5. Zapomniałaś włożyć swój czarny charakterek, czy może zmieniłaś go na różowy?

5.1K 129 97
                                    

Nienawidzę.
Nienawidzę życia.

I to nie tylko ze względu na to, że miałam kaca. Nie względu na to,że miałam cholernego kaca, który męczył mnie odkąd uchyliłam powiekę i nie ze względu na to, że byłam zła na cały świat za to na co mnie skazywał. Głównie dlatego, że ja, królowa życia i gwiazda, kompletnie zapomniałam, że następnego dnia odbywa się rozpoczęcie roku w akademii sztuk pięknych do której uczęszczałam, a przy okazji ostatni, ponieważ byłam już na trzecim roku, czyli egzaminacyjnym. W tym półroczu naprawdę musiałam wziąć się za siebie, ponieważ egzamin, który czekał na mnie już pod koniec kwietnia, wymagał naprawdę sporego poświęcenia na naukę i przede wszystkim zaangażowania, jednak ja jak można zauważyć, byłam od tego bardzo daleka. A świadczył o tym między innymi poranek, który rozpoczęłam tylko dzięki Cassianowi, który ściągnął mnie siłą z łóżka, bo mój sen był tak twardy, że nie dobudził mnie żaden budzik. Musiałam zrobić wszystko w pośpiechu, aby chociażby zdążyć spokojnie tam dojechać i nie wpakować się w korki, co o tej porze było niestety niemożliwe, chociaż ubierając się i szykując w biegu, nie martwiłam się tym aż tak. Rok na akademia rozpoczynałam pod koniec sierpnia i kończyłam go w styczniu, gdyż resztę czasu musieliśmy poświęcić na podszlifowanie wiedzy, którą zgromadziliśmy przez te lata. Mimo że nie należałam do osób, które jakoś bardzo się do czegoś angażują, czy przejmują, to akademia była czymś, na czym bardzo mi zależało, bo tylko w tym przypadku czułam się spełniona, samodzielnie dążąc do sukcesu bez udziału innych. Pilnowałam wszystkiego i uczyłam się do wszystkiego systematycznie, powtarzając w wakacje, a także w ciągu roku akademickiego, to co sprawiało mi najwięcej problemu, dlatego przez większość czasu zaszywałam się w swojej pracowni, bo tylko tam mogłam się skupić i zdjąć wszelkie maski. W popłochu wykonałam makijaż, który jako jedyny mógł uratować moją skacowaną twarz, na której były widoczne oznaki zmęczenia, dlatego musiałam dołożyć kilka warstw korektora pod oczy i nie uniknęłam zaaplikowania kryjącego podkładu. Starałam się jak najbardziej skrócić czas szykowania się, a szczególnie makijażu, bo akurat to trwało u mnie najdłużej. Na szczęście miałam czysty, wyprasowany mundurek, który nosił każdy uczeń uczęszczający do akademii w Nowym Jorku. Zapięłam równo guziki białej koszuli, oplotłam szyję luźno krawatem, odpinając dwa guziki od góry, do kompletu nałożyłam kraciastą spódniczkę, która sięgała mi do połowy ud, zaś łydki otuliłam czarnymi zakolanówkami. Wsunęłam na stopy czarne, skórzane mokasyny na podwyższeniu, a na ramiona zarzuciłam o kilka rozmiarów za dużą szarą marynarkę. Włosy spryskałam suchym szamponem, aby dodać im objętości po nocy i ignorując ich stan, pozostawiłam je proste rozpuszczone. Musnęłam skórę waniliowymi perfumami, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do czarnej torebki na ramię, gdzie miałam dokumenty, oraz swój identyfikator na smyczy.

Narzuciłam ją na ramię, żegnając się z dobermanami, które w najlepsze spały sobie na mojej nieposłanej pościeli i praktycznie wystrzeliłam z pokoju, uderzając kogoś drzwiami. Nie oglądałam się jednak za siebie, tylko zbiegłam w pośpiechu po schodach, nie zwracając na nic i na nikogo uwagi, od razu udając się w stronę drzwi wyjściowym, przegrzebując torebkę w poszukiwaniu kluczyków do samochodu.

- Kurwa, gdzie one są?- wymamrotałam w stresie sama do siebie, kiedy nie mogłam ich znaleźć.

- No proszę... no kto by pomyślał, że ujrzę Antheę w takim uroczym, niewinnym wdzianku grzecznej uczennicy.

Przymknęłam powieki, próbując nie zdenerwować się na samo brzmienie tego przepełnionego dumą i opryskliwym zadowoleniem głosu, który świadczył o tym, że nie znudziła mu się ta robota. Wyprostowałam się, wypuszczając głośno powietrze przez nos i nie odzywając się ani słowem, potarłam nerwowo kark, kontynuując poszukiwania tych cholernych kluczyków.

Bloody SinWhere stories live. Discover now