Rozdział 3

88 5 0
                                    


Jason

Głowa napierdalała mnie jakby ktoś rozwiercał czaszkę młotem pneumatycznym. Na samo wspomnienie poprzedniego wieczoru jednocześnie wpływał mi uśmiech na twarz oraz zbierało mi się na wymioty. Już dawno, aż tyle nie wychlaliśmy. Nawet dobrze nie pamiętałem ile opróżniliśmy flaszek, bo pod koniec chyba urwał mi się film.

Mrużąc oczy rozejrzałem się po pokoju. W moim łóżku spała jakaś brunetka. Była tak samo naga jak ja, co oznaczało, że musiałem ją zaliczyć po powrocie z imprezy. Nie czekając, aż się łaskawie wyśpi, szturchnąłem ją, tak że od razu odtworzyła swoje oczy. Przeciągnęła się, a kołdra odsłoniła pozostałe części ciała. Na sam ten widok mój kutas prężył się, ale miałem zasadę, że śpię tylko raz z daną dziewczyną. Tak wiem, szlachetne to z mojej strony. Po prostu nie chciałem im dawać jakiejś ślepej nadziei na związek. Przy moim stylu życia związek był rzeczą po prostu niewykonalną. A ja nie lubiłem się ograniczać. Zresztą moi kumple podchodzili do tego tak samo.

– Wstawaj. Nie ma czasu na ociąganie się. – Nie siliłem się na bycie miłym. Głowa bolała, miałem kaca giganta, a za kilka godzin powinienem chociaż wyglądać jak przystało na człowieka.

– Wolałabym jeszcze trochę sobie poleżeć w twoim towarzystwie. – Mruknęła, czym już udało jej się mnie wkurzyć.

– Nie interesuję mnie co być wolała. Nie jestem od spełniania twoich pragnień. Wypad z mojego łóżka. I albo zrobisz to po dobroci albo wezwę ochronę i ci z tym pomogą. To jak?

– Jesteś dupkiem Hall.

– Nikt nie mówił, że jest inaczej. A teraz zabieraj swoje rzeczy i wypad. Nie mam ani ochoty ani czasu na zabawy.

Z miną jakby ktoś właśnie przejechał jej kota wstała i w pośpiechu ubrała swoje ciuchy. Choć ciężko to było nazwać ciuchami. Kusa sukienka ledwo zakrywała tyłek, a niebotycznie wysokie szpilki kojarzyły mi się tylko z tanimi dziwkami. Naprawdę musiałem dużo wypić, skoro rzuciłem się na coś takiego.

– Jakbyś chciał się jeszcze spotkać, to tutaj masz mój numer telefonu.

Położyła karteczkę na szafce nocnej, która zaraz po jej wyjściu trafiła do kosza. Jedna noc i koniec. Nie zamierzałem się w żaden sposób z nią kontaktować.

***

Dopiero długi prysznic pozwolił mi dojść do siebie. Przynajmniej już nie straszyłem swoim wyglądem i swobodnie mogłem udać się na spotkanie z obecnym menadżerem, a prywatnie moim dobrym kumplem.

Na dworze już od wczesnych godzin panował skwar, więc wciągnąłem na siebie czarne spodenki i koszulkę na krótki rękaw w tym samym kolorze. Od razu w oczy rzucały się moje tatuaże. Miałem ich niewiele, ale każdy rysunek oznaczał dla mnie coś ważnego. Chwyciłem pokrowiec z gitarą, która była moim nieodłącznym elementem. Po za tym chciałem przedstawić Deanowi nową piosenkę, a bez gitary nie mógłbym tego zrobić.

Według zegara do spotkania zostało mi pół godziny, więc by nie siedzieć bezczynnie w oczekiwaniu na resztę, udałem się po kubek kawy do kawiarenki znajdującej się w tym samym budynku co nasze studio. Pracująca tam Emily doskonale nas znała i już wiedziała co lubimy. Nawet nie musiałem mówić co chcę. Wchodziłem, a ona od razu przyrządzała mój ulubiony napój. Rzuciła jak to miała w zwyczaju tekstem, czym jak zwykle mnie rozśmieszyła. Zapłaciłem jej i posłałem jeden z uśmiechów. A ona ukłoniła się. Poważnie, ukłoniła się jak po jakimś występie. Jako jedna z nielicznych była odporna na mój urok i potrafiła sobie ze mną lub ze mnie pożartować, a nie paliła buraka.

