16. Rozbieraj się.

5.8K 125 117
                                    

DZIEŃ DOBRY SŁONECZKA!! 🖤

nie wiem jak wy, ale ja za wami tęskniłam <33

ten tydzień był dla mnie dość ciężki przez powrót do szkoły i próbuje sobie wyrobić jakąś rutynę, a także żeby znaleźć czas na pisanie

niestety w ciągu tygodnia jestem zbyt zmęczona, aby siąść do pisania wiec zwykle robię to w piątek i ogólnie weekend i tak też na ten moment zostanie :((

układ pozostaje taki sam, czyli: jeden tydzień BS a drugi BL, czyli drugi tom trylogii

jeśli jeszcze nie nadrobiliście prologu i pierwszego rozdziału to zapraszam :)

a tymczasem życzę wam miłego czytania i trzymajcie się tam!!

***

Po przekroczeniu progu domu, wiedziałam że mam już przejebane.

I chociaż nie był to pierwszy raz w którym wchodziłam do domu zdając sobie doskonale sprawę z tego co mnie czeka i jak wiele paplania nad uchem będę musiała dziś słuchać. Zatrzymałam się przed dużą szybą
rozciągającą się od podłogi, aż do samego sufitu, po czym przejrzałam się we własnym odbiciu, ściskając pomiędzy palcami chusteczkę, którą przytknęłam do rozciętego policzka, oraz wargi z której nieustannie sączyła się krew, której nie sposób było zatamować. Pociągnęłam nosem, wciągając na głowę kaptur od bluzy, jakbym naiwnie liczyła,
że to zamaskuje moje rany na twarzy i zanim pociągnęłam za klamkę zerknęłam przelotnie na Nicholasa, który szedł za mną w sporym
dystansie, tak jakby kompletnie stracił siły na walkę ze mną i chciał jak najbardziej mnie unikać. Nie obdarzył mnie ani jednym spojrzeniem, tylko wpatrywał się w przestrzeń między nami, z całych sił zaciskając szczęki, na których pojawiły się już pojedyncze siniaki, odkąd dostał kopnięcie w żuchwę. Zagryzłam wnętrze policzka i przymykając powieki ze zmęczenie, nacisnęłam na klamkę, przekraczając próg domu, w myślach odliczyłam raptem do trzech, a od razu
zostałam zaatakowana przez Zane'a.

- Co ty odjebałaś, młoda?!- zawołał, dopadając mnie w samym przejściu i zaniepokojonym przesadnie zatroskanym spojrzeniem przesunął po mojej twarzy, mocniej napinając miejsce twarzy na widok moich zadrapań. - Thea, czy ty jesteś normalna? Przecież mogło ci się coś stać, dlaczego pojechałaś tam sama?!- wbił we mnie wściekłe spojrzenie, chwytając za moje ramiona, którymi potrząsnął, jakby próbował do mnie dotrzeć.

Odpowiedziałam mu tylko milczeniem, oddalając wzrok od natarczywego spojrzenia, które się we mnie wpatrywało, domagając się odpowiedzi.

Tak właściwie to sama nie wiedziałam, dlaczego. Owszem, mogłam zebrać armię, zrobić to bez szwanku i uszczerbków na osobach trzecich, aczkolwiek chyba poczułam silną potrzebę udowodnienia, że jestem
najlepsza w swoim fachu i potrafię sama rozwiązać problemy ze swoimi wrogami w cztery oczy. Donośny głos wkrótce przywołał do zatłoczonego korytarza Williama, który wyglądał na rozdartego, a jego wyraz twarzy
przypominał zawód, a jednocześnie niedowierzanie w to co widział. Był wściekły. Czułam to pomimo tych kilku metrów, które nas dzieliły, chociaż na początku nie odezwał się ani słowem. Mierzył naszą dwójkę, a szczególnie mnie głębokim spojrzeniem, niemalże przenikając przez moje wnętrzności. Cisza była przerywana jedynie moim zduszonym oddechem, oraz przestąpywaniu z nogi na nogę, co robiłam w nerwowym tiku, kąsając wnętrze policzka w rosnącym napięciu. Przełknęłam ciężką gulę w gardle, która mi w nim utkwiła i przymrużyłam powieki, wbijając
wzrok w przeciwległą szybę. Zacisnęłam palce na ramionach, czując że jeszcze chwila, a połamię sobie o nie paznokcie od intensywności nacisku.

Bloody SinDär berättelser lever. Upptäck nu