17. Nigdzie nam się nie spieszy.

7.1K 153 239
                                    

cześć!

na początku chciałam wam BARDZO ale to BARDZO podziękować za 30k wyświetleń pod BS naprawdę to wiele dla mnie znaczy i cieszę się że rośniemy coraz bardziej 😭❤️‍🩹

rozdział jest o standardowej długości, ale pisany w połowie z gorączką więc jak będziecie widzieć jakies pojebane błędy to przepraszam XDDD

no a póki co to miłego 🫶🏼

Echo moich kroków odbijało się dźwiękiem rozchodzącym się po całych podziemiach, kiedy szłam tuż za soldatim, który prowadził mnie na główne piętro domu. Z lekkim niepokojem kim był ten tajemniczy gość, o którym poinformował mnie ochroniarz, lecz nie próbowałam nic więcej z niego wyciągnąć, tylko odliczałam pokonywane stopnie, pnąc się w
górę, aż nie znalazłam się na parterze.

Zaczęłam bacznie rozglądać się wokół własnej osi w poszukiwaniu jakiegoś tropu, bądź podpowiedzi kto mógł zaszczycić mnie swoją obecnością o tej porze, dopóki mój wzrok nie zatrzymał się na Nicholasie, który szedł w niedalekiej odległości ode mnie. Zblokowaliśmy kontakt wzrokowy, a kiedy on posłał mi pytające spojrzenie, ja odwróciłam głowę, aby skupić się na tym co miało znaleźć
się przede mną. Ściągnęłam brwi ku sobie, kiedy nikogo nie dostrzegłam, jednak soldati wkrótce wskazał mi miejsce gdzie znajdował się gość, więc nie chcąc dłużej zwlekać, gdyż wyglądało to na bardzo podejrzaną sytuację, skierowałam się na korytarz, czyli w miejsce w które wskazał mi mężczyzna. Zatrzymałam się gwałtownie, gdy przed oczami ukazała mi się drobna postać blondwłosej nastolatki, na której widok niemale się zdziwiłam. Trzęsła się w spazmach płaczu, który wstrząsał jej ciałem,
kiedy nerwowo naciągała rękawy bluzy, którą jako jedyną miała na sobie, tak jakby wyszła z domu w deszczową pogodę i przyszła tutaj.

Mogłam sobie przysiąc że ledwo utrzymywała się na swoich nogach, które drżały podobnie jak całe ciało, wstrząsane szlochem, który wydobywał się cichutko z jej ust. Miała zwieszoną głowę w dół, dlatego jej twarz
przysłaniały jasno blond długie pasma, przylepiając się do zapłakanej buzi. Wciskała plecy w ścianę obok szafy w korytarzu, gdzie trzymano wszystkie kurtki, buty. Prawie potknęła się o stojak na parasolki, kiedy
dotarły do niej nasze zbliżające się kroki, jakby przestraszyła się samego tego dźwięku. Zdziwiłam się zupełnie na jej widok, ale dopiero kiedy błękitne, zaszklone od płaczu spojrzenie padło na mnie i podniosła odrobinę podbródek, zauważyłam kilka znaczących śladów. Na lewym policzku malował się już sporej wielkości siniec w odcieniu dojrzałej
śliwki, rozciągając się aż do oka, tak jakby sklejał się w jedną całość. Wiodąc spojrzeniem po bladej twarzy zauważyłam jeszcze kilka uszczerbków i rozcięcia na prawej skroni, czy też rozciętej wargi tak, jakby ktoś ją uderzył prosto z pięści.

A wiedziałam jak to jest dostać w twarz i w jaki
sposób to się prezentuje po fakcie.

Opatulała się ciasno ramionami tak, jakby było jej zimno, albo może po prostu czuła się skrępowana i głupio. Rękawem od bluzy niezdarnie próbowała zetrzeć efekty płaczu
i jakby chciała ukryć siniaki, które biły po oczach z kilometra jak nie więcej. Przekrzywiłam głowę w bok, wciąż będąc trochę zmieszana tym widokiem, ale nie chcąc dłużej bezczynnie stać, podeszłam do niej kilka kroków, aż nie zatrzymałam się centralnie przed nią. Zwilżyłam usta koniuszkiem języka, czując jak moja ślina bezlitośnie gęstniała,
bo chociaż bywałam momentami obojętna i bezuczuciowa, tak na widok kogokolwiek niewinnego i skrzywdzonego budził się we mnie niemoralny demon, który chciał jedynie ze mnie wyskoczyć i dopaść tą osobę, która zrobiła dla drugiej źle i wyrządziła piekło.

   - Esmeray...?- podjęłam ostrożnie, nie spodziewając się że mój głos zabrzmi tak słabo i ochryple, ale widok niemalże wyjącej blondynki
przyprawiał mnie o dreszcze z multumem emocji, przepływającymi po moim ciele.

Bloody SinWhere stories live. Discover now