Dzień 36

75 7 0
                                    

Wrócił. Wyglądał smutno. Miałem nadzieję, że nikt mu nie umarł, ale nie miałem odwagi spytać; a przynajmniej tak mi się wydawało aż do końca naszej lekcji. Kiedy wszyscy już wychodzili z klasy, zawołał mnie do siebie, a moje serce zaczęło gnać tak, jakby w bardzo przyspieszonym tempie chciało dotrzeć do mety.

– Tak? – spytałem, zaciskając dłoń na pasku torby.

– Podobno chciałeś się ze mną umówić na korki? Tak mi przekazała pani wicedyrektor. Ale masz wszystko zaliczone i chyba nie potrzebujesz dodatkowych lekcji, skoro jesteś zdecydowanie w czołówce klasy, więc zastanawiałem się...

– Przepraszam – wpadłem mu w słowo, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą, choć byłem świadomy, że moja twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. – Nie chciałem się umówić na korki. Skłamałem.

– Ach tak.

– Naprawdę przepraszam.

– Nie szkodzi. Ja też jej kłamię – powiedział ze zwyczajnym spokojem.

– Na przykład co do tego, dlaczego bierze pan wolne? – spytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Skoro i tak już się zbłaźniłem, równie dobrze mogłem spróbować się czegoś dowiedzieć.

– Tak. To dlatego byłeś u pani wicedyrektor? Chciałeś wiedzieć, czemu mnie nie było?

– Tak – przyznałem. Do tej pory nie wiem, skąd w tamtej chwili wzięła się we mnie taka odwaga, czy wręcz bezczelność.

– No to ci powiem.

Przysiadł na swoim biurku, a ja, idąc w jego ślady, przycupnąłem na ławce. Patrzył na mnie przez chwilę, a potem znów się odezwał:

– Napisałem książkę. Historyczną. W piątek miałem spotkanie z wydawcą...

I już. Tak proste było to wyjaśnienie. I tyle wystarczyło, aby moje myśli o żonach i dzieciach odleciały w nieokreśloną przyszłość.

– ...Ale ją odrzucił.

– Co? – oburzyłem się. – Czemu?

– Właściwie spodziewałem się tego. Poszedłem do wydawnictwa, które nie zajmuje się na szerszą skalę takimi rzeczami. No, ale właśnie dlatego mi na nich zależało. Nie chciałem, aby moja historyczna książka była czytana tylko przez historyków, tylko żeby dotarła do zwykłego czytelnika. Ale niestety. Nie wpasowałem się w ich profil dobrze sprzedającego się pisarza.

Nie mogłem się powstrzymać. Prychnąłem z irytacją.

– Jeśli pisze pan tak dobrze, jak pan uczy, to ich strata. Będą żałować, kiedy pana książka stanie na wystawce w każdym 3mpiku. A jestem pewien, że tak będzie.

– Tak sądzisz? – Jego jasne oczy wpatrywały się we mnie z typową dla nich intensywnością. – Skoro tak, to muszę udowodnić, że masz rację.

Podniósł się, a ja z nim, czując, że moje policzki wciąż płoną.

– A tak swoją drogą... – zagadnął, kiedy już wychodziliśmy z klasy. – Jak następnym razem będziesz miał jakieś pytania, możesz uderzać bezpośrednio do mnie. Masz mój numer, prawda? Dzwoniłem do twojej mamy. Możesz zawsze wykręcić albo napisać.

Przed chwilą wziąłem od mamy jego numer i wpisałem w kontakty jako His♥. W mojej głowie panuje chaos.


62 dniWhere stories live. Discover now