Rozdział 10

79 4 0
                                    


Sky

Wszystko układało się po mojej myśli. Sesja wyszła świetnie, co mogłam stwierdzić po wstępnym obejrzeniu zdjęć. Cały materiał miał być gotowy za kilka dni, ale już teraz mogłam podziwiać pracę fotografa, który znał się na rzeczy.

Nie było to moje pierwsze spotkanie z sesją zdjęciową, bo mój wcześniejszy zespół brał udział w niezliczonych ilościach tego typu przedsięwzięć, a i ja sama kilka razy stawałam przed obiektywem, bawiąc się w modelkę. Tak, bawiąc. Nigdy nie rozważałam takiej kariery, choć mówiono mi, że świetnie bym się do tego nadawała ze swoimi długimi nogami i szczupłą sylwetką.

– Chciałeś o czymś pomówić. Także zamieniam się w słuch.

– A tak, tak. Chciałem się zapytać czy nie myślałaś, by wziąć samej udział w kilku sesjach. Albo inaczej zapytam, czy nie zechciałabyś wziąć udziału w kilku moich sesjach? Robię pewien projekt, o ludziach z pasją. A ty czujesz się przed obiektywem swobodnie i widać, że muzyka jest twoją pasją.

– Wiesz, kiedyś już dostawałam propozycje zostania modelką, ale to nie dla mnie. Lubię robić zdjęcia i być fotografowaną, ale nie potrafiłabym tak żyć. Mogę wziąć udział, jeśli nie będzie to kolidowało z moimi planami i jeśli będę miała dostęp do zrobionych zdjęć. W sensie, możesz je udostępnić gdzie tylko chcesz, ale ja także będę mogła je sobie wywołać.

– Nie no, jasna sprawa. Zdjęcia będą twoje. Wypełnisz zgody dotyczące ich udostępniania i to od ciebie zależy, gdzie będę mógł je puścić. Powiedz mi tylko kiedy ci pasuje, a to ja się dostosuje. Chcę jeszcze w tym miesiącu zamknąć się z projektem i przygotować wystawę.

– O tym, że chłopcy zaczynają trasę wiesz doskonale. W każdym razie, z pierwszym koncertem ruszamy za niespełna dwa tygodnie, więc jeśli już to zdjęcia musiałyby się odbyć do tego czasu. Potem nie będę dostępna dla nikogo z wyjątkiem zespołu.

– Świetnie. To może w ten piątek spotkamy się tutaj. Zwołam pozostałe dziewczyny i zrobimy zdjęcia.

– W takim razie jesteśmy umówieni. – podałam mu rękę, którą uścisnął. – Dzięki za dziś i niecierpliwie czekam na zdjęcia chłopaków.

– Zabiorę się za obróbkę najszybciej jak będę mógł.

Już nie odpowiedziałam, tylko posłałam mu zwyczajny uśmiech. David wydawał się całkiem sympatyczny, a ta jego propozycja z sesją mnie zaskoczyła. Ale przecież raz się żyje. On będzie mógł rozwinąć projekt, a ja będę miała profesjonalne fotki. I to mi się podobało.

W garderobie zastałam tylko Collina, który na początku nawet nie zauważył mojej obecności, bo coś co robił na telefonie pochłonęło go całkowicie.

– Gdzie pozostali? – zapytałam.

– Boże, kobieto. Nie strasz! – złapał się teatralnie za serce. – Chcesz, żebym zawału dostał? Jestem za młody, by umierać.

– A co, aż tak strasznie wyglądam?

– Nie, wyglądasz bajecznie, ale nie spodziewałem się, że tu jesteś.

– Stoję tu od kilku minut. Byłeś zbyt zajęty, żeby mnie zauważyć. Nie wiem z kim tak romansujesz, ale mógłby tu armatą strzelać, a byś się nawet nie zorientował.

– Ważne sprawy. – Schował szybko telefon. – O to pytałaś?

– Chciałam wiedzieć, gdzie są pozostali.

– Jimmy i Aaron wyszli na szluga, a Jason poszedł się odlać. Zaraz wrócą, to pogadamy. Ja z chęcią dotrzymam ci towarzystwa.

– O czym plotkujecie? – Jak na zawołanie w drzwiach pojawił się Hall.

– Nic, nic. Mówiłem tylko Sky, że masz pęcherz wielkości orzeszka i chodzisz do kibla częściej niż mój osiemdziesięcioletni dziadek. – Nie mogłam powstrzymać śmiechu, patrząc z jaką powagą wkręcał ściemę.