Skierowałem się do wyjścia. Wtedy minęła mnie seksowna blondynka, w krwistoczerwonym garniturze. Wyglądała jak modelka. Musiała znać baristkę, bo gdy tylko podeszła do lady to wymieniły się uprzejmościami. Spojrzałem jeszcze kilka razy na tę piękność i pognałem przed siebie. Z wrażenia, aż mi było duszno. Już dawno żadna kobieta tak na mnie nie zadziałała. Żebym jeszcze wtedy wiedział kim ona jest, to było by świetnie.

***

Czekaliśmy już tylko na Deana i tego nowego. Kimkolwiek był, miał nie lada wyzwanie przed sobą, bo ogarnięcie czterech chłopów i nie zabicie ich tego samego dnia stanowiło istny wyczyn. Każdy z nas miał inny charakter, a czasami zachowywał się jak typowe dziecko, o czym nasz obecny menadżer wiedział, a nowy miał się dopiero przekonać.

– To spotkanie to tylko strata czasu. – To właśnie miałem na myśli. Jimmy jak zwykle pokazywał swoje niezadowolenie. – No co? Nie patrzcie tak na mnie. Doskonale wiecie, że mam racje i sami byście woleli siedzieć teraz w basenie, a nie kisić się tutaj i czekać na jakiegoś żółtodzioba, który dostał pewnie robotę po znajomości.

– Weź się zamknij i nie psuj nastroju od samego rana. – Parsknąłem śmiechem na uwagę Aarona, tym bardziej, że zegar wskazywał dwunastą. – Jeszcze go nie poznałeś, a już zakładasz najgorsze. Dean odchodzi, a my potrzebujemy kogoś kto nas ogarnie. I nie mów, że nie.

– Aaron ma racje. Musimy mieć menagera. Bez niego nie zdołamy poskładać trasy w całość. Więc chociaż udawaj miłego. A jak masz stękać, to w ogóle się nie odzywaj.

– Jason i ty też uważasz to co oni? – Oderwałem wzrok od telefonu i spojrzałem na kumpla. Nie musiałem odpowiadać, żeby wiedział co myślę.

– Tak. Potrzebujemy osoby na zastępstwo Deana. I koniec tej dyskusji.

Wtedy do pomieszczenie wszedł nasz przyjaciel w towarzystwie ślicznej blondynki. Tak, tej samej, na której widok już wcześniej zrobiło mi się gorąco. Byłem w dupie, bo miałem pracować z kobietą. Taką kobietą.

– Widzę panowie, że noc była ciężka. – Dean spojrzał na nas z politowaniem. – Jakbyście mnie kiedykolwiek słuchali to nie wyglądalibyście teraz jak zombie. Czasami jesteście jak małe dzieci, których nie można spuścić na moment z oczu.

– Odpuść te umoralniające gadki. – rzuciłem. – Nie po to się tutaj spotkaliśmy.

– Owszem, nie po to. Chciałem, żebyście dziś tu przyszli, bo czas przedstawić wam nowego menadżera, a właściwie panią menadżer waszego zespołu. To właśnie ona przejmie stery nad wami i to ona będzie prawić wam umoralniające gadki. Może jej zaczniecie słuchać.

– Ale, że baba? – Jimmy nie ukrywał niechęci. – Wybacz stary, ale jak ktoś taki może zajmować się zespołem takim jak nasz? Powiedz, że robisz sobie jaja?

Deanzaprzeczył kiwnięciem głowy, a ja czułem ciarki na ciele i ucisk w spodniach.Miałem do przejścia egzamin z wytrwałości. Pracować, a nie przelecieć. Takąmyślą musiałem się kierować. 

Melodia uczućWhere stories live. Discover now