dla mnie ważny i chcę abyście dokładnie go przeczytali bo w sumie to właśnie tu poznamy prawdę o Anthei i V...

Będzie gorąco bo czemu nie...

Aha i proszę składać zażalenia do Gaji bo to ona wybrała liczbę 113 a nie ja 🙄

ps. Czytając rozdział ogarniecie o co chodzi <33

Zostawcie gwiazdkę i komentarz, to dla mnie meeega ważne!!

buzi!!

Anthea

Wydawało mi się, że umarłam.

Śmierć była czymś dziwnym. Kiedy traciliśmy bliską, albo znaczącą w swoim życiu osobę czuliśmy rozpacz, a jedyne co widzieliśmy, to martwe ciało w trumnie chwilę przed wrzuceniem go do wykopanego dołka w ziemi. A co działo się potem? Tego nie wiedział nikt, bo chociaż były teorie, ludzie wierzyli w różne opcje takie jak reinkarmacja, Bóg, który sądzi po zejściu z ziemi czy idą do piekła, czy do nieba, a niektórzy nawet uważali, że istnieje jeszcze czyściec. Tylko co z tego, skoro los potrafił być tak nieprzewidywalny i być może żadna z tych teorii nie jest prawdziwa i absolutnie nikt nie wpadł na nią, ani nie miał racji?

Co tak naprawdę działo się z człowiekiem po śmierci? Co jeżeli nawet po śmierci nie zaznawaliśmy szczęścia, tylko było jeszcze gorzej niż tutaj?

A czy w ogóle w moim przypadku mogło być jeszcze gorzej?

Pewnie tak.

Bo życie zgotowało mi najgorsze piekło o którym istnieniu nikt nie był w stanie sobie wyobrazić.

Pierwszym co zobaczyłam po rozchyleniu powiek były szare długie ciągnące się aż do ciemnych paneli zasłony odcinające mnie od światła. Całe pomieszczenie było skąpane w głębokim mroku, więc dłuższą chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że jestem jeszcze na ziemi, a nie w jakiejś czarnej dziurze. Podniosłam się na łokciach, które wbiły mi się w przyjemnie miękki materac, zsuwając z siebie kołdrę, bo przez swoją grubość byłam cała spocona. Syknęłam na okropne uczucie
pieczenia i upokarzającego bólu pomiędzy nogami, aż ledwo mogłam się swobodnie poruszyć. Nie byłam jednak tym jakoś bardzo zszokowana.

Z czasem chyba przyzwczaiłam się do tego, że budziłam się w obcych miejscach jak tania dziwka z burdelu, która dała się wykorzystać za
kilka gram, więc nie zaczęłam panikować, a bardziej zastanawiać się gdzie tym razem trafiłam. Z pewnością nie była to jakaś rudera, ani piwnica, bo spałam w ciepłym łóżku z pachnącą pościelą proszkiem do prania, oraz męskimi perfumami. Nie wyczułam obok siebie niczyjej obecności, ale wnioskując po wgnieceniu poduszki ktoś musiał tutaj oprócz mnie spać. Głowa pulsowała mi tak mocno, aż miałam wrażenie, że za chwilę rozsadzi mi czaszkę i rozpadnę się drobny mak. Próbowałam podnieść się z łóżka, ale moje kończyny i mięśnie były tak osłabione, że nie byłam w stanie zrobić to bez drżenia. Najmniejszy ruch sprawiał mi ogromną trudność. Czułam sie jakby ktoś mnie otumanił, albo zagłuszył, bo ledwo słyszałam nawet swój urwany oddech. Przymknęłam powieki z bezsilności, skubiąc pękniętą wargę zębami, zrywając z niej naskórek. Miałam taką Saharę w przełyku, że nie byłam w stanie chociażby przełknąć swobodnie śliny. Leżąc na wznak niczym trup poczułam napływające słone łzy do moich oczu, a sekundę później zaczęłam się trząść od szlochu wyrywającego się z mojej piersi. Tak było. Zawsze tak było.

Bloody SinWhere stories live. Discover now