– Ty nie masz dziadka, ośle. – warknął, na co Collin roześmiał się w głos. – Zabije cię kiedyś.

– Groźby są karalne, a ja mam świadka. Prawda, Sky? Będziesz zeznawać na moją korzyść?

– Panowie, nie zachowujcie się jak dzieci. Nikt nikogo zabijać nie będzie. Spokojnie Jason, mnie nie interesuje pojemność twojego pęcherza.

– Jesteśmy stuknięci, ale przyznaj, że i tak nas uwielbiasz?

– Skłamałabym, jakbym powiedziała, że nie. Pracujemy ze sobą od niedawna, ale wnosicie tyle emocji w moje życie, że nie sposób was nie uwielbiać.

Moją paplaninę przerwało wejście pozostałych.

– Skończyłaś podrywać fotografa? – Zdziwiłam się na słowa Jimmiego, bo o żadnym podrywaniu mowy nie było. Tym bardziej, że David zupełnie nie był w moim typie. – Długo kazałaś na siebie czekać.

– Jimmy, zamknij mordę.

– Ani mi się śni. Nie pozwolę, żeby ktoś taki marnował mój wolny czas. Skoro szukasz chętnego, żeby cię przeleciał to rób to po godzinach swojej pracy. – rzucił jadowicie. – Jeszcze zawsze możesz stracić te posadkę i znów być bezrobotną paniusią.

– Przeginasz. To o czym rozmawiałam z Davidem, to moja prywatna sprawa. Trwało to góra pięć minut, podczas których ty byłeś na dworze i paliłeś papierosa. Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, ale skoro tak bardzo nalegasz, to byłam obejrzeć zdjęcia, które powstały i uzgodnić, które pójdą do magazynu, a które dostaną graficy do plakatów. – Nie wspomniałam nic, o propozycji fotografa, bo nie miałam ochoty wysłuchiwać jego komentarzy. – Skończ zachowywać się jak rozchwiana emocjonalnie baba. Tak, dobrze słyszysz. Mi zarzucasz, że nie potrafię panować nad emocjami, a sam wcale nie lepiej się zachowujesz.

– O czym chciałaś pogadać? – Collin zmienił temat, by rozładować napiętą atmosferę.

– Dostaliście na czwartek zaproszenie do telewizji śniadaniowej. Tylko od was zależy czy je przyjmiecie. Moim zdaniem będzie to dobre posunięcie.

– To nasza decyzja, swoje zdanie zostaw dla siebie i pukających cię kolesi. – Jimmy nie dawał za wygraną. Cokolwiek się wydarzyło, musiało go potężnie wkurzyć i teraz wyżywał się na mnie.

– Jimmy, zamknij się. To już nie jest zabawne. Jeszcze jakiś przytyk w stronę Skyler, a osobiście zmaże ci ten uśmieszek z ryja. – Aaron nie przebierał w słowach. Widziałam, że choć stanął by za kumplem murem, to i jego zachowanie gitarzysty zaczęło denerwować.

– Jason, przedyskutujcie to i daj mi znać. Do jutra muszę im odpowiedzieć. Widzimy się w środę w studiu. Dobrego dnia.

Nie czekając na odpowiedź, po prostu wyszłam z garderoby, a następnie opuściłam budynek. Nawet nie przebrałam się z ciuchów z sesji, tylko swoje prywatne wpakowałam do bagażnika i odjechałam.

Łzy piekły mnie pod powiekami. Robiłam wszystko, by tylko się nie rozpłakać. Zbliżał mi się okres, a w dodatku zachowanie Jimmiego sprawiało, że czułam się potwornie. Choć nie dawałam tego po sobie poznać, to było mi przykro, że dalej traktował mnie jak wroga. Pozostali po dwóch dniach zaczęli ze mną współpracować, a ten dalej stał okoniem. Momentami przypominał mi mojego byłego. On także był tak samo nieznośny. A w dodatku okazał się zdradliwą świnią. Dobrze, że wyszło to na jaw, zanim za niego wyszłam i urodziłam mu dzieci.

Dojechałam na podziemny parking wieżowca, w którym mieszkałam. Udało mi się wziąć w garść. Zabrałam rzeczy i skierowałam się do windy, a następnie weszłam do mieszkania. 

Melodia uczućWhere stories live. Discover now